Partner: Logo KobietaXL.pl
 
Za skrobankę zsyłka na Sybir 
W XIX-wiecznej Warszawie były liczne przypadki, gdy lekarzy pędzających płody, wywożono na Syberię. W tamtych czasach, we wszystkich polskich zaborach surowo karano Polki, które nie godziły się na niechciane macierzyństwo. Rosjanie skazywali matkę na trzy lata więzienia. Akuszerkę, lub „babę” spędzająca płód, nawet na sześć. W zaborze niemieckim, do więzienia szło się nie tylko za aborcję, ale nawet za próbę jej dokonania u kobiety cierpiącej na ciążę urojoną. Gdy Polska odzyskała niepodległość, przepisów nie zmieniono, dla Polek piekło trwało nadal i  nadal były karane. System prawny Rzeczpospolitej, traktował spędzanie lub zabicie płodu w łonie matki, jak również usiłowanie aborcji – jako zbrodnię karaną więzieniem. Tylko lekarz unikał odpowiedzialności  karnej, o ile przerywał ciążę w przypadku zagrożenia życia lub zdrowia matki. Dlaczego mimo surowych kar, kobiety przerywały ciążę, zamiast cieszyć się urokami macierzyństwa? Sto lat temu, pochodząca z biedy, samotna kobieta z dzieckiem, traciła szansę na jakąkolwiek posadę. Nikt nie chciał panny z „bękartem”. „Najduchy” – jak na wsi nazywano  nieślubne dzieci, były albo porzucane, albo traktowane z pogardą.  Biedota robotnicza gnieździła się po kilkanaście osób w ciasnych, brudnych izbach. Każde dodatkowe dziecko mogło spowodować nędzę, a nawet śmierć z głodu. To była walka o przetrwanie.
Jak czytamy na portalu Ciekawostki Historyczne w artykule „Cztery miliony skrobanek. Cała prawda o aborcji w przedwojennej Polsce”  - „To były rodziny, w których ojciec, słysząc o narodzinach córeczki, potrafił syknąć: „Będzie jedną k..ę więcej”. Dom przeistaczał się w piekło. „Żona w trzydziestym roku życia schorowana, stara kobieta, odpychająca fizycznie. Mąż ogłuszony piskiem bachorów, widzący żonę albo w ciąży, albo karmiącą, albo jedno i drugie razem, ucieka z domu do szynku, gdzie pijaństwem pogłębia jeszcze nędzę rodziny” – brzmiał opis sytuacji panującej w świecie zwykłych, pozbawionych przywilejów ludzi. 
Dla wielu kobiet, ciąża była gorsza od więzienia. Wolały ryzykowną aborcję, byle tylko ukryć hańbę, uniknąć kolejnej „gęby” w domu, uciec od przemocy ze strony ojca dziecka, który winą za „dziecko w drodze” obarczał partnerkę.  
 
Ciąża jak wyrok śmierci 
O beznadziejnej sytuacji biednych kobiet, którym w tych czasach  przytrafiła się niechciana ciąża,  napisała Irena Krzywicka, polska pisarka żydowskiego pochodzenia, publicystka i tłumaczka literatury pięknej; feministka, propagatorka świadomego macierzyństwa, antykoncepcji i edukacji seksualnej. W swojej biografii „Wyznania gorszycielki”, opowiedziała o swojej osobistej tragedii,  która wydarzyła się w1923 roku, gdy miała dwadzieścia cztery lata. Właśnie zawarła małżeństwo z Jerzym Krzywickim. Mimo ślubu, para nadal trwała w dawnej sytuacji, bo byli tak biedni, że nie stać ich było nawet na wspólny pokoik. Irena Krzywicka nadal pomieszkiwała kątem u matki, a małżonek, terroryzowany przez rodziców, oddawał całą pensję na ich utrzymanie, bo mieszkał z rodzicami. Kiedy Irena dowiedziała się, że jest w ciąży, to był dramat, nie miała pracy, pieniędzy, wsparcia rodziny, szansy na jakąkolwiek pomoc, nawet miejsca na  łóżeczko dziecka.  „Nieunikniona była skrobanka” – napisała 70 lat po zabiegu, niedługo przed swoją śmiercią. W międzywojniu musiała milczeć. Dopuściła się czynu, za który i jej i akuszerce przeprowadzającej zabieg, groziło pozbawienie wolności na kilka lat. To matka pomogła jej zebrać pieniądze na „skrobankę”, która kosztowała wtedy około stu, dwustu przedwojennych złotych. Procedura odbyła się w jej mieszkaniu, „pod narkozą chloroformową”. Miała szczęście, że nie trafiła na hochsztaplera.
W tych czasach spędzanie płodów odbywało się częściej w wielkich miastach. Desperacja oraz presja środowiska sprawiały, że kobiety decydowały się na zabiegi wykonywane przez osoby nie znające anatomii oraz zasad aseptyki. Przerwanie ciąży było jedynym sposobem uwolnienia się od przymusu rodzenia, dla zależnych od mężczyzn kobiet. Także dla elit to była metoda antykoncepcji – wciąż zdarzało się, że pierwsza i jedyna, o jakiej myślano. Tak panom było wygodniej.  Za spędzanie płodu u swoich żon i kochanek, płacili prokuratorzy, prawnicy, politycy oraz prawicowi dziennikarze. Tajemnicą poliszynela było to, kto odwiedził w tym celu jedną z renomowanych klinik stolicy, a kto wyjechał z partnerką do szpitala na prowincji. Tam, gdzie świadczono usługi dla śmietanki towarzyskiej, spokój i dyskrecja były zagwarantowane.
Zachodzenie w ciążę było jak zawieszony wyrok śmierci. Po kilku zabiegach, powtarzanych co rok lub dwa, tragiczny koniec był niemal nieunikniony. Szczególnie, że „skrobankę” wykonywali partacze i oszuści, brudnymi narzędziami, bez żadnej kontroli i bez odpowiedzialności. I tak sytuacja wyglądała nie tylko na prowincji, ale też w nowoczesnej, europejskiej metropolii, za jaką starała się uchodzić Warszawa, o czym czytamy w książce Kamila Janickiego pt. „Epoka hipokryzji, seks i erotyka w przedwojennej Polsce”.
 
