Partner: Logo KobietaXL.pl

Moi rodzice już nie żyją i jestem wdowcem od dwunastu lat. Jeżeli piszę, że nie lubię święta zmarłych, nie znaczy to, że nie chodzę na grób moich bliskich. Chodzę, ale wtedy, gdy mogę w ciszy usiąść na ławeczce przy grobie i w spokoju pomodlić się za ich dusze.

 

Na przycmentarnych straganach mogę kupić nie tylko kwiaty i znicze, ale mnóstwo przedmiotów nie mających nic wspólnego z czczeniem zmarłych. Waty cukrowe. podpiekane oscypki z żurawiną, pieczone kiełbaski, czy stoiska z biżuterią, lub elementami odzieży, stoją co kilka metrów. Handlującym się nie dziwię, bo każda okazja jest dobra do zarobku, ale dziwię się odwiedzającym groby, że również ulegają komercjalizacji.

 

Pielgrzymki na cmentarze, to niejednokrotnie pokazy mody. Nie mogę przecież wypaść gorzej niż sąsiad, czy sąsiadka. I nie chodzi o sąsiadów z miejsca zamieszkania, tylko tych, którzy odwiedzają sąsiedzkie groby. „A gdyby mnie jeszcze przy grobie spotkała ciotka Gienka, warto by było, żeby zobaczyła mój nowy kożuszek.” Szkoda tylko że nowym autem nie da się wjechać pod sam grób, dopiero by szwagrowi szczęka opadła.

 

Wiem, że może trochę przesadzam, ale przyglądając się z boku, na to co się dzieje na cmentarzach, we wspomnianych przeze mnie dniach, trudno dostrzec skupienie na twarzach odwiedzających groby. Z reguły to szybko wydukany pacierz, znak krzyża, zapalenie kilku zniczy i w pośpiechu wędrówka pod prąd do samochodu, dla którego znalazło się miejsce kilometr przed cmentarzem, bo przecież inne groby czekają.

Dzisiejsze tempo życia nauczyło nas pośpiechu. Gonimy za wszystkim, jakbyśmy się bali, że jeżeli będziemy powoli kroczyć do przodu, to nie zdążymy na autobus jadący do lepszego świata. A przecież każde życie, ma nie tylko swój początek, ale ma również swój koniec. W sali pożegnań jesteśmy jednakowi, co najwyżej różnimy się rodzajem ubrania, w które nie ubraliśmy się sami, tylko nas ubrano. Leżymy złożeni w różnego rodzaju trumnach, ale nie jesteśmy już ani biedni, ani nie jesteśmy bogaci. Dobiegliśmy do kresu naszej drogi i niczego już nie jesteśmy w stanie zrobić, ani o niczym zadecydować.

Dla mnie pamięć o bliskich, to nie tylko obecność na cmentarzu przy ich grobie, to w głównej mierze to, co noszę w sercu. To przesuwające się przed moimi oczami, obrazy bliskich którzy już nie żyją. I ta pamięć o nich jest najważniejsza. Tam w grobie ich nie ma. Pozostają, tylko ich szczątki.

Kiedy byłem małym dzieckiem, lubiłem chodzić z mamą na cmentarz. Dawała mi pudełko zapałek a ja gdziekolwiek spotkałem zgaszony znicz, albo świeczkę, skrupulatnie je zapalałem, wierząc w to, że w ten sposób daję nieznajomym zmarłym życie wieczne. Dzisiaj wiem, że o życiu wiecznym Ktoś Inny zdecyduje i nikt nie wie kiedy to nastąpi. Nie wiedzą tego nawet ci, którzy tak chętnie zbierają pieniądze na różnego rodzaju wypominki i ofiary, każdemu zmarłemu obiecując życie wieczne.

 

Dlatego nie pójdę na cmentarz ani 1-go, ani 2-go listopada. Grób żony odwiedzę 16 -go listopada w imieniny Agnieszki. Uprzątnę go z wypalonych zniczy i powiędłych kwiatów. Siądę na ławeczce i w spokoju z nią porozmawiam.

Jerzy

 

 

Tagi:

święto zmarłych ,  życie , 

Kliknij, aby zamknąć artykuł i wrócić do strony głównej.

Polecane artykuły:

Podobne artykuły:

Powrót