Partner: Logo KobietaXL.pl

Zawsze była babcią wspierająca, był czas, że to ona głównie pomagała młodym. Wnuki swoje uwielbia, one ją też kochają. Kiedy dziesięcioletni Staś dzwoni do niej z ukrycia i pyta, kiedy „bunia” ich odwiedzi, serce Bożeny pęka na kawałki. Marysia nie dzwoni, nie ma jeszcze swojego telefonu. I pewnie niedługo o babci zapomni.

 

Bożena do życia syna i synowej nigdy się nie wtrącała. Układy między nimi były bardzo poprawne.

 

- Wiadomo, ciągnęła syna w stronę swojej rodziny, ale córki zawsze mają lepszy związek z własną matką niż teściową – mówi Bożena.

 

Nawet wnuki dostały imiona po synowej dziadkach, choć byłoby miło, gdyby choć jedno dostało imię po jej matce czy ojcu. Ale nie komentowała, nie krytykowała, niczego nie dała ani jej ani synowi odczuć. To, że źle się dzieje w ich małżeństwie łatwo było zauważyć. Syn wpadał do rodziców coraz częściej, zostawiał wnuki i gdzieś wychodził. Albo szedł do swojego starego pokoju, kładł się na łóżku i milczał. Kiedyś w końcu nie wytrzymała i zapytała go, o co chodzi.

 

- Powiedział, że jego małżeństwo to nieporozumienie. Że strasznie się męczy w tym związku, że się zakochał w kim innym i myśli o rozwodzie – wzdycha Bożena.

 

Próbowała tłumaczyć, żeby się opamiętał. Ma dwójkę cudownych dzieci, jego żona też nie jest złą kobietą. Może bywa oschła, bywa zbyt pedantyczna, ale to nie jest powód, by tak znienacka nagle się rozstawać. Są znacznie gorsze cechy. Syn jednak tłumaczył, że w domu czuje się jak w wojsku, nakazy, zakazy, polecenia do wykonania. Owszem, synowa zawsze taka była, ale kiedyś patrzył na to przez palce. Teraz zaczęło mu to przeszkadzać.

 

- Mówiłam, że zauroczenie znika, że przychodzi szara rzeczywistość. Że to co nas bawiło w partnerze, może nagle wkurzać. Że będzie miał to samo w nowym związku za kilka lat, że dlatego jego decyzja jest kompletnie bez sensu. Ale syn nie chciał słuchać no i się rozeszli – mówi Bożena.

 

Ale przecież ich rozwód to sprawa między nimi. Ona i jej mąż byli, są dziadkami i nadal nimi będą. Z wnukami są bardzo związani, bo był okres, kiedy regularnie się nimi zajmowali.

 

- Zabieraliśmy dzieci ze żłobka i przedszkola, pół dnia były u nas. Matka synowej pracuje, nie bardzo mogła pomóc. Dla nas to była czysta przyjemność. Jeździliśmy z dziećmi na działkę, czasami w weekendy u nas spały. Byliśmy do dyspozycji, kiedy była potrzeba – wylicza Bożena.

 

Ma świadomość, że dla synowej rozwód musiał być szokiem. Nie wie, jak syn z nią rozmawiał, jak się rozstali. On sam przeniósł się do nich na jakiś czas. Teraz z tą nową kobietą wyjechał praktycznie na drugi koniec Polski. Bożena ma żal do niego, że tak zostawił dzieci, że się nimi nie zajmuje, że nie przyjeżdża.

 

- Powiedziałam mu o tym. On na to, że synowa i tak zapowiedziała, że od dzieci go odetnie. Twierdzi, że ją zna i wie, że słowa by dotrzymała, bo ma właśnie taki charakter. Że nie liczy się dobro dzieci, ale jej urażona ambicja. Więc wyjechał, ale dzwoni do Stasia i rozmawia, jak matka nie słyszy. Płaci też alimenty. Dla nas to wszystko jest straszne – wzdycha Bożena.

 

Już po rozwodzie zadzwoniła do synowej. Powiedziała jej, że nadal jako dziadkowie są do dyspozycji, że nie chce wnikać w układ między nią a synem, ale dzieci są zawsze mile widziane, że zawsze synowa może liczyć na pomoc.

 

- I przede wszystkim, że bardzo chcemy je regularnie widywać. Żeby nie winiła nas za całą tę sytuację, bo dla nas też jest niezrozumiała i bolesna. Ona warknęła, że jak mamy wychować wnuki, tak jak wychowaliśmy syna, to lepiej, żebyśmy nie mieli kontaktów z dziećmi. Że ona sobie nie życzy, nie chce mieć z naszą rodziną niczego wspólnego i mam się trzymać z daleka od wnuków – mówi Bożena.

 

Więc ona nie wie, co robić w tej sytuacji. Ma świadomość, że mogłaby przez sąd ustalić kontakty, ale dla niej to ostateczność. Obawia się tego, co matka dzieciom mówi na ich temat, o nich, dziadkach i o ich ojcu. Tęskni bardzo za dziećmi, synowa nie chce jednak słyszeć ani o żadnej pomocy finansowej, ani o prezentach. Kiedy Bożena zadzwoniła w sprawie urodzin Marysi, została obrzucona błotem.

 

- Zastanawiamy się nad mediacjami, ale czy ona przyjdzie? Jak jej wytłumaczyć, że robi krzywdę dzieciom? Bo ja już nawet nie chcę wspominać, o tym jak my się czujemy. Nie mogę odpowiadać za swojego syna. Też mi z tego powodu przykro. Ale jak dorosła kobieta może tak wykorzystywać dla swojej zemsty dzieci? Tego nie jestem w stanie zrozumieć – mówi Bożena.

 

Z utęsknieniem czeka na każdy telefon od wnuka. Poszłaby pod szkołę, żeby się z nim zobaczyć. Ale boi się synowej i nie chce kolejnych awantur. Zdjęcia wnuków stoją w domu na honorowym miejscu. Bożena wie, że dzieciaki musiały się przez te kilka miesięcy zmienić. Bardzo chciałaby móc je znowu przytulić. Ale czuje się kompletnie bezradna w całej tej sytuacji.

 

Magdalena Gorostiza

 

Imiona i niektóre szczegóły zostały zmienione

Tagi:

teściowa ,  synowa ,  wnuki ,  życie , 

Kliknij, aby zamknąć artykuł i wrócić do strony głównej.

Polecane artykuły:

Podobne artykuły:

Powrót