Partner: Logo KobietaXL.pl

Mąż Moniki zachwycony jej decyzją nie jest, ale ona postawiła sprawę krótko. Jeśli chce się solidaryzować ze swoja matką, najlepiej niech się do niej od razu wyprowadzi. Marek jest dorosły i samodzielny, a jak woli być dalej pod pantoflem mamusi, to Monika utrudniać mu tego nie będzie.

 

- Źle trafiła moja teściowa. Moja mama wychowała mnie na samodzielną i pewną siebie kobietę. I ja tak wychowam moją córkę. I nikt mi w tym nie przeszkodzi – podkreśla Monika.

 

Z teściową od początku relacje nie były łatwe. Jest osobą, jak to się mówi „starej daty”. Przywiązaną do stereotypów i tradycji. Że jak dziewczynka, to różowe sukieneczki i uśmiech na twarzy. Bo dziewczynkom nie wypada chodzić po drzewach albo „być niegrzeczną”. To tylko chłopcom wolno.

 

- Ale to jedna strona medalu, są i inne grzechy teściowej. Więc stwierdziłam, że dosyć. I tak długo starałam się być układna – mówi Monika.

 

Zagryzała zęby, żeby nie było konfliktu, poszła na kompromis. Ale dzban się przelał i teraz Monika jest już nieugięta.

 

Kiedy urodziła się Mela, Monika postanowiła zostać z nią w domu przez trzy lata. Chciała mieć kontakt z dzieckiem, nie czuła się przez to poszkodowana. Taki był jej wybór. Ma dobre wykształcenie i rzuciła świetną posadę. Bez zastanowienia, bo wiedziała, że na rynek zawsze wróci. Szczególnie, że rozwijała się nawet będąc z dzieckiem.

 

- Skończyłam w tym czasie kilka ważnych kursów on-line. Podniosłam kwalifikacje. Marek dobrze zarabia, stać nas było na to – opowiada Monika. - Jestem świetnie zorganizowana, dałam radę nawet z małym dzieckiem.

 

Ale teściowej to się nie podobało. Uważała, że jej syn ciężko tyra, żeby utrzymywać całą rodzinę, a Monika mogłaby mu pomóc. Wytykała Monice, że przecież są żłobki, że ona tez może pomóc, że szkoda zarobków Moniki na siedzenie w domu.

 

- I nieustannie krytykowała to, jak wychowuję Melę. Jak ją karmię, jak ubieram, jakie jej kupuję zabawki. Bo Mela ma i lalki i samochody i traktor – mówi Monika. - Chodzi w spodenkach, jeśli tego chce. Nie ubieram jej na siłę w koronkowe sukienki. Teściowa cały czas wyrzeka, że zwichruję dziecku umysł, że „wyrośnie z niej jakieś LGBT”.

 

Nie podobało się też teściowej, że Mela nie zna praktycznie smaku cukru, że nie dostaje słodkich napojów ani cukierków czy ciastek. Że nie ma mowy o śmieciowym jedzeniu, bo Monika uważa, że pierwsze lata są najważniejsze. Jeśli wpoi się dziecku odpowiednie zasady, to nie będzie potem miało problemów z nadwagą. Wystarczy tylko o to zadbać.

 

- Wysłuchiwałam, że katuję dziecko, że skazuję je na jakieś męki. Tłumaczyłam teściowej, że Mela nie tęskni za czekoladą, bo jej smaku nie zna. I nie jest tak, że ja się słodyczami objadam – wyjaśnia Monika. - U nas w domu nie kupuje się takich rzeczy.

 

Marek też przywykł do diety żony, dzięki temu od ślubu zrzucił ładnych parę kilo i inaczej wygląda, łatwiej mu się ruszać. Tak naprawdę odstępstwo od diety robi tylko dla swojej matki, kiedy idą do niej na święta lub na niedzielny obiad. Ale i wówczas Monika pilnuje, żeby Mela unikała jedzenia węglowodanów.

 

- Jedzenia u teściowej staram się unikać, ona gotuje bardzo tłusto, używa też za dużo maki. Dodaje ją nawet do zupy, co dla mnie jest bez sensu – mówi Monika. - Ale ja nie staram się prostować jej żywieniowych nawyków, niech je co chce, byleby szanowała mój sposób życia.

