Partner: Logo KobietaXL.pl

Łąki Miłości

Jest w Świętokrzyskim Parku Narodowym miejsce o nazwie przekornej wobec klimatu , ale i romantycznej. Łąki Miłości. Położone wśród mokradeł, pomiędzy drzewami wijąca się niewielka struga zwana Czarną Wodą, teren ten wiosną aż roi się od wszelkiego stworzenia, które właśnie tu szuka miejsca na zaloty. Puszy się zapewne ptactwo, tańczy i tokuje, flirtuje ile wlezie, by w końcu dobrać się w pary i wydać na świat potomstwo. Nie na darmo powiada się, że łąki Świętokrzyskiego Parku Narodowego to miejsce wprost wymarzone na romantyczne uniesienia. Stąd też pewnie i ta miłość w nazwie.

Miejsce to zdaje się więc być nieco ludziom nieprzyjazne, trudno sobie wyobrazić, by w jego pobliżu ktokolwiek zechciał zamieszkać. A tak właśnie się dzieje.

Żyła tam Stasia Dziubówna, samotnica z Czarnego Lasu, która przez lata była jedynie w otoczeniu zwierząt i przyrody. Stasia znad Czarnej Wody, Czarownica - tak o niej mówiono i pisano. Jej historia zaczyna się w okolicznym Podgórzu, stamtąd bowiem jej dziadka los rzuci do carskiej armii, potem jego udziałem stanie się wieloletnia tułaczka po nieprzyjaznej ziemi Azji. Kiedy w końcu wraca w rodzinne strony jest inwalidą z rentą wynoszącą nieco ponad 200 rubli. Wraca, gdy carat parceluje kolejny raz dobra klasztorne Świętej Katarzyny.

Stary Dziuba na mocy obowiązujących przepisów otrzymuje grunt, sam się zresztą o niego upomni. Prawdę mówiąc jest to najgorszy teren, jaki mógł dostać, przyjdzie mu żyć w środku bagiennego lasu przy łące, którą płynie Czarna Woda zasilana potokami z Łysicy.

 

I stanęła na tym ugorze chata drewniana

I zaczęło się trudne życie, gdzie tylko przy dobrych wiatrach zbierał Dziuba to, co zasiał. Podmokły grunt nie nadawał się do zasiewów, drzewka owocowe posadzone przy domu, po kilku latach marniały. Zahartowany jednak w trudnych tułaczych warunkach Dziuba nie ustaje w staraniach, do domu dobuduje sobie stajnię, kilka szop, a samą gospodarkę ogrodzi nadając jej iście obronny charakter. Było marnie, ale żyć się dało. Przynajmniej do I wojny światowej, kiedy to zabiera go epidemia cholery.

Na gospodarce osiada drugie pokolenie - syn Paweł z żoną Anielą, synami Henrykiem i Aleksandrem, a także córką Stanisławą. Zdaje się, że teraz może być już tylko lepiej, tuż za miedzą ośrodek tartaczny buduje kilkudziesięciokilometrowy odcinek kolejki wąskotorowej do transportu drewna, a w odległości kilkuset metrów od chaty Dziubów powstaje przystanek Bodzentyn i stają robotnicze baraki. W zasięgu ręki powstaje rezerwat na Górze Miejskiej i Świętokrzyski Park Narodowy. Pojawia się perspektywa pracy, którą daje leśniczy.

Trzyma zatem Paweł Dziuba konia i wóz do transportu drewna, a życie się toczy w rytm kopyt pracowitego siwka. Życie jednak jest przewrotne, jak układa się w gospodarce, to nie układa się w domu. Syn Henryk odchodzi z rodzinnego sioła, wyrywa się z lasu, o czym od zawsze marzy i na ojcowiznę już nigdy nie wróci. Na gospodarce zostają Stasia i Aleksander.

Gdy przychodzi II wojna światowa, sytuacja gospodarstwa Dziubów będzie dramatyczna. Paweł nie sprosta obowiązkowi dostaw drewna, wpadnie w pętlę pożyczek, do tego wszystkiego dołączy nerwica, a samo gospodarzenie spadnie na Anielę i Stanisławę. Najmłodszy z synów - Aleksander - domem nie będzie w ogóle zainteresowany. Najbardziej lubi jeździć na rowerze i przesiadywać w Bodzentynie.


Stasia kochała konie

Szansą dla rodziny staje się Stanisława - krzepka blondynka, o grubym niczym ramię warkoczu. Bystra, pracowita i szybka, nie da sobie w kasze dmuchać. Uzdolniona artystycznie dziewczyna kocha jeździć konno. Długie lata wspominano Stasię lecącą przez pola wierzchem na koniu przystrojonym kwiatami z kolorowej bibułki. Twarda i czupurna, klęła niczym przysłowiowy szewc. Pod byle pretekstem dawała "w mordę" i kopała, nie bała się nikogo i niczego, była chlubą rodziców. Uważali, ze Stasia poradzi sobie w każdej sytuacji.

Trwa wojna, dla Dziubów to dni chłodu i głodu. W pobliskiej Świętej Katarzynie urzęduje Albert Szuster z oddziałem, który pacyfikuje wsie i miasteczka. Trwa dramat społeczności żydowskiej.

