Partner: Logo KobietaXL.pl

Dwadzieścia lat temu Mariola miała dwa wyjścia. Albo iść na ulicę i zarabiać własnym ciałem, albo spakować walizkę i jechać na Zachód za chlebem, zostawiając w Polsce nastoletnią córkę. Wybrała drugą opcję. Ma dzisiaj czyste sumienie, ale za to zmarnowane zdrowie i brak lat pracy do emerytury.

 

Słońce, plaża i Etna w tle

 

Kiedy Mariola straciła pracę, wraz z nią straciła ją większość mieszkańców jej rodzinnego miasteczka. Bo Mariola pracowała w jedynym zakładzie produkcyjnym, który właśnie ogłosił bankructwo. Mieszkała z szesnastoletnią córką i od dwóch lat była po rozwodzie. Mariola szukała innej pracy, ale razem z nią szukało jej wszyscy zwolnieni z zakładu. Odprawa i zasiłek dla bezrobotnych na długo nie wystarczyły, a żyć przecież trzeba i trzeba było opłacać rachunki. W desperacji już nie widziała innego wyjścia jak "wyjść na drogę". Wtedy znajoma Marioli powiedziała jej, że jej siostra szuka kogoś na zastępstwo, do opieki nad chorą staruszką na Sycylii. Mariola z tej propozycji skorzystała

 

- To miała być praca na zastępstwo. Wtedy nie myślałam, że moja włoska przygoda, będzie trwała w sumie 15 lat, o ile pracę opiekunki we Włoszech, można nazwać w ogóle przygodą. Pojechałam w nieznane i spędziłam u stóp Etny osiem długich lat. Tylko Sycylia przyjmowała Polki bez znajomości języka, ale też najmniej płaciła. Praca na czarno, 24-godziny na dobę, wliczając w to soboty i niedziele. Wolne dwa razy w tygodniu po cztery godziny. Niepłatny miesiąc urlopu raz w roku i to pod warunkiem, że się znalazło zastępstwo na swoje miejsce - opowiada Mariola

 

Nie było lekko

 

Kiedy Mariola wyjeżdżała na Sycylię, miała 37 lat. Znając temperament południowców, można śmiało powiedzieć, że jechała w paszczę lwa, ponieważ dla Włocha nie jest ważne, czy on ma 22, czy 92 lata. Natura mu podpowiada, że Gigi Amoroso, można być w każdym wieku. I w każdym wieku można podrywać kobiety, szczególnie, gdy są to słabo opłacane opiekunki z Polski. Dlatego Mariola wolała opiekować się starszymi paniami, chociaż wśród nich często jej się trafiały osoby, które trudno nazwać obdarzonymi empatią.

 

- Moja pierwsza podopieczna Benedetta, ważyła 160 kilogramów, co przy moich 70-ciu, pokazywało, kto w tej parze jest Goliatem. Rano toaleta, która zajmowała trzy godziny. Cztery ręczniki do górnej części ciała i tyle samo do dolnej. Mycie, kremowanie, obsypywanie talkiem każdej fałdy. Sama nie dawałam rady jej przekręcić na bok, pomagało mi w tym czworo domowników. Potem szykowanie posiłków, sprzątanie a wieczorem powtórka z rozrywki czyli trzy godziny wieczornej toalety. W nocy Benedetta też miała swoje życzenia, więc na sen zostawało cztery godziny - mówi Mariola

 

Następną podopieczną Marioli była 90-letnia Manuela. Na szczęście, kwalifikowała się do wagi lżejszej, ale za to potrafiła bardziej dokuczyć. Była bardzo religijna. Przy każdej zmianie jej garderoby, Mariola musiała pamiętać o relikwiach świętej Rity, czyli małych fragmentach sukni świętej, przypinanych agrafkami do garderoby Manueli. Podopieczna przez cały dzień trzymała w rękach różaniec, odmawiając koronkę do świętej Rity. Jeżeli coś Manueli nie pasowało, potrafiła tym różańcem zdzielić na oślep

Mariola szybko uczyła się języka włoskiego, w czym bardzo pomagał fakt, że innego nie słyszała. Czasem na tzw. "przepustce", czyli w czasie wolnych godzinach, spotykała się z innymi Polkami na rynku miasteczka

 

Będziesz moja, albo cię zastrzelę

 

Włoskich słów, głównie Mariola uczyła się z piosenek słyszanych w radiu. To było jej okno na świat. Mieszkańcy Sycylii, głównie ci starsi, mówili sycylijskim dialektem. Oba języki miały ze sobą tyle wspólnego, co mają polski i kaszubski.