 

I dopóki Monika była z Melą w domu, pomimo napiętych stosunków, jakoś jeszcze było. Bo to teściowa przychodziła w odwiedziny do wnuczki. Kiedy jednak Mela skończyła trzy latka, Monika uznała, że czas na jej powrót do pracy. Mela od września poszła do przedszkola. Monika długo szukała odpowiedniego miejsca, znaleźli świetną, prywatną placówkę, prowadzoną metodą Montessori.

 

- Był tylko jeden problem, Marek pracuje zawsze do do godziny 18., są dni kiedy ja też muszę zostać w pracy dłużej – opowiada Monika. - Moja mama mieszka w innym mieście, nie może nam pomóc. Chciałam poszukać odpowiedniej opiekunki, żeby w te dni odbierała Melę. Ale teściowa zaoferowała pomoc i mąż mnie przekonał, że jeśli znajdziemy niańkę, to będzie obraza dla jego matki. Zgodziłam się, choć miałam przeczucie, że źle robię. Szybko się okazało, że miałam rację. I choć dałam teściowej szczegółowe instrukcje, jak z Melą ma postępować, zaczynałam nie poznawać własnego dziecka!

 

Bo mocno związana z Moniką Mela, nagle zaczęła matkę odpychać, a przepadać za babcią. W domu zaczęła kaprysić, że nie chce sprzątać zabawek, marudziła, że jest bardzo zmęczona, a mama każe jej tyle różnych rzeczy robić. Że woli iść do babci, bo tam robi, co zechce.

 

- Któregoś razu po wizycie u teściowej bardzo bolał ja brzuszek, potem zwymiotowała – opowiada Monika. - Szybko się okazało, że babcia karmi wnuczkę po swojemu. Kupuje jej ciastka z kremem, colę, czekoladę. I w dodatku zabroniła o tym mówić Meli, bo to „ich tajemnica”. No wtedy to już mną zatrzęsło. W dodatku teściowa wciskała Meli, że za dużo od niej wymagam, bo „małe dziewczynki nie muszą sprzątać, bo mają małe rączki”. Że to rolą matki jest dbać o porządek w domu. Generalnie nastawiała małą przeciwko mnie, kwestionowała moje decyzje i moje wybory. Przestałam się dziwić, skąd nagle ta miłość do babci.

 

Monika najpierw rozmówiła się z mężem. Zapowiedziała mu, że w tej sytuacji jego matka samodzielnych kontaktów z wnuczką mieć absolutnie nie może. Jedynym wyjściem są odwiedziny u nich w domu i to w obecności Moniki. Ale nie będzie żadnego odbierania Meli z przedszkola i zabierania jej do siebie do domu.

 

- Znalazłam zaufaną opiekunkę, to młoda dziewczyna, córka znajomych mojej znajomej. Studiuje psychologię i chętnie sobie dorabia. Umie stawiać Meli granice i nie kwestionuje moich decyzji – opowiada Monika. - A ja powoli odbudowuję właściwe relację z córką, które teściowa zdążyła w dwa miesiące zniszczyć.

 

W domu atmosfera jest jednak napięta, bo Marek nie potrafi stanąć murem za Moniką, co ona uważa za jego słabość. Jej zdaniem, kiedy facet zakłada swoją rodzinę, musi umieć odciąć pępowinę od matki. I często taka właśnie postawa synów eskaluje konflikt. Bo próbują usprawiedliwiać swoje matki, być może na osobności narzekają na swoje żony. A to sprawia, że teściowe okopują się na swoich pozycjach.

 

- Więc jak ja czytam o tych biednych teściowych, co synowe je tak prześladują i zabraniają kontaktów ze swoimi dziećmi, to chętnie zapytałabym je o to, czy szanowały zdanie synowych w kwestii wychowywania wnuków – mówi Monika. - Bo wiem, że moja teściowa też wśród swoich przyjaciółek psy na mnie wiesza i opowiada, jaka jestem bezduszna. Szkoda tylko, że nie widzi swoich grzechów.

 

Magdalena Gorostiza

 

Chcecie opowiedzieć swoja historię? Czekamy na wasze listy redakcja@kobietaxl.pl

 

Tagi:

teściowa ,  synowa ,  wnuczka ,  życie , 

Kliknij, aby zamknąć artykuł i wrócić do strony głównej.

Polecane artykuły:

Podobne artykuły:

Powrót