Partner: Logo KobietaXL.pl

Na razie mieszka w domu matki i nie ma zamiaru się z niego wynosić. Choć, wedle woli matki, to wyłącznie dom Doroty brata. Ale Dorota nie ma się gdzie podziać, swoje mieszkanie ma wynajęte i zapowiedziała już bratu, że aby się jej pozbyć, musiałby siłą ją z rodzinnego domu wyrzucić.

 

- Już nie jestem ta głupia, pokorna. Cała ta sytuacja mocno mnie otrzeźwiła – opowiada Dorota. - Dziś bardzo żałuję, że poświęciłam tyle życia matce. Okazała się nie być tego warta.

 

Dorota ma lat 58 i musi czekać dwa lata na emeryturę. Ta też nie będzie zbyt wysoka, bo ostatnie dziesięć lat Dorota spędziła wyłącznie przy matce. Zgodziła się na taki układ, bo uważała, że tak należy postąpić, że trzeba pomagać na starość rodzicom.

 

- I matka też namawiała mnie do takiej decyzji. Powtarzała, że stać nas na to, a ona nie chce być z opiekunką – opowiada Dorota. - Zrezygnowałam wtedy z pracy.

Dziś już do żadnej pracy nie pójdzie, bo czuje się stara i zmęczona życiem. Opieka nad chorą osobą bardzo wyczerpuje, nawet gdy jest to własna matka. Dorota nigdy nie była jej ulubienicą, to brat był zawsze oczkiem w głowie.

- Taki był podział, ja byłam córeczką tatusia, brat wiecznym synusiem – mówi Dorota. - Nie spodziewałam się jednak takiej niegodziwości.

Ojciec zmarł dosyć wcześnie, był 10 lat starszy od matki. Zostawił jednak po sobie godziwą rentę rodzinną i spory majątek. Matka z domu też biedna nie była, miała dwie kamienice odziedziczone po dziadkach. Nie musiała nigdy pracować, żyła wygodnie i dostatnio. Mieszkali z ojcem w domu w dobrej dzielnicy i matka nigdy nie chciała się stamtąd wyprowadzić. Miała sentyment do domu, ogrodu, do swoich mebli i pamiątek. Dorota z bratem dostali mieszkania, wyszli na swoje, układali sobie życie. Dorocie to za bardzo nie wyszło. Nie ma ani męża, nie ma też dzieci. W rodzinie była uznawana za starą pannę. Nie dopatrywała się w tym jednak żadnego nieszczęścia.

Po śmierci ojca, matka mieszkała sama. Była samodzielna aż do wypadku. Spadła z drabiny, uszkodziła sobie kręgosłup. Ze żwawej kobiety zamieniła się w kobietę wymagająca obsługi. Nie mogła samodzielnie chodzić, jeździła wyłącznie na wózku.

- Brat ma rodzinę, mieszka z żoną, wiadomo było, że tyle czasu matce nie poświęci. On w ogóle specjalnie się nią nie przejmował, choć zawsze był jej ukochanym dzieckiem. Uradziliśmy, że to ja się do matki przeniosę – mówi Dorota. - Zostawiłam mieszkanie, bo jeszcze liczyłam, że to na chwilę. Niestety, chwila zamieniła się w długich lat piętnaście.

Jeszcze na początku Dorota pracowała, zatrudniane były różne opiekunki. Ale matce żadna nie pasowała, za dużo mówiły, za mało robiły, były podejrzenia, że mogą coś z domu wynosić. I matka uprosiła córkę, żeby pracę rzuciła i została z nią w domu. Bo przecież stać je było na bardzo dobre i wygodne życie.

- Nie przepadałam za swoją pracą, uznałam, że może to jest jakieś wyjście. Uważałam też, że powinnam matce pomóc. Nie bałam się o finansową przyszłość. Byłam przekonana, że odziedziczę z bratem majątek po równo. A to dawało mi spory komfort – opowiada Dorota.

Opiekunki zastąpiła pani do sprzątania, która przychodziła dwa razy w tygodniu. To Dorota matkę myła, gotowała jej obiady, zabierała ja na spacery na tym jej wózku inwalidzkim.

- Ale to było bez znaczenia. Matka się ożywiała wyłącznie wtedy, gdy brat zapowiadał swoją wizytę. Rozpływała się nad nim, jakim jest cudownym synem – mówi Dorota. - A on pojawiał się raz, góra dwa razy w miesiącu, choć mieszkamy w tym samym mieście.

Czasami gdzieś matkę zabierał i wtedy było wielkie święto. Gdzie razem jeździli, tego Dorota nie wie. Dziś jest jednego pewna – u notariusza byli na sto procent.

- I oczywiście milczeli, ja nie miałam o niczym pojęcia. Dalej robiłam za służącą, stan matki się pogarszał, doszła demencja. Zmieniałam jej pieluchy, ślęczałam przy niej – opowiada Dorota. - Nie raz żałowałam swojej decyzji. Ale zawsze mówiłam sobie, że przecież to matka. Że należy być dobrą córką.

