Partner: Logo KobietaXL.pl

Anna po zakupy czasami chodzi trzy razy dziennie. Wszyscy piją dużo wody, a mieszkają na trzecim piętrze bez windy. Ma chore serce i problemy z kręgosłupem, a tu trzeba zataszczyć czasami każdego dnia tylko 5 litrów mineralnej. A przecież gdzie reszta? Jedzenie, chemia?

W jednym pokoju leży mąż, w drugim leży córka. Nie pomagają, nie dokładają się do utrzymania domu. Córka ma podobno depresje, mąż nie ma siły. Przez covid. Ale Anna podkreśla, że nawet się nie stara siły odzyskać, bo tak przecież wygodniej.

- Mojego życia już nie ma, rozpłynęło się jak bałwanek na wiosnę. Nie wiem, jak to się stało, ale wiem, że sama sobie jestem winna. I opowiadam to innym kobietom ku przestrodze - mówi.

Jest na emeryturze, wykładała na uczelni. Uwielbiała swoją pracę i swoich studentów. Pasjonowała ją historia starożytna. Drobna, w kwiecistej sukience, ma w sobie dużo godności. I dużo, bardzo dużo smutku.

Siedzimy w patio małej kawiarenki. W kamiennych donicach pysznią się kwiaty, oświetlone mocno słońcem.

- Dawno nigdzie nie wychodziłam, a ten widok przypomina mi moje kochane Ateny, gdzie często jeździłam na stypendia - wzdycha Anna.

Bo do Aten już raczej nie wróci, nie będzie już nowych studentów. Zostało dreptanie po domu i obsługiwanie męża i córki. Jedynaczki, która miała wszystko podane na tacy, bo Anna tylko chciała, żeby córka poświęciła się nauce.

- Opłaciłam jej prywatne studia. Z własnej kieszeni, bo mąż nigdy specjalnie do utrzymania domu nie dokładał. Uważał, że skoro są darmowe uczelnie, to płacenie za naukę nie ma sensu. Teraz widzę, że może miał rację, moje wysiłki i tak poszły na marne - mówi Anna.

Córka po studiach zamieszkała z chłopakiem, wyjechała z domu do stolicy. Tam miała robić karierę, układać sobie życie. Niedługo przed pandemią wróciła do domu, przywożąc ze sobą wszystkie swoje rzeczy. Miało być na chwilę niebawem miną dwa lata.

- Najpierw dochodziła do siebie po nieudanym związku, rozumiałam, że musi się otrząsnąć, nie szukała pracy, całymi dniami leżała w pokoju ze słuchawkami na uszach. W końcu przyszła pandemia i uznała, że i tak pracy nie zajdzie. Więc dalej siedzi w domu, jest na moim garnuszku - opowiada Anna.

Co gorsza, nie ma sobie żadnego poczucia obowiązku, nie widzi potrzeby, żeby w czymkolwiek wyręczyć matkę. Nie sprzątnie, nie pójdzie po zakupy, nie wyniesie nawet śmieci. Jedyne czego chce od Anny to pieniądze.

Dziś Anna się głowi, jak do tego doszło, jak mogła wychować takie dziecko. Ona sama prowadziła dom od 15 roku życia. Ojciec umarł, zostały same z matką, było im ciężko. Matka pracowała na dwóch etatach, Anna bez proszenia przejęła na siebie domowe obowiązki, sprzątała, pucowała, prała, prasowała. Za pierwszą pensję nie kupiła sukienki, ale nowe zasłony do kuchni.

- Uważasz, że to w porządku, że piętnastolatka powinna brać na swoje barki cały dom? Rozumiem, że ma pomagać, ale wyręczać matkę we wszystkim? - pytam Annę.

- Nigdy tak o tym nie myślałam, teraz mi uświadamiasz, że może to nie było do końca OK, ale wtedy wydawało mi się zupełnie normalne – odpowiada zamyślona. I dodaje, że być może właśnie dlatego swoją córkę zwolniła z wszystkich obowiązków.

