Partner: Logo KobietaXL.pl

Przeczytałam tekst o wyjeździe z nieznajomą z Facebooka i chciałabym opisać moje dwie historie - jedna negatywna a druga pozytywna. Nie można generalizować, że zawsze jest źle, choć bywa okropnie.

Tu możecie przeczytać tekst o pechowym wyjeździe na narty: https://www.onet.pl/styl-zycia/kobietaxl/pojechalam-z-nieznajoma-na-narty-to-byl-horror/yz3k6r2,30bc1058

Zacznę od koszmaru. Jestem wielbicielką Kaukazu, podobnie jak autorka tekstu o nartach, singielką. Na jednej z grup podróżniczych na Facebooku dałam ogłoszenie o wyjeździe do Gruzji i Azerbejdżanu. Najpierw zgłosiła się prawniczka, że tak, jest zainteresowana. Sporo pisałyśmy i wydawała się fajną osobą. Zaczęło się planowanie. Cały program wyjazdu dostała rozpisany punkt po punkcie, każdy nocleg, każdy najdrobniejszy wydatek. Nawet nie zaproponowała, że z czymkolwiek mi pomoże. Ponoć miała znać angielski, żebyśmy mogły się uzupełniać, bo ja znam świetnie rosyjski. Już przy wizie elektronicznej do Azerbejdżanu dziewczyna miała problem. No nic, i to pomogłam jej wypełnić. Niedługo przed wyjazdem dołączyła do nas trzecia dziewczyna, pani kierownik uzależniona od operacji plastycznych. Wyjazd zaczął się z problemami, bo pani prawniczce wykoleił się pociąg. Całą drogę na lotnisko organizowałyśmy jej transport, żeby tylko udało jej się zdążyć na lot. Miałyśmy zarezerwowane noclegi w różnym standardzie, ale wszystkie w tej samej cenie, większość w konfiguracji łóżko dwuosobowe i jednoosobowe. Zaraz po przylocie miss operacji plastycznych, nawet nas nie pytając zajęła dla siebie łóżko pojedyncze. Pierwszy spacer po Tbilisi zaczął się od jęczenia, po co tyle chodzimy, a wyjazd miał być aktywny, o czym wyraźnie było w ogłoszeniu. Panie rozmawiały głównie ze sobą, mnie ignorując i traktując jako darmowego tłumacza i organizatora. Kolejnego dnia pojawił się nasz kierowca, przemiły chłopak, znający trochę język polski. Panie traktowały go z wyższością i pogardą, nawet nie próbowały nawiązać z nim kontaktu. Miss botoksu oczywiście zajęła w aucie najlepsze miejsce, utrudniając mi kontakt z naszym kierowcą, którego musiałam rozpraszać, przekazując mu z tylnego siedzenia wskazówki. Parę razy prosił, żebyśmy zamieniły się miejscami, ale damulka była niewzruszona. Gruzja to kraj konserwatywny, kobieta powinna ubierać się skromnie, a przy wejściach do cerkwi obowiązuje dress code - kobieta powinna być w spódnicy lub mieć chustę imitującą spódnicę. Pani prawniczka, fakt, że o nienagannej figurze, miała za nic ten fakt, nie tylko, że strzeliła focha kiedy kazano jej opuścić cerkiew do której weszła w leginsach, tak obcisłych, że nie tylko bieliznę było spod nich widać. Na kolejnym noclegu w tzw. domu gościnnym u gruzińskiej rodziny, chodziła po całym domu w prześwitującej koronkowej bieliźnie, jakby to było coś najnormalniejszego w świecie i nie tylko nie przeszkadzali jej mieszkający tam razem z nami mężczyźni, to jeszcze stanowiło to dla niej dodatkową zachętę. Podczas wieczornej imprezy spiła się na umór, drąc się pół nocy, mając za nic, że inne osoby nocujące na tej kwaterze chciałyby pospać. Tym bardziej, że panowie o świcie wychodzili atakować pobliski pięciotysięcznik. Już wtedy zaczęły się jakieś chore rywalizacje z jej strony, że ona jest samicą alfa, a ja głupią gęsią. Wyszłam z domu i pół nocy przesiedziałam na zewnątrz, żeby trochę ochłonąć. Panie były tak nieogarnięte życiowo, że nawet wymiany w kantorze nie potrafiły zrobić samodzielnie. Nagle obskoczyły kierowcę, kiedy okazało się, że jest też fotografem i może im zrobić fajne zdjęcia na Facebooka. Mnie całkowicie ignorowały i izolowały. Trzeciego dnia pojechaliśmy do kolejnego miasta, nocleg miałyśmy w luksusowym hotelu, który dopiero się otworzył i oferował rewelacyjną cenę identyczną jak we wszystkich innych naszych miejscówkach, ale okazało się, że panie nawet nie raczyły zainteresować się tym wszystkim, co im przesyłałam na etapie organizacji wyjazdu. Miss botox rzuciła się na mnie z pięściami i wyzwiskami od najgorszych, że jak ja śmiałam zamówić tak drogi hotel. Wyszłam z pokoju i rozryczałam się. Za cały mój poświęcony czas na organizację, w którą nawet nie raczyły się włączyć, mimo to były o wszystkim informowane przed wyjazdem, o każdej cenie, o każdym punkcie programu, spotkało mnie chamstwo, agresja i obelgi. Zmęczona i upodlona zasnęłam. Kiedy się obudziłam okazało się, że panie zabrały kierowcę wmawiając mu, że ja zrezygnowałam i pojechały zwiedzać beze mnie. Mój próg wytrzymałości został przekroczony. Próbowałam kupić bilet powrotny do kraju, ale okazało się, że najbliższe dni są wyprzedane. Znalazłam taksówkę, żeby wrócić choć do Tbilisi i pozbyć się towarzystwa damulek. Po powrocie ze zwiedzania wręczyłam naszemu kierowcy sporą sumę pieniędzy z prośbą, żeby zajął się nimi, a ja rezygnuję z dalszego wyjazdu. Boże jakież było oburzenie, okazało się, że panie nie mają bladego pojęcia ani jaki jest plan wyjazdu, ani gdzie są kolejne noclegi. Do dziś nie wiem, jak można być tak nieodpowiedzialnym! Wszystkie dane przekazałam kierowcy, a sama wsiadłam do taksówki. Mój plan był taki, żeby wrócić do Tbilisi i poczekać na dzień wylotu. I tu spotkała mnie miła niespodzianka, mój taksówkarz okazał się przesympatycznym człowiekiem. Kiedy opowiedziałam mu pokrótce historię mojego "super" urlopu, nie tylko zwiózł mnie do Tbilisi, ale przenocował u rodziny w mieście i następnego dnia zabrał w kolejne miejsce z mojego planu wyjazdu. Ta sytuacja dodała mi skrzydeł. Zamiast zostać w Tbilisi ponad tydzień w oczekiwaniu na powrotny lot, postanowiłam zrobić użytek z wizy do Azerbejdżanu, kupiłam bilet na nocny pociąg i rano obudziłam się w bajecznym Baku. Tak zaczęła się moja pierwsza samotna podróż. O tym co spotkało mnie w Azerbejdżanie, mogłabym napisać powieść. Nie tylko zwiedziłam Baku i najbliższe okolica, które obejmował pierwotny plan wyprawy, ale zwiedziłam najważniejsze miejsca w całym Azerbejdżanie z magiczną wioska Xinalq na czele. Był to najlepszy wyjazd w moim życiu, prawdziwa baśń z Tysiąca i jednej nocy, choć tak fatalnie rozpoczęty.

