Partner: Logo KobietaXL.pl

Córka ma domek w Bieszczadach. Więc przed wyjazdem, w pospiechu, zabrała matkę na cmentarz. Z łaski, bo ciagle nie ma czasu. Ale niby, żeby pomóc. Ale Barbara czuje to niezadowolenie i presję. A przecież to też grób jej ojca.

 

- Wyjechali cztery dni przed świętami. No i ja musiałam wtedy zawieźć wiązankę, sama nie dałabym rady – mówi Barbara. - Za wcześnie, ale co było zrobić?

Grób męża jest kawałek od bramy. Barbara jest po siedemdziesiątce. Dolega jej kręgosłup, ona wie, że to od dźwigania wnuków. Troje ich wychowała, wszystkie już dorosłe. Rozjechały się po całym świecie. Czasami do babci zadzwonią, mówią, że kochają i tęsknią. Barbarze wtedy miło, ale wolałaby mieć choć jedno wnucze na miejscu.

- Może zakupy by zrobiło, czasami na godzinkę wpadło – tęsknie mówi Barbara. - Bo tak ciągle jestem sama jak palec. Córka przyjeżdża do mnie bardzo rzadko.

A przecież kiedyś była jej bardzo potrzebna. Pamięta, jak córka ją prosiła, żeby zajęła się pierwszym wnukiem. Żeby odeszła wcześniej z pracy, a oni jej to wynagrodzą. Mąż się w głowę pukał, ale ona nie potrafiła odmówić.

- Franek mówił, że rozumie pomoc, ale nie takim kosztem. Bo my wtedy byliśmy w tym samym wieku, co córka teraz. Tak mniej więcej. I mogliśmy pożyć – mówi Barbara. - Córka tak mi to teraz tłumaczy, że to jej najlepsze lata, chce się bawić, wyjeżdżać. Jakoś wtedy mnie tego nie mówiła, żeby z życia korzystać.

Więc Barbara odeszła z pracy i niańczyła wnuka. Pieniędzy żadnych nie chciała, to chyba rzecz jasna. Żyli z pensji męża. Ale córka z zięciem się bardzo starali. Robili zakupy, płacili czynsz za mieszkanie rodziców, wysyłali dziadków na wakacje. Oczywiście z wnukiem. Potem urodziła się jeszcze wnuczka, na końcu znowu wnuczek.

- To trzecie nie było planowane, ale tak wyszło – opowiada Barbara. - I ja niańczyłam te wszystkie dzieci, siedziałam tam od rana do nocy. Roboty było kupę. Córka z zięciem wracali późno z pracy, robili kariery.

Mąż Barbary był wściekły. Uważał, że można kochać wnuki, ale są granice pomagania. Że nie można im całego życia poświęcić. Własnego domu, czasu dla męża. Bo taka była prawda, Barbara swój dom zaniedbała. Jak wracała, nie miała siły sprzątać czy gotować. Gotowała u córki i na początku jej mąż przychodził tam na obiady. Potem stwierdził, że sam sobie będzie robił coś w domu, że wraca z pracy zmęczony i kocha wnuki bardzo, ale ma dość wiecznego hałasu.

- Bywaliśmy też u córki na świętach, zawsze zapraszali masę gości. Oczywiście, większość rzeczy ja przygotowywałam – mówi Barbara. - Do stołu siadałam wykończona. Ale córka z zięciem podkreślali, że beze mnie nie daliby rady, że jestem cudowną kobietą.

Puchła wtedy z dumy. Wnuki kochała, jak chyba każda babcia. Sądziła, że tyle dając, otrzyma też dużo w zamian. Dzieci podrosły, stały się samodzielne. Barbara przestała być córce potrzebna. Skończyło się wychwalania, zapraszanie na święta.

- Tyle, że czynsz płacili dalej, bo wiadomo było, że moja emerytura jest kiepska – mówi Barbara. - Ale kiedy mąż zachorował, zostałam z problemem sama. Jak trzeba było zawieść, pomóc, to zawsze były westchnienia, że brakuje czasu. Niby pomagali, ale robili to z łaski.

A potem Franek umarł i Barbara została już zupełnie sama. Córka zaczęła wyjeżdżać z dziećmi na święta. Babcia nie była już do opieki potrzebna, zostawała sama w domu. Potem wnuki powyjeżdżały za granicę, najstarszy pracuje, dwoje jest jeszcze na studiach.

- No i córka powiedziała, że teraz może żyć, jak zechce – mówi Barbara. - Więc ciągle gdzieś jeżdżą. Kupili ten dom w Bieszczadach i tam też dużo czasu spędzają. I święta i sylwestry.

Dom był kupiony jakieś sześc lat temu, ale Barbara nigdy w nim nie była. Widziała tylko na zdjęciach. Piękny widok jest z tarasu, na tarasie wygodne fotele. Chętnie by na jednym usiadła, popatrzyła na góry. Bo chodzić za bardzo nie może, tak boli ja kręgosłup. Tylko nikt jej nie zaprasza.

- Bo po co komu stara matka? - pyta retorycznie Barbara. - Wnuki odchowałam, to wyrzucili mnie na śmietnik.

I żałuje, że nie słuchała Franka. Bo przez lata nie miała swojego życia. Nie ma koleżanek, nigdzie nie chodzi, z nikim nie rozmawia. Nikomu już nie jest potrzebna.

 

Magdalena Gorostiza

 

Imiona zostały zmienione

 

 

Tagi:

matka ,  córka ,  wnuki ,  życie , 

Kliknij, aby zamknąć artykuł i wrócić do strony głównej.

Polecane artykuły:

Podobne artykuły:

Powrót
Wyszukiwarka
Newsletter
zapisz