Mam 45 lat i samodzielnie wychowuje 2 córki, od 2022 byłam w szczęśliwej relacji z moim ukochanym partnerem. Połączyły nas wspólne pasje i wspólnie spędzaliśmy większość czasu. Wielokrotnie planowaliśmy wspólne życie, oraz obydwoje byliśmy za sformalizowanie naszej relacji w niedługiej przyszłości. Traktowałam go jak mojego narzeczonego, chociaż z pierścionkiem czekał, aż wystarczająco zarobi. Ponieważ przez pewien czas miał problemy ze znalezieniem pracy, przeprowadził się do mojego domu. Potem załatwił sobie kontrakt budowlany i wyjechał na kilka tygodni. To było nasze pierwsze tak długie rozstanie od początku naszego związku. Dlatego też wkrótce przyjechałam w odwiedziny. Od pierwszego dnia wiedziałam że coś jest z nim „ nie tak”.
Był taki zimny i momentami ordynarny, swoim zachowaniem nie pokazywał, by mu zależało jakoś bardzo na moim komforcie.
Usprawiedliwiałam to wtedy jego ciągłą pracą i zmęczeniem. Równolegle z jego dziwnym zachowaniem, zaczęłam słabiej się czuć. Była to jednak wczesna wiosna, więc wszystko zrzuciłam na sezonowe stany po zimie.
Po powrocie do domu, narzeczony starał się zachowywać normalnie, lecz coraz częściej sabotował nasz związek, mówiąc niezbyt miłe słowa lub robił dziwne rzeczy. Coraz częściej miałam uczucie, że tylko udaje miłość. Brakowało dawnej czułości i troski z jego strony. W końcu znajomy z dawnych lat załatwił mu długo wyczekiwaną pracę za granicą.
Pojechałam znowu w odwiedziny, kawał drogi. Znad Bałtyku aż pod Wiedeń pociągiem.
Na miejscu przywitał mnie jeszcze bardziej oschły, niż poprzednio. Coraz gorzej reagowałam na jego zaczepki, dodatkowo na drugi dzień po przyjeździe dostałam wysokiej gorączki i bardzo źle się czułam. Pomimo to wyciągnął mnie ne męczącą wycieczkę. Partner całkowicie przestał liczyć się ze mną, działał jak całkowicie zaślepiony.
Kiedy próbowałam normalnie porozmawiać, mówił że „marudzę tylko„. Nie poznawałam go, jeszcze kilka tygodni wcześniej, nigdy by tak się nie zachował.
Zawsze był miły i uczynny, oczywiście każdy ma gorsze dni, ale wtedy zawsze się wspieraliśmy się. Było mi bardzo przykro i gdy kolejny raz zaczął mnie krytykować, spakowałam walizkę i kazałam odwieźć się na pociąg.
Całą drogę powrotną płakałam. Nie spodziewałam się wtedy, że to dopiero początek moich łez. Po kilku dniach zatęskniłam za ukochanym i napisałam do niego. On jednak stwierdził że nasze drogi się rozeszły i nie chce nie znać. Ból I tęsknota potrafią zatruć najbardziej słoneczny dzień.
Z zawodu jestem terapeutą, aby dawać wsparcie moim podopiecznym, sama muszę być w dobrej kondycji. Nigdy nie narzekałam na brak pracy, jestem skuteczna i pacjenci chętnie mnie polecali. Ale od maja stopniowo zaczęło zgłaszać się coraz mniej osób i odczułam to w domowym budżecie. Jestem samotną matką i zaczęłam się martwić. Miałam też dziwne myśli. Pisałam do partnera, pytałam czy ma kogoś i dzieliłam się tym, jak bardzo cierpię. Często dostaję napadów płaczu w miejscach publicznych, ponieważ przypomina mi się coś związanego z ukochanym.