Ale była też historia pozytywna. Jako, że łatwo się nie zrażam, kolejnego roku zamieściłam podobne ogłoszenie. Zgłosiła się dziewczyna, która nie tylko, że z mety kupiła bilet, to we wszystko się angażowała, wyszukiwała noclegi. Mało tego, kiedy kierowca, który miał nam towarzyszyć w najpiękniejszej części wyjazdu, porzucił nas tuż przed wylotem, to ona łagodziła problem i uznała, że zobaczymy coś innego, jeśli nie uda się tego. Jej pozytywne nastawienie spowodowało, że moje zaangażowanie w realizację pierwotnego programu osiągnęło zenit. Przy pomocy gruzińskich przyjaciół znalazłam nowego kierowcę, a do tego zrobiłam jej piękną objazdówkę przez całą Armenię. I choć obie mamy zupełnie inne charaktery i osobowości, to te 19 dni razem były jednymi z najlepszych podróży, jakie przeżyłam i to właśnie dzięki jej towarzystwu i pozytywnej energii. Zasłużyła swoim zachowaniem i nastawieniem na wszystkie wyjątkowe miejsca, w które ją zabrałam i na wszystkie wspaniale przygody, które razem przeżyłyśmy. Życzę wszystkim tak fantastycznych towarzyszy podróży!

Nie można generalizować, na grupach podróżniczych można spotkać i wyjątkowe kreatury i fantastycznych ludzi, jak i w życiu. 

Pozdrawiam serdecznie

Czytelniczka

 

Tagi:

koszmarny urlop ,  wakacje ,  życie , 

Kliknij, aby zamknąć artykuł i wrócić do strony głównej.

Polecane artykuły:

Podobne artykuły:

Powrót
Wyszukiwarka
Newsletter
zapisz