Partner: Logo KobietaXL.pl

Nierozerwalnym węzłem trzymają nas dzieci, dom i kredyty. On traktuje mnie jak wygodny mebel, ja robię dobrą minę do złej gry. W samotności płaczę, tak bardzo czuje się samotna.

Na zewnątrz nikt by nie pomyślał, że czegoś mi brak. Piękny dom z ogrodem w dobrej dzielnicy. Dwa samochody, dwójka udanych dzieci. Jedno jeszcze w podstawówce, drugie zaczęło liceum. Mąż na stanowisku w dużej firmie, ja lekarz z własnym gabinetem. Mamy nawet psa i kota. Na zdjęciu nasza rodzina wygląda jak marzenie większości ludzi. Tak naprawdę oboje udajemy. Na początku była gorąca miłość. Dzieci witaliśmy na świecie z radością. Najpierw mieszkanie w bloku, potem gdy zaczęliśmy zarabiać, kredyt i zakup świetnego miejsca na budowę wygodnej i eleganckiej willi. To miał być nasz mały raj. Wszystko kosztowało, rzuciliśmy się w wir pracy. Ja dodatkowo byłam obciążona dziećmi i prowadzeniem domu. Przez kilka lat, mało spałam, ciągle coś robiłam. Od rana do nocy w kieracie. Mąż odciążał mnie w prowadzeniu ogrodu i w tygodniowych zakupach do domu. Czasami szedł do szkoły na wywiadówki. Nie narzekałam, cel był jasny. Mamy żyć na dobrej stopie, dzieciom ma niczego nie brakować, później gdy wykształcimy potomstwo będziemy się cieszyć życiem we dwoje.

Problemy zaczęły się pojawiać na wakacjach. Gdy po rocznej harówce pojechaliśmy we czwórkę do eleganckiego kurortu pod palmami, nagle zaczynaliśmy się kłócić. Każdy miał inne wizje odpoczywania. Mąż chciał leżeć nad basenem i pić drinki. Ja chciałam zwiedzać, dzieci chciały by cały czas się nimi zajmować. W końcu zamiast wypoczywać, toczyliśmy potyczki. On pijany, ja wkurzona i naburmuszone dzieciaki. Tłumaczyłam sobie, to zwyczajne przepracowanie. Na zdjęciach i filmikach wyglądaliśmy idealnie, modnie ubrani, uśmiechnięci na tle lazurowego morza i tropikalnej roślinności. Eden. Znajomi zazdrościli. Potem mój mąż przestał zauważać, gdy ładnie wystroiłam się na wspólną imprezę ze znajomymi. Tym bardziej, że komplementował wygląd gospodyni domu. Gdy mu delikatnie zwróciłam uwagę, kazał mi przestać ględzić. I tak to oddalenie narastało. W końcu w naszej sypialni zaczęło wiać chłodem. Dzieci podrosły, a my przestaliśmy się kochać. Już nie miałam tak dużo pracy w domu, młodzi zaangażowali się nawet w gotowanie. Starszy syn już potrafi nastawić pranie. Nawet zaczynają sprzątać swoje pokoje.

Byłam w końcu bardziej wypoczęta, od czasu do czasu potrzebowałam bliskości z moim mężem. Mimo lat razem, on wciąż mnie pociąga, jest przystojnym mężczyzną. Najpierw był zmęczony, potem była migrena, w końcu zaczął wracać do sypialni gdy myślał, że już śpię. Gdy wprost zapytałam, co się dzieje, odparł otwarcie, że już go nie pociągam. Wpadłam w panikę, zaczęłam ćwiczyć, stosować diety, poszłam nawet na lifting twarzy i szyi. Przejrzałam szafę, wymieniłam część strojów. Zaczęłam czytać różne poradniki, jak obudzić w mężu pożądanie. Poczekałam 3 miesiące, wyprawiłam chłopaków do dziadków na weekend. Zanim mąż wrócił z pracy, przygotowałam elegancką kolację. Założyłam wystrzałową sukienkę podkreślająca figurę, użyłam jego ulubionych perfum. Zapaliłam świece, a gdy wszedł do domu podałam mu jego drinka. Gdy wziął whisky, napił się rozejrzał po salonie potem spojrzał na mnie i spytał - A co to ma być? Kręcimy jakiś brazylijski serial? Wybacz kochana, ale jestem zbyt zmęczony na takie zabawy. Zjem coś i idę spać, wykończony jestem. Ale nie przeszkadzaj sobie. No i poszedł spać.