- Myślałam jednak naiwnie, że poczucie przyzwoitości przenosi się w genach. Ale pewnie ona ma geny po ojcu - wzdycha smutno Anna.

Chwilę oddechu w swoim życiu miała tylko wtedy, gdy córka na stałe wyprowadziła się z domu. Mąż jeszcze była na chodzie, prowadził jakieś interesy i często wyjeżdżał. Anna wracała po zajęciach do domu, pielęgnowała swoje mieszkanie, siadała potem na balkonie z książką. Radość jednak trwała krótko, bo rozchorowała się matka.

- Jestem jedynaczka, na mnie spoczął ciężar opieki. Całe lata szukałam opiekunek, jeździłam do niej codziennie, dokładałam do jej emerytury ze swojej pensji. To był straszny czas, byłam ogromnie wyczerpana, bo musiałam o dwa domy zadbać – opowiada Anna.

Kiedy już nie dała rady, poszukała dobrego domu opieki. Niestety, był odległy o kilkadziesiąt kilometrów. Jeździła do matki regularnie autobusami, potem ponad kilometr szła od przystanku.

- Zima, jesień, deszcz, upał. Czułam, że to mój obowiązek – mówi.

Kiedy więc matka zmarła, był żal, ale była też ulga. I poczucie, że może teraz uda się odpocząć, bo w międzyczasie przeszła na emeryturę.

- Nie minęły dwa lata, jak wróciła córka. Patrzenie na nią, jak marnuje swoje życie, jest dla mnie okropne. Konieczność usługiwania jest chyba jeszcze gorsza. Ale co mam zrobić? Każdą rozmowę kwituje tym, że przecież może iść do noclegowni albo spać pod mostem. Była u psychiatry, opłacam jej terapię. Wszystko ze skromnej emerytury. Nie mam siły dalej tak tego ciągnąć – Anna dopija łyk wody i na chwilę milknie.

 

Na początku roku mąż złapał koronawirusa. Leżał najpierw w domu, Anna załatwiała pulsoksymetr, koncentrator tlenu, wydzwaniała do lekarzy. Dobrze, że sama się nie zaraziła, bo kto by o to zadbał? Siłą wypchnęła męża do szpitala, bo stan był poważny.

- I to były najlepsze trzy tygodnie, które ostatnio miałam. Wiem, jak to brzmi, mam tego świadomość, ale niestety, takie jest moje życie – mówi.

Od powrotu ze szpitala mąż leży i wymaga obsługi. Podać, przynieść, posprzątać, pamiętać o lekach. Zrobić zakupy, ugotować, uprasować, uprać. I nigdy nie powie zwykłego „dziękuję”. Gdy Anna mówi, że sama nie ma już siły, to pyta – co z ciebie za żona?

- W dodatku nie dokłada się do utrzymania domu, bo twierdzi, że nie ma z czego. Ma kiepską emeryturę i mówi, że spłaca jeszcze zaległe pożyczki. Czy to prawda, nie wiem. Ale wszystko jest na mojej głowie, a ja zwyczajnie nie mam już siły – mówi.

Ma 67 lat i nie wie, ile jej jeszcze życia zostało. Chciałaby znowu wrócić do swoich książek, pić kawę na balkonie, na którym jak kiedyś, kwitłyby piękne kwiaty. Mieć czyste, zadbane mieszkanie, a nie wieczny bałagan, bo ani mąż ani córka nie wymyją po sobie nawet kubka po herbacie.

- Mówię o sobie, że jestem niewolnicą. Ale niewolnikiem zostaje się przecież z przymusu. A ja nie wiem, jak mogłam sobie sama sprawić takie życie? Dlaczego to zrobiłam? - pyta.

Magdalena Gorostiza

P.S. Imię i niektóre szczegóły zostały na prośbę bohaterki zmienione.

 

Tagi:

życie ,  kobieta ,  matka ,  zona , 

Kliknij, aby zamknąć artykuł i wrócić do strony głównej.

Polecane artykuły:

Podobne artykuły:

Powrót