W listopadzie zaczęła śnić mi się młoda kobieta, bardzo wściekła i zawsze źle nastawiona do mnie. Raz ścinała mi głowę, innym razem kopnęła mnie mocno w podbrzusze. Czułam się coraz gorzej. Poszłam do lekarza. Dwa tygodnie później dostałam diagnozę, nowotwór lewego jajnika i guz w macicy. Byłam całkowicie załamana, straciłam dom, ukochanego, pieniądze, a teraz jeszcze moje cenne zdrowie. Przyjaciółka, patrząc na moje cierpienie zasugerowała, że może ktoś mnie przeklina. Skorzystałam z pomocy osoby jasnowidzącej i zobaczyliśmy młodą kobietę z moich snów.
Czułam że partner jest z kimś, ale w mediach społecznościowych nie chwalił się żadnymi zdjęciami. Na początku grudnia jednak moja znajoma trafiła na trop i szybko puzzle się ułożyły. Winowajczyni to młodsza od niego kobieta.
Kiedy już znałam jej tożsamość, łatwo było dojść do tego, że mojego narzeczonego zaczęła osaczać już w lutym. Kiedy był na pierwszym wyjeździe, zaczęła do niego pisać. Dowiedziałam się też, że zaczęła zamawiać czarną magię na mnie.
Ja wiem, że ktoś może w to nie uwierzyć, ale klątwy istnieją. Dużo czytałam na ten temat, katoliccy egzorcyści też je zdejmują. Teraz w internecie można znaleźć różne wróżki, szamanki. Może nie zdają sobie sprawy, co czynią. Chciałbym moim listem ostrzec wszystkich przed korzystaniem z ich usług. Może się wydawać, że to niewinna zabawa, ale to potrafi zniszczyć życie człowieka i jego rodziny. Ja jestem przekonana o tym, że ta kobieta mnie przeklęła.
Ola
Klątwy istnieją?
Zmarły w 2016 r. ksiądz Gabriele Amorth rozróżniał wiele rodzajów rzucanych klątw i mogły one dotyczyć różnych sfer ludzkiego życia. Tak więc to, co często traktujemy jako wynik pecha czy niefortunnego zbiegu okoliczności, może być, jego zdaniem, efektem cudzej zawiści.
Ksiądz Gabriele Amorth był dziennikarzem znanym z licznych artykułów publikowanych na łamach tygodnika "Famiglia Cristiana". Zasłynął także jako redaktor naczelny miesięcznika "Madre di Dio". Był autorem artykułów z dziedziny mariologii; napisał też wiele książek o tematyce maryjnej.
Był członkiem Papieskiej Międzynarodowej Akademii Maryjnej. W 1985 r. został mianowany przez kardynała Ugo Polettiego egzorcystą Rzymu. Amorth ubolewał nad brakiem wykształconych odpowiednio egzorcystów i pod kierownictwem pasjonisty, ks. Candida Amantiniego, działał w dwóch kierunkach: przeprowadzanie egzorcyzmów i uświadamianie biskupom oraz kapłanom tej ogromnej potrzeby, której nie dostrzegali lub nie chcieli dostrzegać.
Amorth dużo publikował na temat opętania, pisał o czarach rzucanych na ludzi. W książce "Wyznania egzorcysty" podkreślał, że rzucanie czarów na niewinne osoby jest bardzo częstym przypadkiem. Odróżniał też czary od guseł i uroków. Jego zdaniem są cztery rodzaje obrzędów, które powodują opętanie złych duchem.
czarna magia;
przekleństwa lub złorzeczenia;
rzucenie na kogoś uroku wzrokiem;
gusła.
Amorth podkreślał, że Biblia stanowczo zakazuje takich praktyk, ale niestety stosowane są bardzo często, stąd też potrzeba wielu doświadczonych egzorcystów, by ludzi od opętania uwalniać. Przestrzegał przed przekleństwami i złorzeczeniami rzucanymi w obrębie rodziny. Jego zdaniem bowiem tam, gdzie zachodzi związek krwi, tam najczęściej się spełniają, a oczywiście ich źródłem jest zły duch.
Amorth święcie wierzył w rzucanie uroków przez złe spojrzenie. Twierdził, że podobnie jak z przekleństwem, jest to interwencja szatana, mająca służyć, aby komuś stało się zło. Ostrzegał, że trudno znaleźć sprawcę takiego czynu, co sprawia, że tym bardziej jesteśmy wobec niego bezbronni.
