Partner: Logo KobietaXL.pl

Oto jej historia:

„ Ja to pani opowiadam, bo nawet nie mam komu. Córce nie chcę, bo z jednej strony miałby może wyrzuty sumienia, z drugiej pewnie odrobinę satysfakcji. Ale żeby to wszystko wyjaśnić, muszę zacząć od początku. Wiele lat temu poznałam Alę, jest ode mnie kilka lat starsza. Już wówczas jej syn wyemigrował do Australii i Ala była sama. Miała daleką rodzinę, ale na drugim końcu Polski. Zaprzyjaźniłyśmy się, nawet bardzo. Ala często bywała w naszym domu. Obowiązkowo była zapraszana na święta. Wiadomo, syn daleko, do Australii nie da się ot tak wyskoczyć na kilka dni. Ala była tam w sumie może ze trzy razy. Narzekała na uciążliwą podróż, oni czasami przylatywali do Polski w wakacje.

No więc Ala była naszym gościem przy świątecznym stole zawsze. Moja córka za nią nie przepadała i często mówiła mi, że może choć raz spędzilibyśmy inaczej święta. Odmawiałam, rezygnowałam z różnych zaproszeń, żeby Ali nie zostawiać. Zawsze też to na mojej głowie były przygotowania. Ala przychodziła na gotowe, przynosiła najwyżej jakieś kupione ciasto. Czego jednak nie robi się w imię przyjaźni? Latami organizowałam święta, żeby Ala nie była samotna. Nawet wówczas, kiedy moja córka już wyszła za mąż i zdarzało jej się na święta wyjechać. Mąż mówił, żebyśmy posiedzieli w kapciach przy barszczyku sami. Ja jednak nawet dla naszej trójki organizowałam elegancką wigilię. 

Potem zmarł mój mąż i zostałam sama. Dalej szykowałam święta. Kiedy córka zapraszała mnie do siebie, zawsze wymuszałam również zaproszenie Ali. Córka nie była zachwycona, ale zapraszała ją przynajmniej na wigilię. Czasami spędzałam święta sama z Alą, bo bywało, że córka wyjeżdżała do teściów, ale gdzieś na narty. Taka to była od lat moja tradycja. I przekonanie, że nikt sam nie powinien siedzieć przy wigilijnym stole. 

W tym roku córka dużo wcześniej oznajmiła, że wyjeżdżają dla odmiany do ciepłych krajów. Nawet pytała, czy nie chciałabym z nimi polecieć. Odmówiłam, nawet nie ze względu tylko na Alę, dla mnie długie loty są męczące, tylko dwa razy wybrałam się na takie odległe wczasy. A mam już przecież swoje lata.

Byłam też przekonana, że jak zwykle święta spędzę z Alą. Jak zwykle, bo mamy już taką tradycję. Tymczasem Ala mi oznajmiła, że tym razem do Polski przylatuje jej rodzina. Syn, synowa, wnuczka z mężem i z dzieckiem. Będą już od połowy grudnia, wynajęli duży dom na miesiąc, żeby spędzić w nim rodzinne święta. No i Ala mnie przeprasza, ale wigilii nie spędzimy razem. Bo synowa chce, aby święta były tylko wśród rodziny, zaprasza też swojego brata i rodziców. A ja jestem dla nich obca. Szczerze mówiąc oniemiałam. Przecież to ja całe lata troszczyłam się o Alę, pomagałam jej, jak była chora, odwiedzałam w szpitalu, zastępowałam jej najbliższą rodzinę. Teraz nagle jestem obca? Przypomniałam sobie dyskusje z moją córką, która niekoniecznie chciała widzieć Alę przy świątecznym stole, rozmowy z nieżyjącym już mężem, który chciał wigilię spędzać na luzie. Moje wymuszanie na nich obecności Ali, którą traktowałam, jakby była moją siostrą. 

Nie jestem w stanie opisać, jak się czuję. Córka wylatuje lada moment, oczywiście powiedziałam jej, że nie będę sama w święta. Przede mną samotna wigilia, po raz pierwszy w życiu. Ale nawet nie to jest dla mnie najgorsze, ostatecznie jakoś to przeżyję. Nie mogę zrozumieć, że zostałam tak zostawiona sama sobie po tylu przezytych wspólnych latach. Że osoba, dla której tyle zrobiłam, mogła potraktować mnie w taki sposób.”

 

 

 

Tagi:

święta ,  samotność ,  życie , 

Kliknij, aby zamknąć artykuł i wrócić do strony głównej.

Polecane artykuły:

Podobne artykuły:

Powrót
Wyszukiwarka
Newsletter
zapisz