Partner: Logo KobietaXL.pl

Byłam w maturalnej klasie, kiedy zaszłam w nieplanowaną ciążę. Chodziłam wtedy, jak to się mówiło, ze starszym o trzy lata chłopakiem, nazwijmy go Jacek. Jacek był po zawodówce, pracował jako mechanik. Lubiłam go, imponowało mi to, że już pracuje, że zarabia, że jest troskliwy i zaradny. Ale czy była to miłość? Raczej nie, takie zauroczenie. Chciałam poczuć się dorosła, miałam 19 lat, poszliśmy do łózka. Zaledwie kilka razy, bo ten seks wcale nie była dla mnie rewelacją. Wystarczyło, żebym zaszła w ciążę. Pamiętam przerażenie, kiedy spóźniał mi się okres, liczyłam, że może jednak przyjdzie, że to nie będzie to najgorsze. Tak, najgorsze, bo wówczas w taki sposób myślałam o tym, co miało w moim brzuchu rosnąć. Byłam przerażona, nie wiedziałam, co mam zrobić. Bałam się powiedzieć matce, Jackowi też nie mówiłam. Wtedy były takie czasy, że faceci honorowo żenili się, jeśli kobieta była w ciąży. Ale ja miałam 19 lat, nie chciałam wesela, życia w mojej mieścinie. Marzyłam o studiach, o wielkim świecie, o karierze. Byłam zdolna. Tylko niestety, też głupia. Z drugiej strony, nie wiedziałam co zrobić. Przecież mogłam być żoną, matką, być z Jackiem...

Moja matka domyśliła się, że coś jest nie tak. Przycisnęła mnie do muru i wyznałam jej prawdę. Nie było histerii, nie było załamywania rąk. Moja matka zawsze była osobą bardzo praktyczną i trzeźwo stąpającą po ziemi. Kazała mi zrobić aborcję. Powiedziała, że nie mam innego wyjścia. Wyjaśniła, że dziecko zniszczy moje plany, że nawet jeśli zdam po kryjomu maturę w ciąży w swoim liceum (wtedy ciężarne dziewczyny chodziły do wieczorówki), to i tak nie pójdę od razu na studia i pewnie nigdy na nie nie pójdę. Powiedziała, że szanuje Jacka, ale to nie partner dla mnie. Że kiedyś odczuję różnicę w naszym wykształceniu i wychowaniu. Byłam pełna rozterek, ale poddałam się jej woli. Matka miała znajomą położną, która współpracowała z lekarzem prywatnie robiącym zabiegi. To sporo kosztowało, ale matka zdobyła pieniądze. Pojechała ze mną. Pamiętam „głupiego jasia”, zastrzyk który sprawiał, że było ci wszystko jedno i zabieg. Niezbyt przyjemny, ale też nie bardzo bolesny. Poszło szybko. Spędziłam trzy dni w domu, bolał mnie brzuch, trochę krwawiłam. Oficjalna wersja była taka, że jestem chora. Ojciec o niczym nie wiedział, młodszy brat też nie. Szybko doszłam do siebie. Co czułam? Ulgę, właściwie byłam wdzięczna matce, że wzięła sprawy w swoje ręce.

Wróciłam do szkoły, zdałam koncertowo maturę, wyjechałam na swoje wymarzone studia. Poznałam swojego przyszłego męża. Mamy dwoje udanych dzieci, dobrze nam się powodzi, jestem spełniona i zadowolona z życia.

Z matką nigdy nie wróciłyśmy do tego tematu. Czasami miałam do niej żal. Po latach jednak zrozumiałam, że podobnie poradziłabym swojej córce, gdyby była w takiej sytuacji. Jest czas na rodzenie dzieci, ale jest też czas, kiedy nie chce się podejmować takiej decyzji, bo dziecko to dużo wyrzeczeń i odpowiedzialność. I to kobieta sama powinna o tym decydować. Czy ja sama umiałabym wtedy podjąć dobrą decyzję? Nie wiem. Dziś jestem matce wdzięczna za to, że mnie w tym wyręczyła.

Obserwuję to, co dzieje się w Polsce i jestem przerażona naszą zaściankowością. Prawo kobiet do aborcji jest bezdyskusyjne, co ciekawe, rozumieli to w PRL, kiedy ja legalnie przerywałam ciążę. Nie wyobrażam sobie, jakby potoczyły się moje losy, gdyby prawo było wtedy inne. Pewnie musiałabym przerwać ciążę nielegalnie. Albo zostałabym zmuszona do urodzenia...

Anna

Tagi:

aborcja ,  ciąża ,  życie , 

Kliknij, aby zamknąć artykuł i wrócić do strony głównej.

Polecane artykuły:

Podobne artykuły:

Powrót