Brzemienność - śmiertelna choroba
Z protokołów sekcyjnych z lat 1920–1939, archiwizowanych w Katedrze Medycyny Sądowej na Uniwersytecie Jagiellońskim Collegium Medicum w Krakowie, wynika, że w Polsce na spędzenie płodu decydowały się głównie, młode kobiety, w wieku około 28 lat. 
Wywiady lekarskie prowadzono w przypadkach umierających pacjentek, które przeszły nielegalną aborcję i mogły jeszcze mówić.  Konając zeznały, że zabieg najczęściej przeprowadzała akuszerka. Ciężarne, których nie było stać aborcję,  próbowały na własną rękę spędzić płód. Najczęstszym sposobem było wstrzykiwanie do dróg rodnych płynu mającego wywołać poronienie – był to fenol lub karbol, woda z sodą oczyszczoną, alkohol lub niezdefiniowany proszek, który w jednym przypadku - denatka przez trzy dni z rzędu rozpuszczała w gorącej wodzie i wlewała do dróg rodnych. Kobiety skakały z drabiny albo ze stołów. Do macicy wkładano, druty, szpilki, w  pojedynczych przypadkach kleszczyki, gwóźdź, gęsie pióro, gumkę, gumową rurę, glaspapier (ówczesny papier ścierny) z trutką. Przedmioty te miały przebić worek owodniowy i wywołać poronienie. Poronienie miały wywoływać również gorące kąpiele, niektóre kobiety prosiły o pobicie w okolicy brzucha, tak mocne by uszkodzić rozwijająca się ciążę. Wiele z nich nie przeżyło tych zabiegów. 
Podczas sekcji zwłok, lekarze ustalili, że powikłania, które wywoływały śmierć u osób próbujących pozbyć się „problemu”, miały przeważnie charakter infekcyjny. Świadczyły o tym: ropa znaleziona w macicy, jajowodach, jajniku i miednicy mniejszej. Innym częstym przypadkiem, były uszkodzenia mechaniczne: rany pochwy i macicy, perforacja pochwy i macicy oraz ubytki błony śluzowej macicy. Zgon powodowało zapalenie otrzewnej i sepsa. Rzadziej krwotok, czy zatrucie.
Najbardziej tragiczny był przypadek kobiety, która zmarła na skutek nielegalnej aborcji, podczas gdy sekcja zwłok ujawniła, że nie była ona w ciąży. 
Jak szacują lekarze, w czasach międzywojennych, połowa kobiet, które poddawały się nielegalnej aborcji, nie przeżywało zabiegu.
 
