Partner: Logo KobietaXL.pl

Hobby nieco niezwykłe, ale związane bezpośrednio z pracą.

 

- Jakieś dziesięć lat temu zauważyłem, że kuny w mieście stały się prawdziwą zmorą. Dziś praktycznie co trzeci budynek, w którym robimy izolację, jest zasiedlony przez kunę – opowiada Andrzej Zbiciak.

 

Dlaczego kuny domowe pokochały miasto? Powodów jest kilka. Mają bardzo łatwy dostęp do pożywienia, ludzie zabierają im coraz więcej terenów i co najważniejsze, nowe technologie budowania sprawiły, że nasze domy są dla kun idealnym miejscem na gniazdo.

 

- Jeśli ktoś pamięta stare poddasza czy strychy, to wie, że to były przestrzenie otwarte. Widać było wewnętrzną stronę dachu, położoną izolację, można było w każdej chwili wejść do takiego pomieszczenia i kuny nie czuły się tam bezpiecznie – wyjaśnia Andrzej Zbiciak.

 

Dziś mamy poddasza mieszkalne. Wewnętrzną stronę dachu wykładamy płytami gipsowymi, które tworzą sufit. Do dachu i jego warstwy izolacyjnej dostępu od strony domu wówczas nie ma. Ta przestrzeń to dla kun wymarzone miejsce, bo człowiek tam nie zajrzy. Dlatego chętnie wiją sobie tam gniazda, znoszą śmieci, upolowane zwierzęta, nawet kubki po jogurtach. I biegają po gipsowych płytach, spędzając sen z oczu właścicielom budynku, czasami wręcz doprowadzając ich do rozstroju nerwowego.

 

- Mieliśmy klientkę, samotną panią mieszkającą w domu, która przez kunę nie mogła spać. Kuna zaczynała harce około godziny 22, kończyła o 3 nad ranem. Klientka miała wrażenie, że zaraz w płycie wygryzie dziurę i spadnie jej na głowę. Dostała takiej fobii, że musiała brać leki uspokajające – mówi Andrzej Zbiciak.

 

Robił remont u rodziny, która w ogóle zrezygnowała z mieszkania na górze. Kuna tak rozgrzebała wełnę, że dach stracił izolację. W lecie był żar, w zimie nie dało się góry domu ogrzać. Rodzina też nie wytrzymywała odgłosów biegania kuny po suficie. Mieszkali na dole do czasu remontu.

 

Tak wygląda izolacja dachu zamieszkałego przez kunę.

 

 

To też wynik działań kuny.

 

Pomimo swoich niewielkich rozmiarów, kuna domowa może wyrządzić w budynkach szkody idące w dziesiątki tysięcy złotych. Lubi też buszować też pod maską samochodów, niejednokrotnie przegryza tam różnego typu przewody. Na gniazda wybiera jednak zamknięte przestrzenie pod dachem. Wygryza i niszczy izolację, znosi różnorakie śmieci, ma tam również swoją toaletę.

 

Gniazdo kuny z resztkami piór po ptakach.

 

- U jednego z klientów kuna zrobiła sobie ubikację na włazie na poddasze. Z dołu niczego nie było widać, mało kto tam kiedy zaglądał. Kiedy klient pewnego razu właz otworzył, spadła na niego masa nieczystości. Smród był straszny, dom sprzątano kilka godzin i wietrzono równie długo – opowiada Andrzej Zbiciak.

 

Czasami klienci dostrzegają pojawienie się niechcianego lokatora, gdy na płycie gipsowej pojawiają się plamy moczu kuny. Andrzej Zbiciak podkreśla, że ile domów, tyle rożnych historii, finał niestety podobny – generalny remont dachu, wywożenie nieczystości i śmieci po kunie, wygryzionej wełny i kładzenie nowej izolacji. On sam preferuje pianę, która nie jest dla kun tak przyjazna z powodu zapachu jak i konsystencji.

 

Kompletnie zniszczony dach.

 

Zniszczony dach.

 

Do kryjówek kuny można dostać się w dwojaki sposób – od środka domu, demontując płyty z sufitu, lub od zewnątrz, od strony dachu. Każda metoda ma wady i zalety. Ta pierwsza jest tańsza, ale zapylenie domu jest straszne, góra wyłączona praktycznie z użytkowania i śmierdzące odpady po kunie trafiają najpierw do domu.

 

Odpady po kunie są szalenie śmierdzące.

 

Remont od strony dachu nie daje takiego bałaganu, ale jest znacznie droższy, trzeba zgrać dekarzy, ekipę budowlaną, mieć szczęście do pogody.

 

- Tak czy siak, to jest prawdziwa demolka, jakby na to nie patrzeć, są więc też osoby, które tolerują kunę w swoim domu. Wszystko zależy od indywidualnych wyborów – mówi Andrzej Zbiciak.

 

Są też i tacy klienci, którzy zrobią wszystko, aby kuny się pozbyć. To zręczne zwierzątko potrafi wspinać się po elewacji, przeskakiwać na dachy z drzew rosnących koło domu, omijając w ten sposób pastucha, podnosić gąsiory, dachówki, byle się do środka wcisnąć. Za nic też ma plastikowe czy delikatne drewniane podbitki. Kuny poczynają sobie coraz śmielej, można je zobaczyć na podwórku czy na ulicy. Nie boją się zwierząt domowych i opowieści o tym, że pies odstrasza kunę to tylko mity. Andrzej Zbiciak opowiada, że u jego znajomego dwa duże obronne psy kuny się zwyczajnie bały. Dlatego są klienci, którzy zrobią wszystko, aby kuny się z domu pozbyć.

 

Kuny są coraz bardziej zuchwałe. Zdjęcie Wikipedia/ public domain

 

- Rodzina, która uciekła z poddasza, złapała dwie kuny w pułapki. Pan domu wywiózł je daleko poza miejsce zamieszkania. Niestety, wróciły, nie wiadomo czy te same, czy nowe. Dlatego ta rodzina nie tylko wymieniła izolację. Założyli dodatkowo pastucha elektrycznego i ścięli drzewa w ogrodzie. Właścicielka płakała, jak te drzewa cięto, ale miała tak dosyć kun, że chciała mieć pewność, że dom będzie bezpieczny – opowiada Andrzej Zbiciak.

 

Dodaje też, że ponieważ większość oferowanych na rynku odstraszaczy na kuny nie jest w stu procentach skutecznych, warto dom przed nią zabezpieczyć już na etapie budowy. Wybrać metalową podbitkę, albo taką z grubych desek, zrezygnować z dachówek na rzecz choćby blacho dachówki, której kuna nie uniesie. Można zrobić na dachu pełne odeskowanie, które nie pozwoli kunie dostać się do środka, są też robione betonowe skośne dachy, które też świetnie chronią przed kunami.

 

- Warto o tym pomyśleć na etapie budowy, bo populacja kun w mieście nie maleje, a raczej jest ich coraz więcej, jak wynika z mojej obserwacji. A naprawdę, pozbycie się tego zwierzątka z domu może być związane z ogromnym wydatkiem – podkreśla Andrzej Zbiciak.

Tagi:

porady domowe ,  kuna , 

Kliknij, aby zamknąć artykuł i wrócić do strony głównej.

Polecane artykuły:

Podobne artykuły:

Powrót