Partner: Logo KobietaXL.pl

Alina miała 8 lat, kiedy jej ojciec zginął w wypadku. Jej młodsza siostra Beata zaledwie 2 latka. Matka została sama z małymi dziećmi. Bez rodziny, bez żadnego wsparcia.

- Emigrowali obydwoje z ojcem do miasta, ich rodzice zostali na wsi – mówi Alina. - Ojciec załatwił przydział na mieszkanie, tyle dobrego, że byli na swoim. Ale obydwoje dorabiali się powoli i pracowali bardzo ciężko.

Po śmierci ojca Alina musiała szybko wydorośleć. Kiedy dziś patrzy wstecz, to wie, że praktycznie nie miała dzieciństwa. Pomagała w domu, zajmowała się młodszą siostrą. Odprowadzała do przedszkola, zabierała do domu, karmiła.

- Wtedy czasy były inne, dziś pewnie nie pozwolono by na to, żeby dziecko zajmowało się dzieckiem, ale wtedy to była norma – wspomina Alina. - Obie z matką hołubiłyśmy Beatkę, była naszym oczkiem w głowie. I zawsze była inna niż ja, ciągle chciała więcej i więcej.

Wiejskie babcie zabierały dziewczynki na wakacje. Czasami przyjeżdżały do miasta w odwiedziny, objuczone koszami z wałówką. Reszta obowiązków spadała na matkę i na Alinę. Jakoś tak wyszło, że zwolniły ze wszystkiego Beatkę.

- Pewnie siłą rozpędu, zawsze traktowałyśmy ją jak maleńką dziewczynkę – opowiada Alina. - Chciałyśmy wyłącznie, żeby nie czuła braku ojca.

Alina skończyła już studia i zaczęła pracę, kiedy Beacie zamarzył się wyjazd na uczelnię do innego miasta. Pojechała, Alina, aby siostra mogła się tam utrzymać, dokładała ze swojej pensji.

- Nie wyprowadziłam się od matki. Życia sobie nie ułożyłam, zostałyśmy we dwie, Beata robiła karierę w innym mieście, ale też nigdy za mąż nie wyszła – mówi Alina.

Po jakimś czasie okazało się, że można mieszkanie wykupić od miasta. Matka złożyła stosowny wniosek i choć cena była dużo niższa od cen rynkowych, to dla obu kobiet był to nie lada wydatek.

- Zapytałam wtedy Beatę, czy się dorzuci. Powiedziała, że nie ma zamiaru, bo przecież my tam mieszkamy, ona z mieszkania nie korzysta – mówi Alina. - Na wykup poszły całe moje oszczędności.

Kiedy mieszkanie było już własnościowe, zabrały się powoli za remont. Wymiany wymagały choćby stare instalacje. Oszczędzając i żyjąc z ołówkiem w ręku, kobiety zrobiły prawdziwe cacko. Alina ma zmysł artystyczny i większość to były jej pomysły.

Lata biegły, Beata pojawiała się w domu czasami na święta. Lubiła podróżować, żyła swoim życiem.

- Mamie czasami było przykro, że wychuchana córeczka nie przejmuje się jej losem, rzadko dzwoni. Ale tłumaczyłam jej, że najważniejsze, aby Beata czuła się szczęśliwa – mówi Alina.

Czy ona sama była szczęśliwa? Nigdy chyba nie myślała o tym. Przyzwyczaiła się do życia z matką, przychodziła do wysprzątanego mieszkania, czekał na nią dobry obiad. Czasami wychodziła z koleżankami do kina, zabierała matkę na cmentarz, wychodziły do parku na spacer. Mieszkanie jest w centrum miasta, wszędzie blisko. Żyły sobie powoli, spokojnie. Alina czasami żałowała, że nie ma męża i dzieci. Ale też wiedziała, że gdyby ojciec nagle nie zginął, pewnie inaczej potoczyłoby się jej życie.

- Było, jak było, czasami tak się układa – wzdycha Alina ciężko. - Dla mnie gorsze jest to, co teraz robi moja siostra. Nie potrafię tego zrozumieć. To ja byłam z matką całe życie, a teraz ona chce połowy majątku!

Kilka lat temu matka się rozchorowała. Alina i z tym problemem mierzyła się sama. Beata może dzwoniła nieco częściej, ale nawet nie przyjechała, kiedy matka leżała w szpitalu.

- Zjawiła się przed samą śmiercią, mama już była wówczas nieprzytomna. Do końca pytała o ukochaną córkę. No ale Beata „nie miała czasu” wcześniej przyjechać – mówi Alina. - Za to szybko upomniała się o pieniądze.

Kilka dni po pogrzebie Beata zapowiedziała, że trzeba sprawę mieszkania załatwić. Bo sześćdziesiąt metrów kwadratowych w centrum warte jest teraz jakieś 600 tysięcy złotych. Alina oczy otworzyła ze zdumienia. Przypomniała siostrze, że ani nie dołożyła się do wykupu, ani nie zainwestowała w mieszkanie złotówki. Matką też się nie interesowała, to Alina w ostatnich latach dokładała do skromnej emerytury, żeby starczało na opłaty, jedzenie i leki. Beata pozostała jednak niewzruszona. Albo Alina ją spłaci, albo niech sprzeda mieszkanie i kupi sobie kawalerkę.

- Mnie się to w głowie nie mieści, całe życie tu mieszkam, włożyłam w to mieszkania lata pracy. Gdyby miało sto metrów, uznałabym sama, że jest dla mnie za duże, ale to raptem trzy pokoje z kuchnią – mówi Alina. - Myślę, że ja też po latach opieki nad matką mam prawo do jakiegoś komfortu?

Była już u prawnika, niewiele da się zrobić. Matka nie sporządziła testamentu, a i wtedy siostra miałaby prawo do zachowku, w takiej sytuacji do jednej czwartej mieszkania. Matka musiałby Beatę wydziedziczyć, a tego nie zrobiłaby nigdy.

- Mnie zresztą nawet do głowy nie przychodziło, żeby matka robiła testament, żebym musiała się zabezpieczać – mówi Alina. - Wydawałomi się, że własna siostra nie będzie mnie chciała wyrzucać z mieszkania, wiedząc jak wszystko wyglądało. Sama się nie wyprowadzę, sprzedawać mieszkania nie będę. Ruch jest po stronie Beaty, zobaczę, co zrobi. Ale moja historia niech będzie nauczką dla innych.

Magdalena Gorostiza

Imiona zostały zmienione.

 

 

Tagi:

matka ,  majątek ,  siostry ,  spadek ,  życie , 

Kliknij, aby zamknąć artykuł i wrócić do strony głównej.

Polecane artykuły:

Podobne artykuły:

Powrót