Aborcja była zawsze
W Archiwum Medycyny Sądowej i Kryminologii w artykule „Śmiertelne powikłania nielegalnego spędzenia płodu w latach 1920–1939” w materiale archiwalnym Zakładu Medycyny Sądowej w Krakowie, lekarze napisali:
„Jednym z najstarszych źródeł informacji na temat aborcji są teksty chińskie sprzed 4500 lat. Przez tysiąclecia zmieniały się tylko sposoby oraz prawo. O spędzaniu płodu mowa jest w przysiędze Hipokratesa: Nikomu, nawet na żądanie, nie podam śmiercionośnej trucizny ani nikomu nie będę jej doradzał, podobnie też nie dam nigdy niewieście środka na poronienie. W starożytnej Europie do usunięcia ciąży najczęściej stosowano napary ziołowe, chociaż istnieją również zapisy o fizycznej interwencji. W starożytnym Rzymie płód nie był uważany za istotę ludzką, stąd aborcja była legalna. Wykonywano ją z powodów ekonomicznych i społecznych. Sytuacja zmieniła się diametralnie, gdy zaczęło szerzyć się chrześcijaństwo. Mimo iż w Biblii nie znajdziemy odniesień do aborcji, teolodzy orzekli, że płód zyskuje duszę już w łonie matki, zatem spędzenie go jest morderstwem. W średniowieczu poglądy te nadal obowiązywały, jednak ówczesne piśmiennictwo odnotowuje przypadki aborcji dokonywanej zwykle poprzez wypicie mikstury z kopru włoskiego, anyżu, kminu rzymskiego, szałwii i bylicy. Innym wymienianym sposobem były intensywne ćwiczenia fizyczne, szczególnie skakanie. Przypuszcza się, że w średniowieczu dokonywano też aborcji w bardzo brutalny sposób – poprzez celowe pobicie kobiety ciężarnej. W kolejnych wiekach niechciana ciąża była problemem kobiet rozwiązywanym przez kobiety – akuszerki. Owiane tajemnicą zabiegi były dokonywane niejednokrotnie w miejscach niespełniających medycznych standardów, co prowadziło do poważnych, często śmiertelnych konsekwencji. Dopiero w XX w., kiedy w większości krajów kobietom przyznano prawa wyborcze i zaczęto je traktować jak równoprawnych obywateli, problem został dostrzeżony. W drugiej połowie XX wieku kobiety żyjące w krajach komunistycznych mogły poddać się aborcji legalnie i bezpłatnie. Problem śmierci na skutek powikłań aborcyjnych istnieje do dziś. Szacuje się, że na całym świecie corocznie dokonywanych jest 19 milionów niebezpiecznych aborcji, co stanowi jeden zabieg na siedem żywych urodzeń. Co roku niemal 68 000 kobiet umiera z powodu niebezpiecznej aborcji. Jest to jedna z głównych przyczyn śmiertelności matek (13%).
W latach 30 XX w. w Wielkiej Brytanii, Niemczech i Polsce zauważono wzrost liczby wykonywanych niezgodnie z prawem aborcji oraz wynikających z nich komplikacji. Liga Narodów przyznała, że umieralność z powodu nielegalnego przerwania ciąży staje się istotniejszym problemem niż śmiertelność w trakcie porodu przebiegającym we właściwym terminie. W 1939 r. oszacowano, że w USA co roku umiera z powodu konsekwencji nielegalnego przerwania ciąży około 10 000 kobiet. Najwyższy wskaźnik śmiertelności odnotowano wśród kobiet w wieku 35–39 lat. W Polsce średnia wieku wynosiła 28 lat. W Anglii do wywołania poronienia wykorzystywano przede wszystkim metody instrumentalne: stosowano strzykawki, w szczególności strzykawkę Higgisona, i korę wiązu czerwonego. W Niemczech najpowszechniejszą metodą było wstrzyknięcie do macicy pod ciśnieniem płynu, zwykle wody z mydłem. Z naszych analiz wynika, że w międzywojennym Krakowie był to drugi co do częstości wykonywania sposób spędzania płodu – 7,92% przypadków.”
 
 
Źródła:
https://www.termedia.pl/Smiertelne-powiklania-nielegalnego-spedzenia-plodu-w-latach-1920-1939-w-materiale-archiwalnym-Zakladu-Medycyny-Sadowej-w-Krakowie,82,44146,1,0.html
 
https://wielkahistoria.pl/aborcja-w-ii-rp-za-spedzenie-plodu-grozilo-wiezienie-ale-i-tak-wykonywano-miliony-skrobanek/
https://ciekawostkihistoryczne.pl/2015/10/13/cztery-miliony-skrobanek-cala-prawda-o-aborcji-w-przedwojennej-polsce/
 
Wiktor Grzywo-Dąbrowski, Przerwanie ciąży z punktu widzenia społecznego, prawnego i lekarskiego, Książnica-Atlas, Warszawa-Lwów 1926.  Spędzenie płodu i dzieciobójstwo według projektu Kodeksu Karnego Komisji Kodyfikacyjnej Rz.-posp. Polskiej, „Lekarz Polski” 1932, nr 1. 
 
Irena Krzywicka, Wyznania gorszycielki, Czytelnik, Warszawa 1995. 
 
Grzywko-Dąbrowski W. Podręcznik medycyny sądowej dla studentów i lekarzy ze 159 rysunkami w tekście. Lekarski Instytut Naukowo-Wydawniczy, Warszawa 1948, 665-689.
 
Przybylski Z, Żaba C, Kordel K, Brodziak T. Śmiertelne powikłania w przypadkach przestępczego spędzania płodu na podstawie przypadków sekcjonowanych w poznańskim Zakładzie Medycyny Sądowej w latach 1922–1991. Post Med Sadowej Kryminol 1995; 2: 181-187.
 
Horska I. Zator powietrzny w czasie próby spędzenia płodu. Arch Med Sadowej Psych Sadowej Kryminol 1953; 5: 86-88.
 

Tagi:

aborcja ,  ciąża ,  historia ,  społeczeństwo , 

Kliknij, aby zamknąć artykuł i wrócić do strony głównej.

Polecane artykuły:

Podobne artykuły:

Powrót