Poczułam się jak ostatnia głupia. Piłam szampana, słuchałam muzyki i płakałam. Mąż rano wymknął się na golfa z kumplami. Miałam kaca, nie tylko po alkoholu. Potem przyszła depresja. Najgorsze, że nie miałam z kim pogadać. Zawsze przed koleżankami byłam ta z idealną rodziną i wspaniałym mężem. Teraz miałam się przyznać, że od lat odgrywałam teatrzyk? Na to byłam zbyt dumna.

Na szczęście chłopaki były zbyt zajęci sobą, kolegami, szkołą i grami, nie dostrzegali co się między nami dzieje. Właściwie nie działo się nic. Nadal byliśmy wobec siebie uprzejmi. Każdy wywiązywał się z roli rodzica i z domowych obowiązków. Spaliśmy nadal ze sobą, lecz każdy na swojej stronie dużego małżeńskiego łoża. On zasypiał bez z problemu, ja nocami rozmyślałam co zrobiłam nie tak. W końcu doszłam do wniosku, że to musi być kochanka. Dyskretnie zaczęłam go sprawdzać. Nic. Wynajęłam detektywa. Nic. Dom, praca, wypady z kumplami, delegacje ale bez kobiety u boku.

To mi dawało trochę nadziei, w końcu kiedy znów zostaliśmy sami, a ja wypiłam trochę wina na odwagę, spytałam wprost, czy kogoś ma. Mąż się tylko roześmiał, stwierdził, że chyba sfiksowałam na starość. Żeby mnie dobić, dodał że zaczynam mieć obsesję seksualną, a to w tym wieku robi się żałosne.

Zabolało. Mimo to brnęłam dalej, chciałam wiedzieć na czym stoję, jaki ma być nasz związek. Gdy zapytałam czy zamierza ode mnie odejść, znowu się roześmiał i powiedział całkiem szczerze – Ale po co?

Jego koledzy tak zrobili i już żałują. Jedno małżeństwo, w dodatku udane wystarczy. Mamy dom, dzieci, każde swoje życie, po co to psuć? Na koniec powiedział, że on nie będzie nigdy kupował browaru dla szklanki piwa i mogę tego być pewna. Jestem bezpieczna jako jego żona.

Tego było zbyt wiele. Wybiegłam z płaczem. Uciekłam do ogrodu. Tak siedziałam w altanie do północy. Wypłakałam wszystkie łzy, w końcu zrozumiałam, że mnie już od dawna nie kocha.

No i co teraz? Mogę odejść, rozwalić rodzinę, mścić się za jego oziębłość . Zaszkodzę wszystkim. Ośmieszę nas. Mogę sobie znaleźć kochanka, ale to duże ryzyko. Nikt mi się nie podoba, romans też może być kłopotliwy, nie chcę komplikacji, plotek w pracy, wstydu przed synami. Poza tym nie wiadomo na kogo człowiek trafi.

Ostatnia możliwość to zaakceptować to, co jest i żyć obok, w samotności. Ale czy takie życie ma jakikolwiek sens?

Anita

 

Tagi:

toksyczny związek ,  życie , 

Kliknij, aby zamknąć artykuł i wrócić do strony głównej.

Polecane artykuły:

Podobne artykuły:

Powrót