Partner: Logo KobietaXL.pl

Ja nigdy nie pisałam nigdzie żadnego listu, ale czara goryczy się przelała. Może przeczytają to inne córki, a może moja również, bo nie umiem z nią o tym rozmawiać. Ale zastanawia mnie to, czemu synowie traktują matki z szacunkiem, a wiele córek z taką pogardą, jakby te matki nie miały uczuć, jakby zrobiły im jakąś wielką krzywdę.

Mam córkę jedynaczkę, od lat jestem samotna. Jedyna moja pociecha to ona i wnuki. Zawsze byłam każde skinienie, chętna do pomocy. Zięć też jest jedynakiem, jego matka też jest sama. Ale to ja byłam wołana do chorych dzieci, ja zostawałam, jak coś się nagle działo, albo młodzi chcieli gdzieś wyskoczyć. To ja zawsze byłam od czarnej roboty. Myślałam też, że dostanę za to jakąś wdzięczność.

Matka zięcia do zajmowania wnukami się nie pali, owszem czasami też z nimi zostawała. Ale to ona jest od zabierania ją na niedzielne wycieczki, na wyjazdy do Kazimierza Dolnego, który młodzi uwielbiają. Ja zostaję wówczas sama w domu. Syn do niej jeździ regularnie, pomaga w zakupach, naprawia drobne rzeczy. Mnie nikt nigdy w niczym nie zaproponował pomocy. Młodzi też nie przychodzą w odwiedziny, chyba, że chcą zostawić dzieci.

Nawet niedzielę wielkanocną spędzałam sama, bo młodzi poszli do matki zięcia. Zabrakło jednego miejsca przy stole, albo nikt zwyczajnie o tym nie pomyślał. Córka, kiedy jej o tym mówię, twierdzi, że przesadzam. Nie rozumie, jak bardzo jest to dla mnie bolesne.

Ostatnio młodzi kupili domek nad jeziorem, szykowali, urządzali, w końcu na majówkę postanowili zrobić dla znajomych uroczyste otwarcie. Wnuki, rzecz jasna zostały ze mną, zajmowałam się nimi, żeby oni mogli poszaleć. Ale nie ukrywam, że też miałabym ochotę pojechać nad to jezioro, pójść sobie na spacer. W skrytości ducha liczyłam, że zaproszą mnie na długi weekend w Boże Ciało. Okazało się jednak, że zabrali ze sobą dzieci i matkę zięcia. Dla mnie znowu zabrakło miejsca.

Powiedziałam córce, że jest mi przykro, że też chciałabym zobaczyć ich nową działkę. Usłyszałam w odpowiedzi, że przecież nie ma problemu, bo wyślą mnie tam z dziećmi na wakacje.

Postanowiłam, że nie pojadę, że tym razem odmówię. Nie chcę być wiecznie bezpłatną niańką. Co innego spędzać czas wspólnie, a co innego mieć na głowie nad wodą dwójkę małych dzieci, gotować im, pilnować i sprzątać. Kupiłam sobie pobyt w sanatorium i mam zamiar wyjechać tam na trzy tygodnie. Powiedziałam o tym córce, jest na mnie obrażona. Zaproponowałam, żeby z wnukami nad jeziorem posiedziała matka zięcia. Obie jesteśmy emerytkami, nie mamy wielkich obowiązków. Usłyszałam, że dla niej „to jest za ciężko”. Jesteśmy w podobnym wieku, w podobnej kondycji fizycznej. Mnie ma być lekko, ona jest pod ochroną, bo syn dba o to, żeby jego matka była wypoczęta.

Nie mam z kim o tym porozmawiać, koleżanki, nawet jak mają podobnie, za nic się nie chcą do tego przyznać. Nie będę więc się im zwierzała, bo nie chcę sztucznej litości.

Całe życie starałam się być dobrą matką, robiłam dla córki, wszystko co mogłam. Nie wiem, dlaczego mnie spotyka z jej strony taka obojętność. Może teraz zrozumie, jak to jest żyć bez pomocy matki. 

Elwira

Tagi:

życie ,  matka ,  córka , 

Kliknij, aby zamknąć artykuł i wrócić do strony głównej.

Polecane artykuły:

Podobne artykuły:

Powrót