Partner: Logo KobietaXL.pl

Dziś Elżbieta ma 60 lat i od pięciu lat jest znowu ze swoim byłym mężem. Mąż jest nadal były, ale zastanawiają się nad wzięciem ślubu. Już tylko dla wygody prawnej w razie choroby czy innych zdarzeń losowych. Bo majątek po nich i tak odziedziczy ich jedyna córka.

 

- Więc jeszcze się wahamy, czy nam to potrzebne - podkreśla Elżbieta. - Marek chce tego ślubu, ja się śmieję, że tak jest romantycznie. Ale nie to w naszej historii jest najważniejsze.

 

Jest im znowu dobrze, rozumieją się, znają się w końcu od lat ponad trzydziestu. Na ślubnym kobiercu stawali zakochani, byli przekonani, że nic nigdy nie zburzy ich szczęścia. Stało się inaczej i Elżbieta dziś wie, że w życiu bywa rożnie. Że każdy może zbłądzić, pogubić się w swoich decyzjach.

 

Byli zwykłym małżeństwem, bez większych wzlotów i upadków. Kłócili się od czasu do czasu, im bardziej jednak rosła na ich koncie liczba ślubnych rocznic, tym bardziej do związku wkraczała rutyna, a czasami nuda.

 

- Ale mnie nie przyszło do głowy, żeby Marka zostawiać. To on się zakochał. Mieliśmy wtedy po 40 lat. Palma mu odbiła – opowiada Elżbieta.

 

Swoją nową wybrankę poznał w pracy. Ma firmę budowlaną, remontował jej mieszkanie. Zauroczyła go podobno swoją bezradnością. Sporo młodsza, samotna matka dwójki dzieci. O wszystko pytała Marka, prosiła o rady, on się czuł przy niej doceniany, był autorytetem. Tego w domu podobno mu brakowało, bo Elżbieta to chodzący konkret. Nigdy nie była kobietą – bluszczem i Marek potem twierdził, że miał jej trochę to za złe. Że nigdy nie mógł się przy niej wykazać swoją męskością.

 

- Zawsze taka byłam i mu to przez lata nie przeszkadzało. Ale wtedy uznał, że taka wpatrzona w mężczyznę kobieta to prawdziwa kobieta. Przynajmniej tak mi to relacjonował po fakcie – mówi Elżbieta. - I jak sam mówił, wydawało mu się, że zakochał się bez pamięci.

 

Trzeba mu jednak oddać, że nie kluczył, nie ukrywał swojego nowego związku. Poinformował, że odchodzi, bo nie chce żyć w kłamstwie. Dla Elżbiety to był cios. Poczuła się oszukana, upokorzona, nie mogła Marka zrozumieć. Ich córka miała wówczas 16 lat i dla niej odejście ojca też było traumatyczne.

 

- Ale nigdy kontaktu z córką nie zerwał, wręcz przeciwnie, bardzo zabiegał o to, by choć próbowała zrozumieć jego decyzję – opowiada Elżbieta. - Córka była rozdarta. Chciała przecież mieć ojca, ale solidaryzowała się ze mną. To były ciężkie chwile.

 

Elżbieta natychmiast wystąpiła o rozwód, tak jej podpowiadała duma, tyle mogła zrobić ze swojej przegranej pozycji. Z orzekaniem o winie, oczywiście winie wiarołomnego męża. Rola tej zdradzonej mocno uwierała. Elżbieta musiała znosić współczujące spojrzenia znajomych, wysłuchiwać komentarzy na temat swojego byłego męża.

 

Marek przeniósł się do swojej wybranki. Nie wytrzymał długo. Po niespełna dwóch latach jego związek się rozpadł.

 

- Cóż, miał chyba dość małych dzieci w domu, wtedy też zrozumiał, jak wygląda na co dzień życie z kobietą – bluszczem. Nigdy na ten temat za wiele nie mówił – wspomina Elżbieta. - Wyprowadził się do swojej matki. Ona ma ogromne mieszkanie w centrum, jest osobą samotną.

