Partner: Logo KobietaXL.pl

10 groszy z 1973 roku

 

Przeciętny człowiek mało wie na temat produkcji monet w powojennej Polsce, to raczej temat, który jest w kręgu zainteresowania pasjonatów. Tymczasem okazuje się, że warto taką wiedzę posiadać, bo możemy mieć w naszych domach bardzo cenne okazy.

Pierwsze monety powojenne pod koniec lat 40. i w latach 50. XX wieku produkowane były w Warszawie oraz częściowo w mennicach zagranicznych ze względu na zniszczenia w stolicy po powstaniu warszawskim. Uległy bowiem zatraceniu maszyny mennicze. Były to monety aluminiowe, a więc tworzone z użyciem taniego surowca. Niektóre roczniki monet, poza produkowanymi w Warszawie, wybito więc w wielomilionowych nakładach w jednej z najstarszych mennic na świecie - w Kremnicy w ówczesnej Czechosłowacji, Budapeszcie lub też w szwajcarskim Bernie. W późniejszym czasie zdarzało się również, że jednostkowe roczniki wybijano zagranicą. Za każdym jednak razem mamy do czynienia z dokumentacją na temat takich produkcji i są to monety powszechnie dostępne na rynku kolekcjonerskim.

 

 

Jak jest różnica pomiędzy tymi produkowanym w Polsce a tymi z zagranicznych mennic?

Monety wybijane zagranicą różnią się jednym szczegółem od monet produkowanych w Warszawie - brakiem znaku Mennicy Warszawskiej pod łapą orła na awersie (litery M i W, jedna pod drugą, rozdzielone kreską). Jest jednak moneta o nominale 10 groszy z 1973 roku, która ma ogromną wartość. W PRL funkcjonowała w obiegu i jest dzisiaj powszechnie dostępna dla kolekcjonerów moneta wybita w Warszawie, ze znakiem, o którym mówię.

 

10 groszy z 1973 roku ze znakami mennicy

 

 

Wartość tej monety jest jednak znikoma. Raz na kilka lat na rynku kolekcjonerskim pojawia się jednak 10 groszówka bez znaku mennicy, co świadczy, że jej nakład był niewielki, i że została wyprodukowana zagranicą. Jeszcze niedawno niektóre katalogi nie uwzględniały nawet jej istnienia. Jest to emisja tajemnicza i enigmatyczna, bowiem nie zachowały się żadne dokumenty na jej temat, nawet w Kramnicy, gdzie sugeruje się jej powstanie. Jest to jedyna moneta PRL-u oznaczona w cennikach tzw. ceną amatorską czyli niesprecyzowaną wartością zależną od tego, ile potencjalny kolekcjoner jest w stanie za nią zapłacić. Cena taka tyczy się monet najrzadszych i najcenniejszych.

 

I właśnie ta 10 groszówka ma niebagatelną wartość?

Kilka lat temu tę monetę można było kupić za kilka tysięcy złotych. Dzisiaj jej cena szacowana jest przez niektórych numizmatyków na 15-20 tysięcy złotych. Od pewnego czasu monety obiegowe PRL-u, do jakich omawiana moneta należy, przeżywają renesans. Ceny niektórych roczników monet aluminiowych (np. popularne kiedyś 5 złotych z rybakiem) mogą sięgać kilku tysięcy złotych. Warunkiem jest, aby moneta taka była w nieskazitelnym stanie zachowania, prosto z banku. Nie jest łatwe znaleźć taką monetę, bo materiał, w jakim je wybito czyli aluminium, jest miękki i łatwo ulega ścieraniu. Monety PRL-u mają dziś wielki potencjał inwestycyjny. Dlatego warto poszperać w szufladach u dziadków czy rodziców. Może się okazać, że trafimy na kolekcjonerski okaz.

 

Rozmawiała Magdalena Gorostiza

 

Dominik Maiński

 

dr Dominik Maiński - historyk i historyk sztuki, specjalista w zakresie numizmatyki i medalierstwa, członek Polskiego Stowarzyszenia Sztuki Medalierskiej, autor licznych artykułów naukowych i popularnonaukowych, głównie na temat ikonografii i estetyki monet i medali

 

Tagi:

historia ,  monety ,  10 groszy , 

Kliknij, aby zamknąć artykuł i wrócić do strony głównej.

Polecane artykuły:

Podobne artykuły:

Powrót