Partner: Logo KobietaXL.pl

Rafał podkreśla, że problemów małżeńskich z żoną raczej nie mają i w domu chętnie realizują wspólne pasje. Kochają kino, dobre koncerty, lubią city breaki. Ale dwutygodniowy, rodzinny urlop na Rodos okazał się porażką. Nie po raz pierwszy.

 

Mają dwie nastoletnie córki, 14-letnia Jola ma upodobania matki. 12-letnia Marta wdała się raczej w ojca. Jest zamknięta w w sobie, lubi dalekie spacery, górskie wędrówki.

 

- Ja kocham góry, lubię się włóczyć z plecakiem, spać w schroniskach, moja żona Beata musi mieć luksusowy hotel, najlepiej przy plaży i w okolicy masę sklepów, bo uwielbia zakupy. Jak jedziemy na weekend do jakiegoś miasta, musi zaliczyć galerię handlową. Ale mnie to nie przeszkadza wtedy, bo ja w tym czasie idę coś zwiedzać – mówi Rafał.

 

Co innego jednak dwa tygodnie na plaży. Dla niego i dla Marty to dramat. Jola może z matką godzinami wylegiwać się na leżaku, a wieczorami idą buszować po sklepach.

 

Między siostrami są stałe kłótnie, bo Marta jest pedantyczna, a Jola robi bałagan. Na wczasach mają wspólny pokój. Oczywiście w hotelu musi być świetne Wi-fi, tu akurat są zgodne. W dodatku Wi-fi w pokoju, bo inaczej nie chcą jechać. Rafał jest zmęczony szukaniem odpowiedniego hotelu.

 

- I plaża, i internet i sklepy wkoło. Wbrew pozorom pogodzenie tego wcale nie jest takie łatwe. W tym roku wydaliśmy ponad 10 tysięcy złotych na wyjazd i nikt nie był zadowolony. Marta siedziała w pokoju, bo było jej za gorąco, ja byłem do cna znudzony, a żona mi powiedziała, że też w takiej atmosferze nie odpoczywa, bo widzi, że mnie te wyjazdy męczą – opowiada Rafał.

 

Po powrocie do domu zaczęli na ten temat rozmawiać. Spokojnie, bez żadnych kłótni. Córki też zaprosili do dyskusji. Gremialnie uznali, że nie ma sensu by jedni drugim psuli wakacje. Beata w góry nie pojedzie, bo nie znosi chodzenia. Jola też woli luksusy i plażę. Marta dla odmiany chciałaby spędzać wakacje w ruchu.

 

- Ustaliliśmy, że w przyszłym roku zabieram Martę na trasę pielgrzymkową do Santiago de Compostela, nie żebyśmy byli tacy religijni, ale zawsze o tym marzyłem. Pójdziemy trasą północną, bo jest trochę górzysta. Marta już nie może się doczekać, trenujemy od kilku tygodni – mówi Rafał.

 

Beata z Jolą też mają plany. Uznały, że wyjadą w jakieś egzotyczne miejsce, oczywiście nad morzem, zaczynają wyprzedaż z szafy, żeby uzbierać na taki wyjazd pieniądze.

 

- Myślę, że uda nam się pogodzić przyjemne z pożytecznym, córki już są podekscytowane, to będą inne wakacje. Jak wyjdzie w praktyce to zobaczymy. Ale wszyscy są zadowoleni, może kiedyś pojedziemy na wspólny urlop, na razie to był taki ostatni wyjazd, nie będziemy się męczyć – mówi Rafał.

 

Janusz Koczberski, psycholog i terapeuta, mówi, że coraz więcej par spędza wakacje oddzielnie i nie ma w tym niczego złego.

 

- Wiele par rozdziela się podczas urlopu. Ona jedzie do spa z koleżanką, ona na ryby albo na łódkę – mówi. - To jest dobre wyjście, jeśli ludzie ufają sobie wzajemnie, nie podejrzewają żadnych niecnych pomysłów. Potem można na przykład wybrać się na kilka dni ze sobą wspólnie.

 

I dodaje, że nastoletnie dzieci też nie zawsze chcą już jechać z rodzicami.

 

– Branie ich na urlop, na który nie chcą z nami jechać nie jest najlepszym pomysłem. Często dzieci w tym wieku wolą jechać na obóz. Na wspólnych wakacjach będą myśleć, jak tu uwolnić się od „starych”. Albo nudzą się śmiertelnie – podkreśla.

 

Często jednak pokutuje stereotyp rodzinnych wakacji, zupełnie jak z reklamówek biur podróży. Uśmiechnięta rodzina, szczęśliwe dzieciaki. W praktyce, z wielu powodów, ten model nie ma szansy powodzenia. W hotelu jesteśmy wszyscy razem na małej powierzchni, do głosu dochodzą różne oczekiwania i różne interesy. Dzieci nie chcą robić tego, czego chcieliby rodzice, spędzają na przykład czas wyłącznie w pokoju, a przecież „nie po to wyjechały na drugi koniec Europy czy świata”.

 

- Ba, nawet jeśli dorośli pojadą we dwoje, wcale nie jest łatwo – mówi Koczberski. - Bo ona chce iść na plażę albo na zakupy, on woli oglądać mecz w pokoju. Chyba, że małżeństwo umie być razem, ale też osobno, czyli każde bez much w nosie chodzi swoimi ścieżkami.

 

 Ale to tylko pod warunkiem, że ludzie się dogadują i potrafią szanować wzajemnie. Inaczej wspólny urlop zamienia się w koszmar.

 

- W hotelowym pokoju, jak w soczewce skupiają się wtedy wszystkie pretensje, żale, zaszłości i relacje w związku. Nie ma sensu fundować sobie na siłę tego typu „atrakcji”. Nie ma przymusu spędzania wspólnych wakacji, oddzielne wyjazdy nie są niczym złym i nie świadczą o złym związku  - podkreśla psycholog.

 

 

Tagi:

Janusz Koczberski ,  wakacje ,  urlop , 

Kliknij, aby zamknąć artykuł i wrócić do strony głównej.

Polecane artykuły:

Podobne artykuły:

Powrót