Bardzo poważnie traktował gusła, dzielił je na dwie grupy – podanie napoju czy jedzenia z domieszanymi składnikami, takimi jak np. krew menstruacyjna, prochy zmarłych czy zioła, drugi zaś poprzez zaczarowanie przedmiotów należących do konkretnej osoby. Obydwa sposoby traktował jednak w bardziej duchowy sposób, podkreślając, że nie tyle sam napar czy przedmiot szkodzi, ile życzenie zła.
Pauliści podają, że "Ksiądz Gabriele Amorth stawiał czoła diabłu, dzierżąc w prawej dłoni duży krzyż św. Benedykta (30x15 cm) i wystawiał długi język, by przy pomocy drwiących min zdenerwować go i zmusić do ucieczki". Czy w Watykanie trzymano by kogoś takiego, jeśli Kościół nie wierzyłby w czary i opętanie? A sam Amorth założył w 1990 r. we Włoszech Stowarzyszenie Egzorcystów, które w roku 1994 przekształciło się w stowarzyszenie międzynarodowe. Od roku 2000 aż do śmierci był jego honorowym przewodniczącym.
Jak więc widać, istnieje wiele rodzajów rzucanych klątw i mogą dotyczyć różnych sfer ludzkiego życia. I to, co często traktujemy jako wynik pecha czy niefortunnego zbiegu okoliczności, może być efektem cudzej zawiści...
Po hiszpańsku uroki rzucane oczami nazywają się "mal de ojos", co w dosłownym tłumaczeniu brzmi – "zło z oczu". W Polsce też mówimy, że ktoś krzywo na nas patrzy… A za krzywym spojrzeniem może czaić się klątwa, która nas dosięgnie. Jeśli więc czasami wydaje nam się, że mamy niefart, że wszystko się przeciwko nam sprzysięgło, może się okazać, że to wynik rzuconej na nas klątwy...
Jakie są symptomy rzucanych klątw i jak się wyzwolić? Kościół sugeruje modlitwę lub skorzystanie z usług egzorcysty. Są jednak i inne metody opisywane na stronach białej magii, które pomagają się od uroków uwolnić.
Można oczywiście kompletnie nie wierzyć ani watykańskiemu egzorcyście, ani współczesnym czarownicom (kult wicca jest nadal popularny), niemniej jednak podajemy metody na odegnanie czarów. Zostały zebrane na różnych stronach z Ameryki Południowej, gdzie wiara w czary oraz praktykowanie białej magii są na porządku dziennym
Jakie są rodzaje uroków?
1. Chroniczna choroba. Jedna osoba z rodziny ciągle choruje i choć nie są to choroby śmiertelne, jest wiecznym chorowaniem umęczona. Z reguły takie uroki pochodzą od kogoś z tej samej rodziny albo od sąsiadów czy bliskich znajomych. Zweryfikuj swoje kontakty i osoby w najbliższym otoczeniu! Jak się uwolnić? Potrzebujemy butelkę morskiej wody. Przez 12 dni kropimy nią codziennie łózko chorego.
2. Prześladuje cię pech. Cokolwiek nie zrobisz, nie wychodzi, jesteś wiecznie zmęczona, masz wszystkiego dosyć. Zaczynają się kłopoty w pracy, kłopoty finansowe… Najlepsze remedium - zerwij 3 świeże liście z kwiatka lub jakiegokolwiek drzewa, a potem je spal.
3. Urok na twój dom – wiecznie coś się niszczy, psuje, tłuczesz ulubione rzeczy. Przepalają się nowe żarówki, obijają się meble. Co zrobić? Zbierz jak najwięcej kolorowych kamieni i wstaw do szklanego naczynia. Ustaw w widocznym miejscu w domu.
4. Klątwa na zakochanych. Szczęśliwa dotąd para zaczyna się kłócić, z byle powodu są dyskusje, niesnaski, wszystko zaczyna się psuć. Czasami to wynik uroku rzuconego przez zazdrosną o cudze szczęście osobę. Co zrobić? Limonki, imbir i muszle morskie rozstawione w domu pomogą się z problemem uporać.
Źródło: https://www.paulus.org.pl/845,ks-gabriele-amorth