Partner: Logo KobietaXL.pl

– Wyobraź sobie, że nie możesz założyć skarpet, bo w twojej głowie pojawia się myśl, że jak to zrobisz, to coś ci się stanie. Brzmi śmiesznie? Na pewno nie dla mnie – opowiada o codziennym koszmarze Patryk.

… a zaczęło się w dzieciństwie

Nasz bohater z pozoru wiedzie spokojne życie. Ma stabilną pracę, znajomych, różne zainteresowania. Jedna rzecz czyni jednak jego codzienność nieznośną – to nerwica natręctw. Choć obecnie jest w trakcie leczenia, to cały czas żyje w obawie, że natrętne myśli powrócą. Zdaniem Patryka wszystko zaczęło się już w dzieciństwie.

– Jako dziecko uwielbiałem bawić się klockami i resorakami. Zawsze, gdy kończyłem zabawę, liczyłem każdy klocek oraz każdy samochodzik i odkładałem na swoje miejsce. Wszystko musiało stać równo, symetrycznie – tłumaczy mężczyzna.

Jak twierdzi, takie podejście zawdzięcza swojej mamie, która bardzo mocno dbała o porządek w domu.

– Mama była pedantyczna aż do przesady. Myła okna co tydzień, a podłogę co drugi dzień. Wszystko zawsze musiało być uporządkowane – od ubrań po naczynia itp. – wspomina Patryk.

Nic więc dziwnego, że chłopak sam zaczął u siebie zauważać podobne zachowania.

– Nigdy nie położyłem się spać, gdy ciapy obok łóżka nie były równo ułożone. Sweter leżący na podłodze czy spodnie wiszące na krześle nie wchodziły w grę – opowiada nasz bohater.

Z czasem presja porządku zaczęła dotyczyć również spraw moralnych młodzieńca.

– Załóżmy, że zobaczyłem w filmie półnagą kobietę lub użyłem przekleństwa. Wyrzuty sumienia były tak silne, że musiałem wymyślać sobie rytuały, np. mruganie lub dotykanie jakiegoś przedmiotu trzy razy. Traktowałem jako rodzaj kary nałożonej na siebie, po której odbyciu czułem się wolny – mówi Patryk.

W pewnym momencie zdał sobie jednak sprawę, że taki rodzaj karania siebie zaczyna być dla niego uciążliwy. Pomógł mu wtedy pewien program telewizyjny.

– Oglądałem wówczas na Discovery program poświęcony przesądom i pojawiła się tam historia pewnej tenisistki, która przed każdym meczem klęczała w wannie. Wierzyła, że ten rytuał jej pomaga zwyciężać kolejne mecze. Po pewnym czasie rozpoznano u niej zaburzenia obsesyjno-kompulsyjne. Pomyślałem, że może i ja jestem na to chory – z tą myślą udał się do rodziców, by spytać, czy istnieje taka ewentualność.

– Oni powiedzieli tylko, że wymyślam sobie choroby i nie mam nerwicy natręctw, tylko jestem po prostu przesądny – dodaje.

Ktoś może powiedzieć, że zachowanie rodziców Patryka było skrajnie nieodpowiedzialne, tymczasem dla młodego chłopaka ich odpowiedź stanowiła źródło spokoju.

– Odczułem ulgę – szczerze przyznaje Patryk.

Koszmar

Kolejne lata zdawały się upływać Patrykowi w wolności od natręctw. Choć chłopakowi zdarzały się pojedyncze ataki natrętnych myśli, to nie utrudniały mu jednak życia codziennego. Ich nasilenie nastąpiło, kiedy skończył 16 lat.

– Na początku licem chciałem bardzo dobrze wypaść, jeśli chodzi o naukę. Poza pracą, którą wkładałem w uczenie się, zacząłem np. przed wejściem do klasy kilka razy dotykać ściany korytarza, a podczas klasówek musiałem koniecznie spojrzeć w okno sali lekcyjnej. Wierzyłem bowiem, że pomoże mi to dostać piątkę. Oczywiście starałem się robić to jak najbardziej dyskretnie, żeby nikt nie zauważył – tłumaczy mężczyzna.

Jego rytuały zaczęły się mnożyć.

– Jedząc np. zupę, zdarzało mi się wypluć jej zawartość, bo miałem jakąś złą myśl w momencie brania łyżki do ust. To samo działo się np., gdy myłem wieczorem zęby. Wypluwałem zawartość pasty i nakładałem ją jeszcze raz, bo przyszło mi do głowy, że jak tego nie zrobię, to stanie się coś złego – wspomina.

Chcesz mieć sukces w pracy, na randce lub boisz się o zdrowie bliskich? Włącz i wyłącz kilkakrotnie telewizor lub zakładaj ubrania nieskończoną ilość razy. Brzmi zabawnie? Nie dla kogoś, kto żyje tak codziennie. Uzależnienie swojego losu od tego typu czynności może być naprawdę niebezpieczne.

– Zakładasz i zdejmujesz kilka razy skarpetę, bo twoją głowę torpedują myśli w stylu – nie zrobisz tego, to umrze Ci ktoś bliski, stracisz pracę, dziewczyna cię rzuci. Wykonywanie prostych czynności staje się wtedy tak trudne, że w konsekwencji zaczynasz mieć problem z chodzeniem do pracy lub na zakupy, spotkaniami ze znajomymi, a nawet snem. Jeśli ktoś uważa, że to takie zabawne, to niech wyobrazi sobie, że dostaje ataku podczas jazdy samochodem lub w trakcie parzenia kawy – opowiada człowiek, który przeżył to wszystko na własnej skórze.

Poszukiwanie pomocy

Patryk wiedział, że takie życie może skończyć się tragedią. Postanowił więc udać się do psychiatry. Lekarz zdiagnozował u niego zaburzenia obsesyjno-kompulsyjne. Niedługo po usłyszeniu diagnozy nasz bohater rozpoczął leczenie. Wówczas to postanowił porozmawiać o tym otwarcie ze swoją mamą.

– Nie chciałem, by myślała, że mam do niej pretensje, bo przecież jej zamiłowanie do porządku nie było samo w sobie złe, choć również miało w sobie coś z natręctw. Bardziej przykro mi było z powodu tego, że w dzieciństwie strywializowali z tatą problem, który okazał się chorobą. Mama jednak wsparła mnie mocno i przyznała, że naprawdę nie zdawała sobie sprawy, że spotyka mnie aż tak duży koszmar – mówi mężczyzna.

Dziś wie, że może liczyć na wsparcie matki oraz reszty rodziny. Chce, by jego historia zwróciła uwagę na problem zaburzeń obsesyjno-kompulsyjnych.

– Współcześnie otwarcie mówi się o problemach psychicznych. Chciałbym, żeby równie głośno co np. o depresji mówiono o nerwicy natręctw. Ona naprawdę może zmienić życie człowieka w horror – wyjaśnia Patryk.

 

Elvis Strzelecki

Tagi:

depresja ,  życie , 

Kliknij, aby zamknąć artykuł i wrócić do strony głównej.

Polecane artykuły:

Podobne artykuły:

Powrót