Matka zmarła dwa miesiące temu. W domu, również w towarzystwie córki. Dorota przygotowała godny pogrzeb, wzięła na siebie wszystkie obowiązki.

 

Kilka dni po pogrzebie zadzwonił brat, że muszą się spotkać. Wpadł do Doroty i rzucił na stół testament sporządzony u notariusza. To jemu matka przepisała cały majątek. Dorota została pominięta w spadku.

- Ja nie wierzyłam własnym oczom. Że ona to zrobiła, a on to przede mną ukrył. Zapytałam brata, jak mógł się na coś takiego zgodzić, szczególnie, że to ja siedziałam 15 lat z matką – opowiada Dorota. - On tylko się uśmiechnął i stwierdził, że taka była jej wola. Że on jej do niczego nie nakłaniał, a nic nie mówił, bo matka sobie nie życzyła.

Dorota aż trzęsła się ze złości. Została przecież bez środków do życia, jedyne co ma to wynajęte mieszkanie. Gdzie też wrócić nie może, bo nie miałaby jak go utrzymać, poza tym umowę ma na długi termin.

Zadzwoniła do znajomej prawniczki, dowiedziała się, że przysługuje jej zachowek.

Polskie prawo stanowi, że spadek możemy nabyć na podstawie ustawy tj. przepisów kodeksu cywilnego albo na podstawie rozporządzenia spadkodawcy zawartego w testamencie. Oznacza to, że każdy z nas może rozporządzić majątkiem na wypadek śmierci według własnego uznania i ustanowić swoim spadkobiercą wybraną osobę lub osoby. Mogą to być osoby z nami spokrewnione lub spowinowacone, ale też osoby obce. Jeśli nie rozporządzimy spadkiem w testamencie wtedy zostanie on odziedziczony przez osoby spokrewnione lub spowinowacone ze spadkodawcą według porządku wskazanego przez przepisy kodeksu cywilnego. W pierwszej kolejności dziedziczą dzieci oraz małżonek spadkodawcy, a jeśli dzieci nie dożyły otwarcia spadku tj. zmarły przed ojcem lub matką i pozostawiły swoje dzieci, to spadek dziedziczą wnuki.

- Matka miała prawo powołać w testamencie do dziedziczenia po sobie tylko syna, pominąć zaś córkę. Polskie prawo jednak przewiduje ochronę interesów majątkowych osób najbliższych spadkodawcy. Służy temu instytucja zachowku, jest to roszczenie przeciwko spadkobiercy o zapłatę sumy pieniężnej stanowiącej 1/2 lub 2/3 udziału spadkowego tj. tego co odziedziczylibyśmy w sytuacji dziedziczenia ustawowego – mówi adwokat Seweryna Sajna. - Równowartości 2/3 udziału spadkowego można żądać jeżeli spadkobierca jest trwale niezdolny do pracy lub małoletni (nie ukończył 18 lat). Wobec faktu, że córka została pominięta w testamencie przez matkę, może ona domagać się od brata zapłaty odpowiedniej sumy pieniężnej, z takim roszczeniem powinna wystąpić w ciągu 5 lat od ogłoszenia testamentu, ponieważ roszczenie o zachowek ulega przedawnieniu. Pamiętać należy, że roszczenie o zachowek nie przysługuje spadkobiercy, który został wydziedziczony, uznany za niegodnego dziedziczenia, małżonkowi wyłączonemu od dziedziczenia, spadkobiercy, który odrzucił spadek oraz spadkobiercy, który zrzekł się dziedziczenia.

 

Dorota podkreśla, że dobrze, że matka jej nie wydziedziczyła, ale na szczęście nie było ku temu podstaw. Poinformowała brata, że będzie walczyć o swoje, nawet jeśli to tylko połowa z tego, co było jej należne po śmierci matki.

- Powiedziałam też bratu, co o nim myślę. Gdyby brat był uczciwy, to mógłby przyjąć spadek i połowę oddać mi w formie darowizny. Ale na to nie mam co liczyć – wzdycha ciężko Dorota. - Nie dam się jednak do końca wykiwać. Nie za to, co zrobiłam dla matki.

Nie chce nawet mówić co czuje. Jest wściekła, jest rozżalona, jest jej zwyczajnie, po ludzku przykro.

- Żałuję, że matka leży razem z ojcem, bo jego grobu też nie odwiedzę. Nie mogę się jednak przemóc, żeby iść na cmentarz. Nie mogę uwierzyć, że własna matka, której poświęciłam tyle lat życia, potraktowała mnie w taki sposób – mówi smutno Dorota. - Może kiedyś, gdy emocje opadną, będę próbowała jej wybaczyć. Na razie jest to dla mnie zbyt trudne.

 

Magdalena Gorostiza

 

Imię bohaterki i niektóre szczegóły zostały zmienione.

 

Chcecie żebyśmy opisali Waszą historię? Piszcie redakcja@kobietaxl.pl

 

Tagi:

matka ,  córka ,  spadek ,  życie ,  prawo , 

Kliknij, aby zamknąć artykuł i wrócić do strony głównej.

Polecane artykuły:

Podobne artykuły:

Powrót