Partner: Logo KobietaXL.pl

Bolesna przeszłość

Albert ma 40 lat. Jest ojcem dwójki dzieci – Ali i Bartosza. Z żoną są razem od ponad dwóch dekad.

– Znamy się jeszcze z podstawówki. Siedzieliśmy z Adą w jednej ławce i zawsze mieliśmy dobry kontakt, choć ona była poukładaną dziewczyną, przynoszącą do domu piątki z matmy, a ja szkolnym sportowcem, trochę łobuzem o opinii zdolnego, ale leniwego – wspomina nasz bohater.

Wtedy jednak od amorów wolał boks. Trenował bowiem z kolegami i zapowiadał się na naprawdę dobrego zawodnika.

– Kto wie, być może teraz uprawiałbym ten sport zawodowo, gdybym nie poszedł w kierunku stadionowych bójek – mówi pół żartem, pół serio mężczyzna.

Poczucie humoru to jego kolejna mocna strona. Potrafił rozbawić każde towarzystwo. Od zawsze miał też dobrą ripostę oraz zmysł do rozwiązywania problemów innych niczym rasowy psycholog. Jego dzieciństwo nie było jednak usłane różami. Będąc dzieckiem, stracił ukochaną mamę. Zaopiekowała się nim babcia, którą wspomina jako jedną z najwspanialszych osób na świecie.

– Babunia była cudownym człowiekiem. Pamiętam, jak bawiliśmy się w Janosika albo bohaterów „Czterech pancernych” z nią oraz kolegami – opowiada Albert.

Ona i jego starszy kuzyn bardzo mocno wierzyli w Alberta. Wiedzieli, że chłopak poradzi sobie w życiu. Niestety nie każdy był tego zdania.

– W wychowywaniu mnie pomagała babci ciotka. Jej mąż pracował za granicą, więc widywaliśmy się rzadko, natomiast ciotka robiła wszystko, żeby mi dokuczyć – wyznaje 40-stolatek.

Wystarczyła zła ocena, wagary lub nieposprzątany pokój, by Albert dostał od niej ostrą reprymendę. Pomimo sprzeciwu babci, ciotka nie odpuszczała. Zdarzało się, że była dla chłopaka bardzo nieprzyjemna.

– Od złośliwości typu „jak ty wyglądasz” przy znajomych, po śmianie się z moich ocen i chowanie mi plecaka z ciuchami na trening – to m.in. spotykało mnie z jej strony – mówi mężczyzna.

Kiedy dorósł, zaczął się buntować.

– Babcia była schorowana, więc nie mogła mnie bronić. Musiałem więc samemu zacząć stawiać granicę. Mając już 17 lat, byłem na tyle odważny, że potrafiłem jej odpysknąć – powraca do przeszłości Albert, który dokładnie pamięta moment, gdy postawił się podłej ciotce do tego stopnia, że ta już nigdy nie podniosła na niego głosu.

– Któregoś razu chciała mnie uderzyć, ale złapałem ją za rękę i powiedziałem – weź tę łapę wiedźmo – dodaje mężczyzna.

Wówczas to skończył zawodówkę i udał się do technikum wieczorowego. Jednocześnie dalej chodził na treningi z kumplami, a także na ustawki.

– Byliśmy kibicami, więc jeździliśmy na mecze ulubionej drużyny do różnych miast. Oczywiście był to pretekst, żeby ponaparzać się z innymi kibicami. Raz ja komuś dowaliłem, raz ktoś mi. Totalna adrenalina – tłumaczy Albert.

Chuligańskie wybryki zakończył jednak pewien przykry incydent.

– Dostałem w głowę kijem bejsbolowym. Wylądowałem na neurologii ze wstrząśnieniem mózgu. Gdy doszedłem do zdrowia, powiedziałem sobie – chrzanię to, bo następnym razem mnie zabiją – wspomina z charakterystycznym poczuciem humoru nasz bohater.

Wtedy też rozpoczął pracę jako wulkanizator, a następnie ochroniarz w klubach. Po śmierci babci zerwał kontakt z ciotką i jej mężem. W międzyczasie ukończył też technikum, a potem studia informatyczne.

Nowe życie

Po pewnym czasie otrzymał angaż w agencji ochroniarskiej zajmującej się ochranianiem eventów z gwiazdami. Weekendowe wyjazdy latem były dla niego połączeniem przyjemnego z pożytecznym.

– Spotkałem kilka gwiazd, przybiłem z nimi piątkę. Większość popularnych osób jest naprawdę spoko – opowiada Albert.

Zdawał sobie jednak sprawę, że jest to praca tylko na kilka sezonów i musi szukać czegoś poważniejszego. Z pomocą przyszła mu ukochana.

– Mój kuzyn, syn siostry mamy i moja dziewczyna od zawsze mnie wspierali. Ada, która wówczas studiowała prawo, zasugerowała, że może powinienem spróbować sił w policji. Zdębiałem! Ja, były kibol w policji?! Fakt, nigdy nie byłem karany, a ten drobny wypadek sprzed lat nie odebrał mi inteligencji, mogłem więc działać – wspomina w swoim stylu.

A co na to koledzy?

– Czasy, kiedy bycie w policji kojarzyło się z czymś lipnym, już dawno minęły. Wielu moich kolegów albo siedzi teraz w Anglii, albo pracuje jako instruktor na siłowni, albo właśnie działa w służbach. W czym problem? Jak ktoś ma zasady, to nigdy nie straci kumpli – konstatuje Albert, który służy już w policji 7 lat.

Zapytany o największy sukces, odpowiada – rodzina!

– Choć moje dzieciństwo nie było usłane różami, to nigdy nie straciłem wiary w rodzinę. To mój najcenniejszy skarb – puentuje. I dodaje, że zawsze można wszystko zmienić - – Ja sam tłukłem ludzi na meczach, a dziś staram się robić wszystko, aby chronić innych przed agresywnymi zachowaniami.

Elvis Strzelecki

Tagi:

życie ,  kibole , 

Kliknij, aby zamknąć artykuł i wrócić do strony głównej.

Polecane artykuły:

Podobne artykuły:

Powrót