Partner: Logo KobietaXL.pl

Zaczęło się od W. Był naszym znajomym, bliskim. Wspólne imprezy, bywaliśmy u siebie w domu. Był czas kiedy spotykaliśmy się nawet raz w tygodniu. W. lubił wypić, widzieliśmy go w różnych sytuacjach. Potem nasze drogi się rozeszły, ale nie z powodu konfliktów. Zwyczajnie, jak to w życiu, przestaje się mieć z różnymi ludźmi bardzo bliskie kontakty. W. był osobą znana, wpływową, tak to nazwijmy. Parę lat temu mój mąż miał problem, duży, poważny. Wiedzieliśmy, że W. mógłby pomóc go rozwiązać. I nie chodziło o żadne lewe interesy, łapówki, nic, co by narażało jego reputację. Wystarczyło, żeby wykonał jeden telefon.

Mąż jest taki, że nikogo nie poprosi. Zawsze ja musiałam wszystkie nieprzyjemne sprawy brać na swoje barki. Zadzwoniłam do W., nie był zbyt miły, ale zgodził się spotkać. Umówiliśmy się na parkingu pod jego praca, bo nie miał czasu nawet przyjąć mnie w gabinecie w swoim przeszklonym biurowcu. Przyjechałam sporo wcześniej, żeby go nie przegapić. Czekałam nerwowo. Przyjechał tym swoim wypasionym samochodem, w nieskazitelnym garniturze i równie nieskazitelnych butach. Rozmowa trwała krótko. W. powiedział, że nie pomoże, że nic nie może w tej sprawie zrobić. „Sorry, śpieszę się, no przykre to wszystko, przykre”, odwrócił się i poszedł. Patrzyłam na tył jego głowy i wierzcie mi, miotałam za nim w duchu najgorsze przekleństwa. Żal, smutek, upokorzenie, to wszystko sprawiło, że miałam o nim jak najgorsze myśli.

Daliśmy jakoś radę wyjść z opresji. Kilka miesięcy po tej historii W. nagle umarł. Młody, zdrowy z pozoru facet nie obudził się. Zawał albo wylew. Jak się o tym dowiedziałam, słabo mi się zrobiło. Przypomniał mi się tamten dzień i te wszystkie rzucane za nim złorzeczenia. Do dziś widzę tył jego głowy i słyszę te moje przekleństwa. Pewnie to przypadek, ale nie czułam się z tym dobrze. Nawet fatalnie. Na pogrzebie nie umiałam spojrzeć na jego żonę. Koszmar.

Ciągle o tym myślałam, kilka miesięcy później W. mi się przyśnił. Byliśmy we czwórkę, ja, on, mój mąż, jego żona, oglądaliśmy piękny zamek, który był na sprzedaż. Była cudowna pogoda, lato, lekki wietrzyk. W. się do mnie ani razu nie odezwał, ale był taki na luzie i tylko się do mnie uśmiechał. Pomyślałam, że jest tam, gdzie jest zadowolony i mi wybaczył. Po tym śnie odetchnęłam z ulgą, od śmierci W. minęło już z pięć lat. Postanowiłam sobie, że już nigdy nie będę na nikogo złorzeczyć. Ale życie jest życie…

Zaczęła się pandemia, moja firma, jak wiele innych zaczęła mieć problemy. Straciłam część pieniędzy, bo i klienci ich nie mieli. Pomyślałam wtedy o K., naszym dobrym znajomym, z którym nie tylko spotykaliśmy się towarzysko. Ja pomogłam K. w znacznym stopniu rozwinąć jego biznes. Bez wynagrodzenia, po koleżeńsku. K. miał możliwości, żeby mi pomóc. Mogłam dzięki niemu pozyskać nowych klientów. Pomyślałam, że przecież taka wdzięczność byłaby czymś normalnym. Był już lockdown, zadzwoniłam do niego. Ta rozmowa była straszna, zbył mnie, nie było mowy nawet o ludzkiej życzliwości. Prawie rzucił słuchawką. Siedziałam wpatrzona w telefon i znowu zaczęłam złorzeczyć. Życzyłam mu najgorszego, zupełnie bezwiednie, pełna żalu i goryczy. Naprawdę K. zrobił majątek w dużej mierze dzięki mojej bezinteresownej pomocy. Zastanawiałam się, jak można być tak niewdzięcznym. O sprawie z W. zapomniałam wtedy kompletnie.

Kilka miesięcy później byłam na swojej działce nad jeziorem. Pamiętam ten dzień jak dziś, był wyjątkowy upał. Zadzwoniła znajoma, żeby powiedzieć, że K. nie żyje. Nie zmarł na covid, miał jakiś błahy zabieg, doszło do powikłań. Zamarłam. Wróciła historia z W. i ostatnia rozmowa z K. Ten zimny ton, ten rodzaj pogardy. Przecież tak naprawdę nie życzyłam mu śmierci, ale niestety nie było mi też jakoś bardzo przykro.

Nigdy o tym nikomu nie mówiłam, ale przeczytałam artykuł o klątwach. Nie wiem, jak to wszystko rozumieć, być może to tylko zbieg okoliczności. A być może musimy się zastanowić komu i czego życzymy. Ja pozostanę z tym pytaniem już na zawsze.

 

Tagi:

klątwa ,  smierć , 

Kliknij, aby zamknąć artykuł i wrócić do strony głównej.

Polecane artykuły:

Podobne artykuły:

Powrót