Partner: Logo KobietaXL.pl

Jestem gruby i mam tego świadomość, nie cieszy mnie mój wygląd widziany w lustrze. Z drugiej strony nie potrafię zacząć diety, nie potrafię schudnąć i chciałbym być akceptowany, bez względu na to ile ważę. Przeczytałem kiedyś u was artykuł o kobiecie, którą mąż nazywał grubą krową i wstydził się jej przed kolegami. Długo wahałem się, czy zabrać głos w tej sprawie, postanowiłem w końcu się na to odważyć.


Kiedy brałem ślub nie byłem bardzo szczupły, przy 178 cm wzrostu ważyłem prawie 90 kg. Nigdy nie byłem typem sportowca, ale starałem się dbać o siebie, jeść zdrowo, ruszać się. Mój ojciec jest zwalistym facetem, z brzuchem wiszącym ponad spodniami i wcale mi się to nie podoba, ani nie podobało. Nie przewidziałem jednak, że sam pójdę w jego ślady…


Jestem informatykiem, moja praca to krzesło i komputer. przed pandemią jeździłem do biura, siedziałem tam godzinami i z reguły nie miałem wiele do jedzenia. Zamawialiśmy wspólnie w pracy pizzę czy jakieś pierogi z dowozem. Raz dziennie. Pandemia wszystko zmieniła. Moja firma była na skraju upadku, właściciel musiał zwolnić kilka osób, zlikwidował biuro i naszą trójkę, która została odesłał na zdalną pracę do domu. Na początku byłem zadowolony, bo lubię być u siebie, najlepiej pracuje mi się w moim pokoju. Ale to był początek mojej drogi do otyłości. W domu jest kuchnia, a w kuchni lodówka. Ciągle do niej zaglądałem, kupowałem sobie słodycze. I tak jadłem nieustająco.


Moja żona jest bardzo szczupła, dba o siebie, lubi lekkostrawne posiłki. Te jej dania nie są dla mnie sycące. Ona cały czas pracuje poza domem, więc wpadłem na pomysł, żeby zamawiać sobie pizzę, którą uwielbiam. Wynoszę kartony po kryjomu, bo boję się  reakcji żony. Ale to jedzenie zrobiło swoje i zacząłem tyć. Po kilku miesiącach żona zwróciła mi uwagę, że rośnie mi brzuch, ciało robi się obwisłe. Jesteśmy pięć lat po ślubie, jestem młody i ona powiedziała, że chce, abym dobrze wyglądał. Dla niej to ważne, aby mieć zadbanego męża. Namawiała mnie na dietę, na ćwiczenia, bo teraz nie mam praktycznie ruchu. Przed pandemią graliśmy z kolegami w koszykówkę dwa razy w tygodniu. Z powodu lockdownu jakoś się to rozpełzło. Dwóch kolegów miało covid, nie mogą do siebie dojść, kilku bało się takiego bliskiego kontaktu. Nie gramy. A mnie się nie chce chodzić na spacery czy iść na siłownię.


Żona coraz częściej zwracała mi uwagę, dziś mówi wręcz, że wyglądam strasznie. Ważę ponad 120 kg i wiem, że coś powinienem z tym zrobić. Ale jej brutalne uwagi działają na mnie wręcz w odwrotnym kierunku. Dalej jem i dalej zamawiam sobie pizzę, jak nie mam jej w domu. Żona mówi, że się mnie wstydzi, nie chodzimy do łóżka. Powiedziała mi, że wyglądam jak spasiony knur i dopóki nie schudnę, nie będzie seksu. Jest mi przykro, bo wydawało mi się, że jesteśmy ze sobą na dobre i na złe. Zapytałem, czy jakbym się rozchorował, to by mnie rzuciła? Albo gdybym miał wypadek. Ona mówi, że to co innego, bo na to nie ma się wpływu. A na swoją wagę tak. Mam mieszane uczucia. Czasami w duchu przyznaję jej rację, czasami uważam, że powinna mnie akceptować takiego, jakim jestem. Szczerze mówiąc nie wiem sam, czy ja mam rację czy ona. Mnie moja waga też przeszkadza, zamieniłem się w swojego ojca. Brzuch mi wisi nad paskiem od spodni, stałem się mało atrakcyjnym facetem. Z tego powodu unikam spotkań z ludźmi, bo ci, którzy dawno mnie nie widzieli, nawet jesli nic nie mówią, swoja miną dają do zrozumienia, co o mnie myślą. Tak więc wygląd to nie tylko problem kobiet. Są tacy faceci jak ja, dla których to też przykra sprawa. Nie mam w sobie siły, by się odchudzać, a słowa żony wcale mnie nie motywują. Pracy nie zmienię, bo informatyka to moja pasja. I nie wiem, co mam zrobić.


Tadeusz





Tagi:

otyłość ,  związek ,  życie , 

Kliknij, aby zamknąć artykuł i wrócić do strony głównej.

Polecane artykuły:

Podobne artykuły:

Powrót