Partner: Logo KobietaXL.pl

Oto jej historia:

Pochodzę z biednej, małomiasteczkowej rodziny, byłam pierwszym dzieckiem, które skończyło studia – ekonomie. Nie chciałam wracać do domu z dużego miasta. Musiałam znaleźć dobrze płatną pracę aby się utrzymać, bo na rodziców nie mogłam liczyć. Pierwsze etaty były mało płatne, pomieszkiwałam na stancji w małym pokoiku, w końcu udało mi się załapać w dużej i renomowanej firmie. Pensja była dobra a szefostwo na zebraniach roztaczało przede mną szerokie możliwości kariery. Warunek ciężka praca, nadgodziny, dłuższy urlop niemile widziany także zwolnienia lekarskie. Byłam młoda i pełna wiary w siebie rzuciłam się w wir pracy. Czułam się jak na filmie, piękna, elegancka siedziba, świetnie ubrani ludzie, dynamiczny młody zespół, każdy zmotywowany na celu firmy, posługujący się żargonem branżowym, pełen pomysłów i szerokich kompetencji. Słowo nie da się, było niemożliwe.

 

Byłam księżniczką z korpo

Z radością poszłam na szkolenia, by stać się członkiem takiego teamu. Chłonęłam każde słowo menagerów i couchów. Gdy siedziałam na tych szkoleniach czułam jak w mojej głowie tworzy się nowa rzeczywistość. To było jak transformacja z kopciuszka w księżniczkę z korpo.

Najpierw stać mnie było zakup eleganckich garsonek, potem na wynajęcie kawalerki, potem kupiłam na raty mały samochód. Dumna jak paw, w eleganckim kostiumie pojechałam do rodziców. Rodzice byli zachwyceni, że tak mi się powodzi. Chodziłam po moim miasteczku i czułam się taka dumna, taka silna. Już widziałam w swoich fantazjach, jak awansuję i zajmuje kolejne wyższe stanowiska, dorabiam się, zapraszam rodziców na zagraniczne wakacje. Byłam szczęśliwa i silna.

Rzuciłam się w wir pracy. Wychodziłam do pracy rano i wracałam wieczorem. Pracowałam w wolne soboty. Przychodziłam do pracy nawet przeziębiona. Ciągle dostępna, ciągle przy telefonie. Szef mnie chwalił a ja podejmowałam się realizacji kolejnych projektów. Były premie. Żyłam oszczędnie, w ciągu kilku lat odłożyłam tyle, że mogłam zaciągnąć kredyt na małe mieszkanie. Brałam udział w firmowych wyjazdach integracyjnych, chodziłam na imprezy z ludźmi z biura. Miałam przelotny romans kolegą Tomkiem, ale to nie było nic poważnego. Tomek, który dołączył do nas przed rokiem, miał ustalony plan kariery, bez wchodzenia w stały związek. Nie chciał żadnych komplikacji w życiu.

 

Byłam bardzo szczęśliwa

Taka harówka, bez życia prywatnego - jak robot, trwała 5 lat. Wtedy spotkałam Piotra, zwyczajnie na zakupach w markecie. Zawadził koszykiem o piramidkę z puszek i ją rozwalił. Pomogłam mu opanować chaos. Poszliśmy razem do kasy, a potem w stronę bloków. Mieszkaliśmy w różnych klatkach. Potem znowu spotkaliśmy się przypadkiem koło sklepu i zaprosił mnie na kawę. Następnie było kino i wspólne wyjście na imprezę u jego kumpla. Piotr był policjantem. Pracował w wydziale kryminalnym. Po rozwodzie, ale be z dzieci. Wydawał się bardzo mocno stąpający po ziemi. Nie jestem pięknością, mam ładne włosy, zgrabne nogi i tyle. Resztę przeciętne. On dobrze zbudowany, średniego wzrostu, lekka łysina, broda i piękne niebieskie oczy. Zakochałam się. Nasz związek szybko się rozwijał. Piotr zaproponował abym u niego zamieszkała, miał dwupokojowe mieszkanie. Zgodziłam się z radością. Swoją kawalerkę, która spłacałam – wynajęłam.

Byłam bardzo szczęśliwa, ten piękny czas trwał trzy miesiące. Szef zaczął mieć pretensje, że nie zostaje w pracy do wieczora, nie godzę się na pracę w soboty. Gdy chciałam pracować poza godzinami pracy, pretensje miał Piotr. Gdy mu opowiedziałam jak jest u nas w firmie, to mnie wyśmiał. Twierdził, że daje się wykorzystywać i zasuwam, by szef dostawał wysokie apanaże. Pierwszy raz się pokłóciliśmy, nie mógł zrozumieć, że staram się, bo walczę o stanowisko kierownika w dziale. Szef mi to obiecał. Starałam się grać na dwa fronty, ale nie zadawalałam ani Piotra ani szefa. Gdy mimo realizacji kolejnego ważnego projektu, zamiast siedzieć po godzinach w pracy, pojechałam z Piotrem góry, wszystko się zepsuło.

