Partner: Logo KobietaXL.pl

- Kiedy przestałam zamartwiać się dietą, zaczęłam uprawiać jogę, tańczyć salsę, kilogramy same zaczęły spadać– mówi. - Ale nie to jest dla mnie najważniejsze. Najważniejsze było to, że uwierzyłam w siebie.

 

Najpierw była krawcową

 

Zawsze uwielbiała szyć, przerabiać. Pierwszą pracownię otworzyła pod Lublinem. Skracała spodnie, zwężała spódnice, od czasu do czasu coś tam na miarę szyła. Ale marzenia były zupełnie inne. Tyle tylko, że trudno było uwierzyć, że mogą się spełnić.

- Nie dbałam o siebie – mówi. - Zapuszczona, w ogromnych lejbach, byle jakie włosy. Taka szara mysza. Nie wyglądałam na kobietę, która może osiągnąć sukces.

A jednak. Przeniosła pracownię do Lublina. Dalej przerabiała, skracała, zwężała. W głowie kiełkowały już różne pomysły. Ma zmysł artystyczny, zaczęła tworzyć biżuterię, szyć kolorowe torby. Pamięta jak w centrum handlowym w czasie dni otwartych wykupiła stoisko. Podeszła do niej kobieta, również spora XL-ka i zapytała nieśmiało, czy Marzena nie uszyłaby w jej rozmiarze wystawionej tuniki.

- Wzięłam kilka uszytych w moim zakładzie rzeczy – mówi Marzena - ot tak, na próbę. Oczywiście zgodziłam się tunikę uszyć, ale właśnie ta nieznajoma kobieta natchnęła mnie genialnym pomysłem.

 

Kiedy jest się grubą

 

Nikt nie chce być gruby i nie kocha upokorzeń nieuchronnie z tym związanych. Psychologowie rozróżniają dwa piętna – takie, które dyskwalifikuje albo może dyskwalifikować. To drugie to feler, który można ukryć. Tuszy zasłonić się nie da. Nie da się uniknąć ironicznych spojrzeń, nie da się nie usłyszeć złośliwych komentarzy.

I nie da się opisać, co się wtedy czuje – mówi Marzena. - Chodziłam z oczami wbitymi w chodnik, żeby tylko nie widzieć tych spojrzeń. Tak jak bym chciała być taka gruba.

Odchudzała się setki razy, chudła, tyła, chudła, tyła. W końcu powiedziała, dosyć. Jest jaka jest i też ma prawo do życia.

- Grubi ludzie są tłamszeni, tak jakby byli jacyś gorsi – mówi.- I zawsze będą obiektem kpiny, a nie zawsze jest się grubym z obżarstwa. Są różne choroby i leki, które powodują tuszę.

 

 

Będę projektantką

 

Przypadkowo spotkana kobieta natchnęła Marzenę pomysłem. Postanowiła zacząć projektować ubrania dla kobiet podobnych dla siebie.

- Bo jak jesteś gruba, to możesz kupić wyłącznie jakieś babciowe niekształtne worki – mówi. - A przecież grubsze kobiety też chcą wyglądać seksi i mieć na sobie ubrania, które są modne. Więc wymyśliłam sobie, że zacznę robić kolekcje dla puszystych.

Rosło grono zadowolonych klientek. Marzena wymyśliła rozmiar 64, którego nie ma na rynku.

- Mam klientkę, która ma 200 cm w biodrach – podkreśla. - Myślisz, że ona nie chce ładnie wyglądać.

Zareklamowała się w internecie, do pracowni zaczęły przychodzić nowe klientki.

- Były takie przypadki, że kobiety płakały mierząc moje ubrania – dodaje. - bo nigdy wcześniej w życiu nie miały na sobie za dużej  rzeczy.

Więc Marzena chciał, nie chciał wzięła na siebie jeszcze inna rolę. Pociesza, wspiera, dodaje hartu ducha. Puszyste potrzebują dowiedzieć się, że mają prawo do miejsca na ziemi, że mogą wyjść z ukrycia.

 

Marzena wchodzi na salony...

 

Kiedy już okrzepła, postanowiła pokazać się światu.

- Pomyślałam, że wyjdę z propozycjami do „lubelskiej kobiecej śmietanki”, wszak szyję wszystkie rozmiary – mówi. - Okazało się, że wpadłam w kwaśne mleko.

Na jednym ze spotkań, gdy mówiła o swoich planach, jedna z „projektantek” wybuchnęła ironicznym śmiechem. Wie, że była traktowana „per noga”, obgadywana za plecami, wyśmiewana.

- Och nawet niby bliskie mi osoby mówiły „Co ta tłusta krowa sobie wyobraża?” - wspomina Marzena. - Wszystkie inne to są projektantki, o mnie mówiło się per „krawcowa”. A ja znam te stylistki z bożej łaski. Jedna kupuje rzeczy w ciuchlandzie i doszywa swoje metki.

Miło nie było. Ale Marzena się nie załamała. Zrozumiała, że na salony już nie chce.

- Nie znoszę hipokryzji – mówi. I nie dam się traktować jakbym była gorsza. Bo nie jestem.

Postanowiła robić swoje i nie oglądać się na innych. Sama zorganizowała swój pokaz jesienno – zimowej kolekcji. Modelkami były zaprzyjaźnione klientki i panie, które u Marzeny szyją.

- Mówimy o sobie Efirki – śmieje się Marzena. - Myślę, że pokaz się podobał, bo dużo dziewczyn pisało później o nim na Facebooku.

Coraz śmielej pokazuje swoje kreacje na różnych eventach. Ostatnio zorganizowała gwiazdkowe dni otwarte w pracowni. Przyszło bardzo dużo klientek.

 

 

Efirki w strojach Marzeny, pierwsza z prawej Agnieszka Kownacka-Rogalska, modelka sizeplus

 

Kiedy tańczę....

 

Choć uwielbia taniec, jeszcze do niedawna bała się wyjść na parkiet.

- Zawsze myślałam, że się będą śmiali, szczególnie, że mój mąż jest raczej drobny – mówi. Ale kiedyś byliśmy w wąskim gronie znajomych, odważyłam się. Byli zachwyceni, że tak się ruszam i mam takie poczucie rytmu.

Więc teraz może tańczyć nawet na ulicy. Zresztą chodzi na salsę. Uprawia też jogę, którą uwielbia.

- Kiedy tańczę, niebo tańczy razem ze mną - śmieje się. Już zrzuciłam 38 kilogramów. Bez żadnej diety, bez wyrzeczeń.

Zmieniła image. Nie ma już dawnej zaniedbanej Marzeny. Jest pewna siebie kobieta, o ekstrawaganckiej fryzurze, z odpowiednio dobranym makijażem i w obowiązkowo w zaprojektowanych przez siebie ciuchach.

- Nie ma już tamtej Marzeny, zakompleksionej, zahukanej – mówi. Urodziła się zupełnie nowa kobieta. Dostałam ile trzeba po dupie, zrozumiałam, gdzie szukać przyjaciół. I najważniejsze – nic mnie już nie powstrzyma, żeby osiągnąć sukces. Bez względu na to, co inni mówią.

 

 

Marzena dawniej i dziś.

 

Magdalena Gorostiza

Nowe kolekcje Marzeny możecie kupić w jej sklepie wysyłkowym!

 

Tagi:

kobietaxl ,  Marzena Efir ,  otyłość ,  moda xl ,  styl , 

Kliknij, aby zamknąć artykuł i wrócić do strony głównej.

Polecane artykuły:

Podobne artykuły:

Powrót