Partner: Logo KobietaXL.pl
Półtora roku temu lekarze poinformowali rodziców trzyletniego Jordana, że ich synowi pozostało co najwyżej kilka tygodni życia. Leukemia, z którą walczył przez większą część swego krótkiego życia, i którą prawie udało się pokonać, znowu dała o sobie znać. Nie pomogło pół roku intensywnej chemioterapii, ani opłacony pobyt w prywatnej klinice w Barcelonie. Rodzice chłopca zrozumiawszy, że nadziei już nie ma, postanowili pojechać z nim do Disneylandu, aby choć trochę ubarwić mu ostatnie dni. I wtedy zdarzyło się coś, co można nazwać tylko cudem.
  • Podobny przypadek zdarzył się z nowonarodzoną Grace. Szybko rozwijający się nieoperacyjny rak mózgu pozostawiał niewiele nadziei na szczęśliwą przyszłość dziewczynki, a jednak po półtora roku wróciła ona w pełni do zdrowia.
  • Peter, sześćdziesięcioletni emerytowany nauczyciel, przygotowywał się już do drogi do innego świata – stwierdzono u niego nieuleczalną formę raka krwi. A mimo to obecnie znajduje się w stadium remisji – wszystkie symptomy choroby zniknęły.
  • Wszystkich tych ludzi łączy jedno: zostali nieoczekiwanie uzdrowieni w sposób dla medycyny niewytłumaczalny. Takie przypadki lekarze nazywają spontaniczną remisją, ale jej mechanizmy do tej pory pozostają zagadką.

Uczeni przypuszczają, że „doktorem” mogła stać się wysoka gorączka wywołana jakąś poważną infekcją. Istnieje teoria, zgodnie z którą silne infekcje prowokują system immunologiczny do wytężonej pracy, co w rezultacie ratuje pacjenta od raka. Według innej wersji, komórki nowotworowe giną w wysokiej temperaturze, a ta utrzymywała się na poziomie ponad 38 stopni.

„CUDOWNE UZDROWIENIA”

Obok przypadków nieoczekiwanego i niewytłumaczalnego powrotu do zdrowia ciężko chorych pacjentów, zdarzają się też cudowne uzdrowienia bez udziału sił nadprzyrodzonych. Lekarze znają wiele takich zdarzeń.

  • Do gabinetu weszła dziewczyna z matką. Matka była bardzo zaniepokojona tym, że po przebytej ostrej infekcji dróg oddechowych u córki zamknęło się jedno oko i już przez tydzień się nie otwiera. Lekarz, specjalista neuropatolog, na podstawie takich objawów brał pod uwagę najczarniejsze scenariusze wirusowych powikłań. Kiedy jednak spróbował podnieść opuszczoną powiekę poczuł, że dziewczyna stara się ją zamknąć. Potem wszystko potoczyło się szybko: lekarz zrobił zastrzyk ze zwykłej witaminy mówiąc, że jest to silny i rzadki lek, i zaczął liczyć do trzech. Na liczbie „trzy” oko w cudowny sposób otworzyło się. Matka była uszczęśliwiona. Jak się okazało, prawdziwa przyczyna „choroby” tkwiła w tym, dziewczyna narobiła sobie poważnych zaległości w szkole i bała się powiedzieć o tym rodzicom. Jej samej już znudziło się chodzić z zamkniętym okiem, ale nie wiedziała, jak z tego wybrnąć.
  • Pięcioletni chłopiec nie mówił. Od urodzenia. Rozumiał, co do niego mówiono, bawił się zabawkami, ale milczał. Ze swoimi bliskimi kontaktował się przy pomocy gestów, a ci doskonale go rozumieli i reagowali na jego potrzeby. Chłopiec został skierowany na oddział neurologiczny w celu dokładnego zbadania mutyzmu. Lekarz postanowił zastosować igłoterapię (nie mylić z akupunkturą). Kiedy zbliżył się do chłopca ze strasznymi igłami długości 15 cm i zaczął przygotowywać pierwszą z nich, ten zerwał się błyskawicznie z kozetki i posłał lekarzowi taką wiązankę wyzwisk, że ten usta otworzył ze zdumienia. W tym momencie matka, oszalała ze szczęścia, zaczęła krzyczeć na cały szpital: „Przemówił!!! Przemówił!!! Dzięki, doktorze!!”
  • Niezwykle efektowny przypadek „cudownego uzdrowienia” przydarzył się pewnemu chłopcu. Po wielu konsultacjach u pediatry i dermatologa, matka przyprowadziła go wreszcie do lekarza, który jej samej doskonale pomógł stosując igłoterapię. Uskrzydlona własnym sukcesem, poprosiła lekarza, aby spróbował wyleczyć również jej syna. Chłopiec miał na szyi dwie ciemnobrązowe plamy nieznanego pochodzenia. Według słów matki, lekarze-konsultanci bezradnie rozkładali ręce. Piętna nie były do niczego znanego podobne. Lekarz jakoś machinalnie sięgnął po wacik ze spirytusem. Zaczął pocierać plamy, a one w oczach zaczęły ginąć. Początkowo był szok, a potem homerycki śmiech. Okazało się, że chłopiec przez miesiąc przebywał z ojcem na wsi. Było lato, dzieci jeździły na rowerach, biegały po polnych drogach, ale ojciec niezbyt dokładnie pilnował higieny dziecka, więc pewne zabrudzenia na skórze mocno się utrwaliły. Na szczęście uzdrawiająca siła waty zwilżonej spirytusem okazała się silniejsza od piętna na szyi.

tekst i foto olabloga.pl

Tagi:

biała magia ,  uzdrowienie ,  cud , 

Kliknij, aby zamknąć artykuł i wrócić do strony głównej.

Polecane artykuły:

Podobne artykuły:

Powrót