Jest lipcowy zmierzch 1942 roku. U Dziubów cisza, oni wiedzą, że las nie lubi hałasu. Świat powoli ogarnia ciemność, księżyc umyka za chmury, jakby kibicując wszystkim, którzy skrywają się w leśnych ostępach. Gdzieś w oddali odzywa się sowa. Paweł podnosi głowę i spogląda przez brudne okno. Nie zdawało mu się, ktoś przemykał przez podwórko. Gdy wychodzi za próg jego oczom ukazuje się czterech zbiegów żydowskich, to jego dawni znajomi z Bodzentyna. Alter i Moniek Grossmanowie, Abraham Cisowski i Dawid Fisz. Uciekali z obozu pracy przy starachowickiej fabryce amunicji, gdzie łyżkami aluminiowymi zrobili podkop pod drutem kolczastym. Zjawili się u Dziubów brudni, zawszeni i głodni. Paweł pomocy nie odmówi, ale nie zatrzyma ich w gospodarstwie, daje narzędzia, by mężczyźni wykopali sobie w lesie ziemiankę. Zobowiąże się ich żywić, po strawę mieli przychodzić sami lub miała im ją przynosić Stasia.

 

Operacja ratowania Żydów nie była bezpieczna

Dziubowie się boją, ale pomocy nie odmawiają, czterech żydowskich mężczyzn doczeka w ziemiance jesieni, potem Paweł Dziuba weźmie ich do stodoły, tam przygotuje jamę i tam też ich ukryje. Nie umknie to mieszkańcom Bodzentyna, którzy będą twierdzić, że Dziuba ukrywa starozakonnych, a oni płacą mu złotem. Paweł wie, że nadchodzi "eksmisja" uciekinierów.

Uchodzą więc w kierunku Łysicy, gdy liście na bukach czerwienieją, a trawy srebrzy szron. W samą porę, bo niedługo potem łąkę Dziubów otaczają służący w niemieckiej formacji "własowcy" i otwierają ogień w kierunku gospodarstwa. Ranią uciekającą Anielę. Stasia Dziuba jeszcze dwa razy odnajdzie Żydów pod wierzchołkiem Łysicy - będzie im tam nosić jedzenie. Co się z nimi później stało? Przeżył na pewno jeden z nich - Alter Grossman.

 

 

Nie był to koniec plotek

Po Bodzentynie opowiadano, że Paweł Dziuba dla złota zabił Żydów i pochował ich pod jabłonkami, by te lepiej rodziły. I nie wytrzymał gospodarz tych plotek, wziął powróz i powiesił się w stodole. Nie wytrzymała i Aniela, do której przychodzono po podział złota po Żydach, i ona zawisła pod powałą gospodarskiego budynku. Napięcia i podpalenia gospodarstwa nie wytrzymał i Aleksander Dziuba, rozpił się i po pijanemu wpadł pod koła ciężarówki.


Stasia została sama

Odporna psychicznie dziewczyna zamieszkała w szopie z krową, owcami i kundlem. I tak przez lata całe myła się w strudze leśnej i tam prała kijanką bieliznę. Paliła nałogowo i lubiła popić pisze w Opowieściach z Gór Świętokrzyskich Jerzy Fijałkowski, dodając:

Opiekował się nią leśniczy Kwieciński (...) Otrzymywała miskę albo dwie gorącej zupy i w mroźne noce mogła spać w leśniczówce w kuchni. Dawano jej lekką pracę, wypłacając rzetelnie dniówki. Staśka stanowiła dla turystów nie lada atrakcję.

Kładka na Łąkach Miłości

Gmina Bodzentyn niejednokrotnie chciała zabrać Stasię do domu opieki, ta jednak nie wyrażała zgody. W międzyczasie Stanisławę odnajduje wspomniany Alter Grossman, który przeżył wojnę i osiadł w Kanadzie i pragnąć odwdzięczyć się Stasi za pomoc przesyłał jej w listach dolary. Gdy zmarł, jego dzieło kontynuowała gmina.

Stasia Dziuba czy też Czarownica znad Czarnej Wody stanowiła turystyczną atrakcję na terenie Świętokrzyskiego Parku Narodowego. Doskonale przepowiadała pogodę i znała się na ziołach. Autor wspominanych Opowieści z Gór Świętokrzyskich wspomina, że kiedyś przywitała go tańcząc po murawie i śpiewając wniebogłosy:

Malowany wózek, malowane kółka, gówno mi zrobicie, bo rządzi Gomułka.

Ponoć przez czas jakiś ukrywała przed wymiarem sprawiedliwości mężczyznę, z którym zaszła w ciążę. On zniknął, ale pozostał jej syn, którego sama w szopie odebrała i przez rok ukrywała. Niepełnosprawny umysłowo chłopiec trafił do zakładu w Łagiewnikach.

Kiedy więc będziecie przemierzać szlaki Świętokrzyskiego Parku Narodowego pomyślcie o Stasi z blond kosem. Może wcale nie opuściła rodzinnego miejsca? Może przegląda się w Czarnej Wodzie nie mogąc nadziwić swej urodzie?

Stanisława Dziuba zmarła w wieku 75 lat w 1997 roku. Znaleziono ją przy tej samej strudze, w której przez lata się kąpała i w której prała.


Aneta Marciniak

Tagi:

historia ,  Świetokrzyskie ,  społeczeństwo , 

Kliknij, aby zamknąć artykuł i wrócić do strony głównej.

Polecane artykuły:

Podobne artykuły:

Powrót