 

Jej kolejną podopieczną była Lucia, drobna 70-letnia sympatyczna starsza pani. W przeciwieństwie do poprzednich, u Lucii niczego Marioli nie brakowało. W poprzednich domach czasami nie miała co jeść, tutaj miała wszystko, czego tylko chciała. Powodem takiego stanu rzeczy, było zauroczenie Mariolą, jakiemu uległ mąż Lucii, 72-letni Pipo. Starszy pan robił różne podchody, żeby zdobyć Mariolę. Nawet chciał jej zapisać dom nad morzem, aby tylko mu uległa. W końcu w akcie desperacji wyciągnął za którymś razem pistolet i wycelował nim w Mariolę

 

- Wieszałam wtedy zasłony w oknach. Stałam na drabince, gdy Pipo wszedł do pokoju. Znowu zaczął gadkę o swojej miłości do mnie. Kiedy mu znowu powiedziałam, że nic z tego nie będzie, wyjął z kieszeni pistolet i powiedział, że w takim razie mnie zastrzeli. Krzyknęłam wtedy do niego: To strzelaj. Jestem Polką i się nie boję! Na odgłos mojego krzyku, wpadł do pokoju syn Pipo. Zobaczył pistolet w rękach ojca i mu go wyrwał. Wyjął magazynek, a pistolet podał mi, żebym go gdzieś schowała. On sam nie mógł dotykać pistoletu, bo już raz był skazany za nielegalne posiadanie broni - opowiada Mariola

 

Byłam Marioliną

 

Włosi zwracając się do Marioli, mówili Mariolina. I ta forma jej imienia pozostała z nią praktycznie do końca pracy we Włoszech. Dźwiganie ciężkich, czasem bezwładnych ciał, spowodowało u Marioli schorzenie kręgosłupa. Czasem zazdrościła innym Polkom tego szczęścia, że trafiały na w miarę sprawne i samodzielne staruszki. Mariola takiego szczęścia nie miała. Zaciskała zęby, smarowała się różnego rodzaju maściami, łykała tabletki przeciwbólowe i pracowała, bo zwyczajnie musiała. Większą część swojego zarobku Mariola wysyłała córce do Polski. Ta opłacała za nie mieszkanie, studia, miała na własne wydatki. Z pieniędzy które Mariola zostawiała dla siebie, odkładała na bilet do Polski i na przyszłe wesele córki.

 

Czy było warto?

 

Ostatni wyjazd Marioli do Włoch był taki, jakiego zawsze zazdrościła innym Polkom. Opiekowała się 75-letnim Luciano. Co prawda był po wylewie, ale powrócił do sprawności i był samodzielny. Jedynym problemem, było dogadanie się z nim, ponieważ był prawie całkiem głuchy. Do obowiązków Marioli należało gotowanie, sprzątanie, pranie i robienie zakupów. Luciano był starym kawalerem, ale jego sympatią była Polka, za którą Mariola weszła na zastępstwo, więc ona sama miała spokój. Kiedy zastępstwo się skończyło, Mariola wróciła na stałe do Polski.

 

- Za moment minie dwadzieścia lat, kiedy moja noga, po raz pierwszy stanęła na Sycylii. Co z tego mam? To zależy jak na to spojrzeć. Wykształciłam córkę, utrzymałam swoje mieszkanie, wyprawiłam córce wesele. Oszczędności nie mam żadnych, no bo ile można odłożyć z 800 euro, opłacając mieszkanie, studia córki i jej życie w Polsce? Kwalifikuję się do operacji kręgosłupa i bywają takie dni, że nie mogę wstać z łóżka. Piętnaście lat pracy, które mi się nie zaliczają do emerytury, minęło jak z bicza strzelił. Mam II grupę inwalidzką i 720 złotych zasiłku socjalnego. Ale mam czyste sumienie, że nie musiałam się sprzedawać za pieniądze. Chociaż, gdyby się tak dobrze zastanowić, to czym było te piętnaście lat jak nie sprzedażą swojego ciała, tylko w zupełnie inny sposób? - pyta retorycznie Mariola.

 

 

Tagi:

opieka ,  życie , 

Kliknij, aby zamknąć artykuł i wrócić do strony głównej.

Polecane artykuły:

Podobne artykuły:

Powrót