Podczas urlopu, zamiast cieszyć się górami, cały czas myślałam co w firmie. Miałam wyrzuty sumienia, cały czas stało mi przed oczami przykre zdanie, które usłyszałam od szefa, gdy zażądałam tygodnia wolnego – rób jak chcesz. To zabrzmiało jak groźba. W żołądku robiła mi się ciężka gula, trzęsły mi się ręce. Przykry objaw stresu.

Nie chcę być kurą domową

Piotr na początku się bardzo starał, ale gdy jakoś mi nie było do śmiechu i szłam w góry jak na Golgotę, w końcu się zdenerwował. Zaczął mi robić wymówki, że moja praca jest beznadziejna, że powinnam ją zmienić, że powinno mi zależeć na nim, a nie na jakiejś głupiej robocie. Ubodło mnie to do żywego. Nie rozumiał, że tej pracy poświęciłam kilka lat życia, że jestem na prostej do objęcia stanowiska kierownika teamu i jak bardzo mi na tym zależy, bo chcę być kimś i muszę mieć pieniądze na życie. Obraził się i stwierdził, że powinnam dokonać wyboru, bo on takiego związku nie chce. Już raz miał ambitną kobietę, która zamiast tworzenia domu, myślała tylko o karierze. Zapytał jak widzę naszą przyszłość, a ja nie odpowiedziałam. Nie chciałam tracić tego, na co tyle lat pracowałam, nie chciałam być na łasce kogokolwiek, męża też, bo się naoglądałam jak kończyły kobiety, które rzucały pracę, zostawały z dziećmi, a gdy mąż zrobił karierę to zmienił żonę na nowszy model. One zostawały z niczym. Nie po to kończyłam studia, by prowadzić dom i rodzić dzieci, a na koniec pracować za psie pieniądze, by na emeryturze żebrać o pieniądze na lekarza czy leki.

Do domu wracaliśmy w grobowej atmosferze. Spaliśmy osobno. W poniedziałek, gdy wróciłam do pracy, zastałam nowego kierownika, obiecane mi stanowisko zajął mój kolega Tomek. Gdy szef mnie o tym poinformował, poczułam się jakby mnie ktoś uderzył w żołądek. Zrobiło mi się niedobrze. Tyle lat pracy i poświęceń. Tylko jeden urlop, praca bez zasuwania w soboty i koniec? Przecież tak nie wolno. Siadłam za biurkiem, odpaliłam komputer, nie mogłam się skupić. Widziałam jak za moimi plecami ludzie plotkują. Koledzy. Tomek do mnie podszedł i jakby nic stwierdził, że chyba zdaję sobie sprawę, jaki to ważny projekt, no i sama dokonałam wyboru. Wydusiłam temu pyszałkowatemu draniowi, że każdy projekt w tej firmie jest najważniejszy. Coś mnie trafiło, poszłam do gabinetu szefa. Siedział za biurkiem i bawił się jakąś grą na telefonie. Szybko odłożył zabawkę i zaczął czegoś szukać w papierach. Spytał, czego chcę. Wywaliłam prosto z mostu, że to ja powinnam dostać ten awans, przecież pracowałam bez zarzutu ponad 5 lat. A no się roześmiał, że tu jest korporacja, a nie przedszkole, a jak chcę się bawić w dom, to nie w tej firmie.

Wróciłam do biurka, nie wiedziałam co robić. Dostałam jakieś zadanie i nie potrafiłam zebrać myśli. Nie usłyszałam jak Tomek stanął za mną i przyglądał się jak nic nie robię tylko bezmyślnie gapię się w ekran.

Gdy spytał, czy tak teraz zamierzam pracować, złapałam swoje rzeczy i uciekłam z tego miejsca. Poszłam na długi spacer. Nic nie wymyśliłam, tylko użalałam się nad sobą. Wróciłam do mieszkania Piotra, on na mnie czekał. Powiedział, że nie widzi sensu w tej relacji i prosi abym wróciła do siebie. Dał mi czas dwa dni, prosił abym zostawiła klucze w skrzynce na listy i wyszedł. To było tyle, jeśli chodzi o miłość.

Nie mogłam wrócić do siebie, bo wynajem dawał lokatorowi miesiąc na wyprowadzkę. Zaczęłam się pakować. Musiałam szukać stancji na miesiąc.

 

Straciłam i miłość i pracę

Rano przyszłam do pracy, szef wezwał mnie na dywanik. Stwierdził, że nie potrzebują takiej konfliktowej i roszczeniowej osoby w teamie. Od dzisiaj miałam pracować w recepcji, bo mają wakat. To było jak policzek. Rozpłakałam się, powiedziałam, że odchodzę, a teraz odbieram zaległy urlop. Szef się zgodził. Chyba o to mu chodziło.

Koledzy nic nie mówili. Patrzyli. Na koniec im powiedziałam, że będą następni jeśli komuś się zamarzy ludzkie traktowanie i sprawiedliwość. Chyba już to wiedzieli.

Na razie wyjechałam do rodziców. Muszę życie poukładać na nowo. Straciłam i miłość i pracę. I nie bardzo rozumiem dlaczego. Przecież chyba można to jakoś pogodzić?

 

Tagi:

związek ,  praca ,  życie , 

Kliknij, aby zamknąć artykuł i wrócić do strony głównej.

Polecane artykuły:

Podobne artykuły:

Powrót