Partner: Logo KobietaXL.pl

Byłam radosną dziewczyną

Wychowała się w normalnym domu, nie było biedy, ani zbytków. Całe życie marzyła o pielęgniarstwie i te marzenia spełniła. Pracę swoją uwielbiała, kochała pacjentów, była też przez nich bardzo lubiana.

- Powołanie, miałam powołanie – podkreśla. - Choć to praca trudna, czasami smutna, czasami niewdzięczna.

Męża poznała na weselu koleżanki, wpadł jej w oko, wysoki przystojny. Miał swój własny zakład tapicerski, odziedziczony po ojcu. Nie zarabiał bóg wie ile, ale biedy też nie mieli. Potem na świat przyszły dzieci, najpierw syn, za cztery lata córka.

- Byłam taką radosną dziewczyną, a potem radosną kobietą – mówi Teresa. - Wiadomo, rożne problemy były, ale mąż porządny, dzieci bez większych kłopotów. I wszyscy zdrowi, bo ja widziałam dobrze, że to jest najważniejsze.

Potem mąż załatwił mieszkanie w ekskluzywnej na tamte czasy spółdzielni. Cztery pokoje, prawie 90 metrów kwadratowych. Teresa myślała, że pęknie ze szczęścia.

Każde dziecko miało swój pokój, a oni własną sypialnię. Nawet była łazienka i jeszcze oddzielna toaleta. W tamtych latach prawdziwy luksus.

 

Teraz się okazało, że byłam zła matką

Dzieci rosły, pokończyły studia, co dla Teresy było wielką radością. Syn wyjechał do stolicy, wynajmuje tam z dziewczyną mieszkanie. Córka została z nimi do czasu swojego ślubu. Też mieszkanie wynajmowali, w końcu wzięli kredyt i kupili swoje. Ale zapożyczyli się też u Teresy i jej męża.

- Prawda jest taka, że poszły wszystkie nasze oszczędności na tę wpłatę na mieszkanie, ale córka obiecała, że odda w ratach – wzdycha Teresa. - Niestety, jakoś ciężko im to idzie i syn ma do mnie pretensje.

Usłyszała od niego, że sam też chętnie przyjąłby taką pożyczkę bez procentów. Musi sobie sam radzić, nigdy nikt mu nie pomagał. A tu rodzice lekką ręką oddali wszystko siostrze.

- No i powiedział mi, że zawsze byłam niesprawiedliwa, bo córka była młodsza – wzdycha Teresa. - Że czuł się w domu na drugim planie, bo wszystko było dla siostry. A przecież to nieprawda.

Teresa zapytała delikatnie córkę, kiedy spłaci pożyczkę. Bo im się z ojcem nie przelewa i woleliby mieć coś na koncie.

- To teraz się nie odzywa. Powiedziała mi tylko, że gdyby brat dostał te pieniądze, to pewnie bym do niego nie wydzwaniała – mówi Teresa. - Bo ona wie, że synuś był zawsze moim oczkiem w głowie, a ona jako dziewczyna, zawsze była na szarym końcu.

Więc dziś Teresa już wie, że pomimo wszystkich starań, okazała się być kiepska matką. Serce ja od tych słów dzieci boli, zastanawia się, jak one mogą tak o niej myśleć.

 

Życia nie mam żadnego

Po ponad trzydziestu latach pracy ma niecałe 3,2 tysiąca złotych na rękę. Mąż mniej, by był na działalności gospodarczej, raptem ma jakieś 2,5 tysiąca. Czynsz za mieszkanie płacą już blisko tysiąc złotych. Do tego media, telefony, opłaty za telewizję, a wszystko coraz droższe.

- Idę do marketu, byle co kupię, wydaję 200 złotych – wzdycha Teresa. - Kiedyś był za to pełny koszyk.

Oszczędza gdzie może, bo chce co najmniej jakiś tysiąc odłożyć co miesiąc na konto. Oszczędności poszły do córki, a Teresa wie, że w razie choroby, trzeba mieć w zapasie pieniądze. Chodzi do osiedlowej fryzjerki, sama maluje włosy. Nie pamięta, kiedy zrobiła sobie jakieś przyjemności. Dobrze, że biblioteka działa i można wypożyczać książki.

- Mąż całymi dniami leży przed telewizorem – mówi Teresa. - Mówię, żebyśmy gdzieś pojechali, na spacer, na grzyby. Żeby pochodzić, jakoś się rozerwać. To nie chce, bo po co? I co tam będzie robił?

Więc Teresa dodaje, że życia żadnego już nie ma. Dzieci obrażone, wnuków jeszcze nie doczekała, pieniędzy nie ma na zbytki. A ona by sobie pojeździła, choćby do takiej Turcji. Sąsiadka była, opowiadała, jak tam jest cudownie. Ciepłe morze, dobre jedzenie, ładny hotel. I Teresa też by tak chciała, chociaż tydzień bez obowiązków. Posprzątane, podane. I z rozrzewnieniem wspomina wakacje z dziećmi. Jak wyjeżdżali nad Balaton, wszyscy byli szczęśliwi. A teraz co? Jakieś spory o pieniądze.

 

Krucho w portfelu

Matka męża niedomaga, robi się niedołężna. Mąż zaproponował, żeby ją wzięli do siebie. Pokój jest jeden wolny, a do budżetu dojdzie jeszcze jedna emerytura. I mieszkanie matki można wynająć jakimś studentom, jest w dobrym punkcie, chętni się znajdą.

- Faktycznie, mamy wolny pokój, bo ja zostałam sama w sypialni, mąż śpi w pokoju syna – opowiada Teresa. - Miałam dość jego chrapania, trzaskania drzwiami, jak chodził do łazienki.

Teściowa mogłaby mieszkać w pokoju córki, też ma ponad 3 tysiące złotych emerytury. Finansowo byłoby łatwiej, bo w ich portfelu robi się już krucho.

Ale na samą myśl o mieszkaniu z teściową, Teresie robi się słabo. Nigdy tej kobiety nie lubiła, zresztą z wzajemnością. Poza tym, teściowa niedowidzi, rozlewa, chlapie wkoło, rozrzuca jedzenie. Nie bardzo chce się myć i czasami zwyczajnie brzydko od niej pachnie. Teraz Teresa miałaby to na głowie, bo mąż nie będzie mył matki. Ale z drugiej strony, złapaliby finansowy oddech…

- Więc odwlekam tę decyzje, bo perspektywa teściowej w domu jest dla mnie mało przyjemna – wzdycha Teresa ciężko. Jak je źle, idzie na spacer i siada po krzyżem. Czasami się modli, bo jest wierząca.

- I myślę o sobie, o swojej rodzinie. I patrzę na to, co się teraz dzieje – dodaje Teresa. - I zastanawiam się, jak to się stało, że z radosnej kobiety, zamieniłam się w smutną starszą panią? I czasami sama siebie pytam: Kto mi moje życie zabrał?

 

 

Tagi:

matka ,  rodzina życie , 

Kliknij, aby zamknąć artykuł i wrócić do strony głównej.

Polecane artykuły:

Podobne artykuły:

Powrót