Partner: Logo KobietaXL.pl

Zostaliśmy nagle oderwani od codziennej rutyny. Jest zakaz wychodzenia z domu. Nie jest łatwo. Jak długo wytrwamy?

Tyle, ile będzie trzeba. Ludzie już zrozumieli, że to nie są żarty i większość przestrzega narzuconych restrykcji. Na naszych oczach zmienia się świat. Ten, który znamy, już raczej nie wróci. Myślę, że kult bywania, rozpasanej konsumpcji, kupowania bezrozumnego, jednak się skończy. Bo wyjdziemy też poturbowani ekonomicznie. Zaczniemy się zastanawiać nad tym, na co wydać ciężko zarobione pieniądze. Sądzę, że wrócą inne, bardziej konserwatywne wartości. Rodzina, dbałość o dom, samowystarczalność będziemy, mądrze gromadzić zapasy, mądrze gospodarować pieniędzmi. Ja już to nawet widzę, obserwowałam niedawno taką scenę w markecie, kiedy małżeństwo dyskutowało nad ilością zakupów i czy na pewno jest to im dziś już potrzebne. Wrócimy do takiego gospodarskiego myślenia.

 

Są więc dobre strony epidemii?

Jak się poszuka, to tak. Na przykład obudziła się taka egoistyczna solidarność. Proszę pamiętać, że ja egoizm, w przeciwieństwie do egocentryzmu, uważam za bardzo pożądaną cechę. Dlaczego egoistyczna? Bo nastawiona w dużej mierze na siebie. Jak uszyjemy czy podarujemy te maseczki, to może lekarze się nie zarażą i będzie komu pracować. Jak zrobimy zakupy seniorowi to nie wyjdzie z domu i nie zakazi połowy bloku. To solidarność, która służy innym, ale z tyłu głowy mamy własny interes. I też nie ma w tym niczego złego.

 

Większość jednak siedzi w domach. Czasami na małej powierzchni. Jak wytrwać?

No tak, tu już mogą zacząć się schody. Jeśli mamy rodzinę, w której jest prawdziwa bliskość, to problemu nie ma. Można razem sprzątać, gotować, bawić się z dziećmi, grać w planszówki, oglądać seriale. Ale jeśli bliskich relacji nie ma i nie ma też dokąd uciec, to zaczyna narastać napięcie. Tworzy się ciężka atmosfera, która gęstnieje. I mam już takie sygnały od pacjentów. Zaczyna dochodzić do przemocy, nie tylko psychicznej, ale też fizycznej. Bywa, że zaczynają się rękoczyny.

 

Mówi pan o patologicznych rodzinach?

Ma pani na myśli tzw. margines? Nie, ja nie o takich rodzinach mówię. W nich paradoksalnie wcale tak nie musi być, bo one skupione są na obchodzeniu zakazów, po to by dalej wieść życie, jakie wiodły. Choć oczywiście i tam taki też scenariusz jest bardzo możliwy. Ja raczej myślę o tych rodzinach, które mają tzw. wysoki status społeczny. Tam ta powłoczka „wysokiej kultury” opada jak łuski i teraz dochodzić może do prawdziwych dramatów. Pewna moja pacjentka opowiadała mi, jak całe życie podziwiała swoje wujostwo. Szanowani, wykształceni, kulturalni. Kiedy zamieszkała z nimi podczas studiów, okazało się, że wuj to zwykły cham, który bije ciotkę. Naprawdę jest dużo takich przypadków i ofiarom w tych związkach jest dziś szalenie trudno. Nie mają jak i gdzie się schronić. To bardzo ciężka sytuacja, wykańcza psychicznie i niewiele da się teraz zrobić.

 

A samotni single, im też chyba nie lekko?

O nich bym się nie martwił, oni sobie dadzą radę. Maja z reguły krąg znajomych, świetnie poruszają się w internecie, korzystają z Facebooka, z rożnych komunikatorów. W gorszej sytuacji są samotni, starsi ludzie.

 

A wydawać by się mogło, że przecież przywykli do samotności?

Jakaś część może tak, ale większość prowadziła jakieś życie towarzyskie. Kluby seniora, spotkania na kawę w marketach, uniwersytety trzeciego wieku itp. Teraz im to zabrano, a oni żyli od wyjścia do wyjścia. Z reguły nie są biegli w internecie. Więc jest dużo czasu. Na przemyślenia, na podsumowania. Dlaczego wyszło, tak jak wyszło? Czy mogło być inaczej? Oni już podsumowują całe życie, którego już przecież nie mogą zmienić. To mocno przygnębia w wielu przypadkach. Dlatego im jest najtrudniej w tej przymusowej izolacji.

 

Można im pomóc?

Tak, trzeba wspierać rozmową, dzwonić jak najczęściej. To nie jest wiele, ale na dziś nie ma innego wyjścia.

 

Epidemia sprawiła, że z niektórych wychodzą też najgorsze instynkty, kompleksy, hejt, agresja.

Tak jest zawsze w krańcowych sytuacjach, a trochę w takiej jesteśmy. W czasie próby widać, kto co ma w zanadrzu, co w ludziach naprawdę siedzi. To dotyczy głównie tych, którzy budują poczucie wartości na zewnętrznych atrybutach. Grzeją się w cieniu cudzej sławy, błyszczą na bankietach, lansują na Facebooku. Wirus odebrał im to wszystko. Więc muszą gdzieś wyładowywać swoje frustracje. Tego nie da się uniknąć.

 

Wyjdziemy z tej epidemii odmienieni? Świat stanie się naprawdę inny?

Dla wielu osób tak i to jest pocieszające. Sądzę, że naprawdę zmieni się hierarchia wartości. Ale oczywiście nie u wszystkich. Jedni zaczną świadomie z życia korzystać, dla innych życie na full to znowu będą modne gadżety albo doczepione włosy i tipsy w siedmiu kolorach. To będzie dla nich prawdziwe życie. Mam jednak nadzieje, że pozostaną w mniejszości. Tego bym sobie bardzo życzył.

 

Rozmawiała Magdalena Gorostiza

Tagi:

koronawirus ,  kwarantanna ,  Janusz Koczberski ,  izolacja , 

Kliknij, aby zamknąć artykuł i wrócić do strony głównej.

Polecane artykuły:

Podobne artykuły:

Powrót