Partner: Logo KobietaXL.pl

Robert mieszka ze swoimi rodzicami, nie pracuje, odkąd Artur zachorował. Nie ma nawet jak, chłopiec chodzi do szkoły specjalnej, jest tam przez 6 godzin dziennie. Wymaga stałej opieki.

- Gdybym podjął jakakolwiek pracę, straciłbym zasiłek opiekuńczy – mówi Robert. - A ile mógłbym zarobić przez kilka godzin dziennie? I jak jeździłbym z synem na turnusy rehabilitacyjne?

A od tych turnusów w dużej mierze zależy sprawność Artura. Lekarze mówili, że u chłopca działa zaledwie 1 procent mózgu. Robert wie, że to nieprawda. Artur co prawda nie widzi i nie chodzi, ale mówi doskonale, wszystko rozumie. Jest lekko upośledzony, ale i tak dzięki ciężkiej pracy dużo nadrobił.

- Było znacznie gorzej. Dziś Artur ma 11 lat, jest na poziomie 7-8 latka – chwali syna ojciec.

 

Artur ma rehabilitację tylko dzięki zbiórkom.

 

Choroba zmieniła wszystko

Artur ma siostrę bliźniaczkę. Dzieci były wcześniakami, ale urodziły się zdrowe i nic nie zapowiadało tragedii. Artur na zapalenie płuc zachorował po raz pierwszy w wieku trzech miesięcy. Trafił do szpitala, wrócił do domu. Jednak zapalenia płuc wracały.

— To trwało pięć miesięcy, prosiłem o skierowanie do innego szpitala, ale słyszałem tylko, że "to zwykłe zapalenie płuc". Gdy kolejny raz zostaliśmy wypisani, Artur nagle stał się siny, przestał oddychać. Zapadł w 24-godzinną śpiączkę, z której na szczęście się wybudził. Znowu szpital, znowu to samo leczenie. Potem zakrztusił się tak mocno, że kolejny raz zapadł w śpiączkę. Jednak tym razem się nie obudził. Wynik rezonansu — mózg obumarł w 99 proc. Diagnoza była taka, że Artur nie przeżyje – opowiadał mi rok temu ojciec chłopca.

I to on głównie przebywał z Arturem w szpitalu i już wtedy jego drogi z matką chłopca zaczęły się rozchodzić. Potem doszło do rozstania, a ciężar opieki nad chorym chłopcem podjął Robert. Nie chciał wierzyć w diagnozę. I cały czas robi wszystko, by syn był jak najbardziej sprawny.

 

Ojciec zrobiłby dla syna wszystko.

Tu możecie przeczytać całą historię:

https://www.onet.pl/styl-zycia/kobietaxl/artur-nie-widzi-i-nie-chodzi-zona-odeszla-ze-zdrowa-corka/1zmtjgh,30bc1058

- Jest coraz lepiej, choć przed nami długa droga. Wiem, że to zasługa rehabilitacji i ciężkiej pracy - zarówno jego, jak i mojej. Leczenie i rehabilitacja są niewiarygodnie drogie, tak samo jak sprzęty, które pozwalają zdobywać Arturowi kolejne umiejętności – mówi Robert.

 

Życie nie zawsze jest łatwe

Robert nie ma kontaktu z córką, a Artur ze swoją siostrą ani z matką.

- Tak się ułożyło i nie ma sensu nikogo o to obwiniać, nie zawsze w życiu jest tak, jak byśmy chcieli – mówi Robert. - Wziąłem na siebie ciężar opieki nad Arturem, nie żałuję, syn jest dla mnie całym światem. Bardzo bym chciał, żeby przynajmniej zaczął sam chodzić. Bo już sam brak wzroku jest dla Artura demotywujący.

Niestety, leczenie Artura pochłania ogromne kwoty. Robert nie jest w stanie sam opłacić ani zabiegów, ani rehabilitacji. Teraz zbiera pieniądze na ostrzyknięcie stóp toksyną botulinową, żeby uniknąć operacji ścięgien Achillesa.

- Artur ma przykurcze, operacja to środek drastyczny – wyjaśnia ojciec. - Nie stać nas jednak ani na zabieg, ani na późniejszą rehabilitację.

 

Artur podczas rehabilitacji.

Jeden turnus to koszt dziś około 9 tys. zł. Artur potrzebuje kilku takich wyjazdów w roku, do tego dochodzi rehabilitacja, którą ma nieustannie w domu.

- I to jest najczarniejsza strona choroby Artura – nie ukrywa Robert. - Że jesteśmy zdani na pomoc ludzi o dobrych sercach. Niech mi pani wierzy, nie jest łatwo prosić o pieniądze, których ja zresztą na oczy nie widzę, bo wydaje je wyłącznie fundacja opłacając rachunki, nie mam do nich dostępu, więc i nikt nie może mi zarzucić, że idą na co innego. Ale i tak, kiedy muszę uruchomić kolejną zbiórkę, nie czuję się z tym dobrze. Więc to nie sama choroba, ale ciągła konieczność proszenia, jest dla mnie najtrudniejsza.

Robert widzi też, że ostatnio coraz trudniej uzbierać pieniądze na leczenie. Nie tylko jemu. Wielu znajomych rodziców jest w podobnej sytuacji. A kiedy pytam, dlaczego ktoś ma wpłacić właśnie na Artura, mówi szczerze:

- Nie wiem, bo to mój syn i dla mnie jest wyjątkowy? Bo kocham go nad życie i zrobiłbym dla niego wszystko?

 

Tu możecie wesprzeć zbiórkę: https://www.siepomaga.pl/artur?fbclid=IwAR2eafEOz6wU1DX6H3-c5_FPGARv984083BFtijXwblTdI0AZfXrWPV2-Zo

 

 

 

Tagi:

pomoc ,  Artur Dolemba ,  społeczeństwo , 

Kliknij, aby zamknąć artykuł i wrócić do strony głównej.

Polecane artykuły:

Podobne artykuły:

Powrót