 

Elżbieta nigdy z teściową kontaktów nie zerwała, miała też stały kontakt z babcią jej córka. Siłą rzeczy Elżbieta czasami więc Marka widywała, bo teściowa zapraszała je obie na święta.

 

- Marek od razu chciał do mnie wrócić. Prosił o wybaczenie, mówił, że to pomyłka. Ale ja się zapiekłam w swojej złości, to jedno, drugie, może nawet ważniejsze, bałam się jak to ocenią znajomi. Że wezmą mnie za osobę słabą, bez honoru i bez godności – wzdycha Elżbieta.

 

Lata biegły. Marek był sam, ona spotykała się z jakimiś mężczyznami, ale szybko zrezygnowała. Wszystko to było nie to. W głębi duszy tęskniła za Markiem, ale nie chciała okazywać swojej słabości. Nie chciała, żeby uznał, że tak łatwo mu zdradę wybaczy, że znowu narazi się na pośmiewisko.

 

- No niestety, tak wówczas myślałam. Tymczasem jako samotna kobieta prawie natychmiast wypadłam z towarzystwa. Już nie byłam nigdzie miłym gościem. Skończyły się zaproszenia na imprezy, na wyjazdy – mówi Elżbieta. - Zrozumiałam, że życie singielki wcale nie jest takie fajne.

 

Na placu boju zostały trzy koleżanki, tak samo jak ona wolne. Spędzały często czas razem, ale rzadko udało się gdzieś wspólnie wyjechać, każda miała jakieś obowiązki i różne finansowe możliwości.

 

- Ja sobie dobrze radzę, mogłam pozwolić sobie na więcej – wzdycha Elżbieta. - Ale dla koleżanek zagraniczne wakacje to już był zbyt duży wydatek. Siłą rzeczy musiałam się dostosować. A nie miałam odwagi nigdzie sama jechać.

 

Z Markiem cały czas jednak byli w kontakcie. Już nie prosił o wybaczenie, jakby pogodził się z losem. Pomagał jednak z usterkami w domu, pomalował Elżbiecie mieszkanie, jak trzeba było, zajął się jej samochodem. Razem organizowali wesele córki.

 

- Nadal jednak żyliśmy osobno. I gdyby nie teściowa, pewnie dalej tak by było. To ona mnie przekonała, żebyśmy do siebie wrócili – śmieje się Elżbieta. - Mówiła mi, że Marek nadal mnie kocha, że to był głupi wyskok. Musiała też na ten temat rozmawiać z Markiem.

 

W 55 urodziny Elżbiety jej eks mąż przyszedł z bukietem kwiatów. Oświadczył się jej ponownie. Przegadali całą noc, zanim powiedziała „tak”. Ale ślubu nie chciała. Zamieszkali znowu razem.

 

- I dla wielu znajomych to było szokiem. Ale ja już wówczas zrozumiałam, że to jest bez znaczenia, bo jak byłam sama, nikt nie przejmował się moim życiem – podkreśla Elżbieta.

 

Powrót Marka zmienił wiele. Elżbieta poczuła, jakby ktoś zdjął jej z barków ciężar samotnego życia. Fajnie jest wracać do domu, w którym ktoś bliski czeka, równie miło jest czekać z obiadem, na kogoś, kogo się kocha.

 

- Bo ja go kochać nie przestałam, choć zranił mnie bardzo. Ale nauczyłam się tego, że można wybaczyć, że każdy z nas może popełniać błędy, ja też nie byłam przecież idealna – mówi Elżbieta. - Szkoda, że tyle czekałam, bo ważne dla mnie były opinie obcych ludzi. Bo się bałam, co pomyślą inni. A ci „inni” nie przeżyją za nikogo życia. Więc chcę powiedzieć kobietom w podobnej sytuacji, że czasami lepiej schować dumę do kieszeni i iść za głosem serca. Ja straciłam wiele lat i nikt mi ich nie odda.

 

Magdalena Gorostiza

 

Imiona i niektóre szczegóły zostały zmienione.

Tagi:

zdrada ,  rozstanie ,  miłość ,  życie , 

Kliknij, aby zamknąć artykuł i wrócić do strony głównej.

Polecane artykuły:

Podobne artykuły:

Powrót