Partner: Logo KobietaXL.pl

Na śmierć było za wcześnie

 Kinga poznała Grześka u swojej ciotecznej siostry Basi. Jego dom znajdował się naprzeciwko jej domu i często wpadał do jej męża, pożyczyć jakieś narzędzia. Kinga u Basi często bywała, zaglądała do niej popołudniami, choć mieszkała na sąsiedniej wsi. Grzesiek właśnie wrócił z pracy za granicą i zajął się wykańczaniem swojej części domu, którą matka mu zapisała. Od słowa do słowa, zaczęli się ze sobą spotykać. Był inteligentny i bardzo pracowity. Znał się na budowlance i był dobrym mechanikiem. Dlatego też spodobał się rodzicom Kingi. Każdą maszynę potrafił naprawić, a na wsi taki człowiek to skarb. Pobrali się kiedy Kinga była w trzecim miesiącu ciąży. I wcale nie z tego powodu, bo ślub mieli w planach, dziecko jedynie przyspieszyło decyzję. Po ślubie zamieszkali w domu Grześka. Na pietrze. Na parterze teściowa z córką. Córka niedawno się rozwiodła. Wróciła do matki z dzieckiem.

 - Żyliśmy normalnie, bez żadnych kłótni. Ja wychowywałam Marysię, córka bawiła się z kuzynem – opowiada Kinga. - My na górze, oni na dole. Klatka była oddzielna, nikt nikomu nie wchodził w drogę.

Kiedy Marysia miała dwa latka, Grzesiek dostał rozległego zawału serca i zanim przyjechało pogotowie, już nie żył. Odszedł w wieku 35 lat.

 - Byłam wtedy w ósmym miesiącu drugiej ciąży i cudem było to, że pod wpływem szoku nie urodziłam przedwcześnie - opowiada Kinga. - Nie spodziewałam się jednak tego, co było dalej.

 

To był szok

 Jej teściowa nie miała żadnych uwag ani do niej, ani do Marysi. Wszystko było w jak najlepszym porządku. Byli jedną rodziną do dnia pogrzebu. Następnego ranka, teściowa przyszła do niej ze swoją córką i obie zażądały od Kingi, aby natychmiast się wynosiła. Nie po to teściowa postawiła ten dom, by jakieś przybłędy zabrały jej majątek.

 - Byłam w szoku. Nie dość, że wczoraj pochowałam męża, to dzisiaj teściowa wygania mnie na ulicę. Do głowy mi nie przyszło żeby cokolwiek jej zabierać. - mówi Kinga. - Poza tym przecież dziedziczyłyśmy z córka ą po mężu. A połowa domu była jego.

 Ale nie chciała żadnych kłótni. Potrzebowała tylko w spokoju dotrwać do porodu. Przyjechał jej ojciec i zabrał ją do domu. Urodziła syna. Została z dziećmi u rodziców.

 Marysia i Maciek chodzili do szkoły na wsi. Pomagali dziadkom w gospodarce. Maciek skończył technikum rolnicze i przejął gospodarkę od dziadków.  Marysia ukończyła szkołę krawiecką. Wyszła za mąż. Jej mąż Jasiek był budowlańcem i pracował w terenie. Do domu zjeżdżał tylko na niedziele. Dziadkowie namówili Marysię i Jaśka, żeby spróbowali zamieszkać w domu jej ojca i dokończyli to, co on zaczął. Przecież w końcu należy się jej po nim spadek. Marysia nie pamiętała ojca, ani tej całej sytuacji, która zaistniała po jego śmierci. Babci też praktycznie nie pamiętała.

- Powiedziałam córce, niech robi, co chce – mówi Kinga. - Ja zrzekłam się swojej część domu na jej rzecz, tak samo Maciek. Sprawa była prosta. Marysia została właścicielką połowy domu teściowej.

 

Spotkanie po latach

 Marysia pojechała sama na spotkanie z babcią. Prosiła Kingę, żeby z nią pojechała, ale nawet o tym nie chciała słyszeć.

- Po osiemnastu latach stanęły twarzą w twarz. Stara, nieporadna kobieta o trzęsących się rękach, stała w drzwiach i nie bardzo wiedziała co powiedzieć – mówi Kinga. - Marysia mówiła, że teściowa się rozpłakała.

 Mieszkała sama. Jej córka zmarła dwa lata wcześniej. Wnuk wyjechał, czasem ją odwiedza, ale bardzo rzadko. Kiedy dowiedziała się o planach Marysi zamieszkania w jej domu, tylko kiwnęła głową.

 Marysia razem z mężem, dokończyła to, czego jej ojciec nie zdążył. W suterenie otworzyła zakład krawiecki. Zajmuje się przeróbkami ubrań i szyciem firanek i nawet ma dużo klientów. Urodziła dziewczynkę Często babcia przychodziła do niej do pracowni i siadała w kącie. O tamtych czasach nie rozmawiały. Marysia ich nie pamięta, była zbyt mała. 

- Ale ja pamiętam i nie zapomnę – mówi Kinga. - I powiedziałam córce, że nie pojadę zobaczyć jej domu, póki teściowa żyje. Wnuczkę przywozili do mnie. Mam trochę żalu do córki, bo bliżej jej było do babki, niż do własnej matki. To było dla mnie przykre.

 Marysia namawiała matkę, by ta wyciągnęła rękę na zgodę. Kinga nigdy nie chciała. Kiedy teściowa umarła, nie poszła na jej pogrzeb. Dopiero po jakimś czasie pojechała do domu, z którego została wyrzucona.

- Nie mam z nim dobrych wspomnień, teściowej nie wybaczyłam i nie wybaczę nigdy – mówi Kinga. - Moja córka uważa, że warto czasami odpuścić. Ja nie potrafiłam.

 

Tagi:

teściowa ,  synowa ,  życie , 

Kliknij, aby zamknąć artykuł i wrócić do strony głównej.

Polecane artykuły:

Podobne artykuły:

Powrót