Partner: Logo KobietaXL.pl

Amelia była w związku przez 8 lat. – Wiesz, ile w tym czasie się zmienia? Gotujesz, jak on lubi, kupujesz ubrania, które mu się spodobają, zapominasz, jak to jest pić wino w pojedynkę, i nawet przyzwyczajasz się do noszenia pierścionka. Później osoba znika, a przyzwyczajenia zostają. I jest cholernie trudno się ich pozbyć – mówi dziewczyna.

Ma 32 lata. Jest niewysoka, ma krótkie blond włosy, w uszach tunele, gdzieniegdzie tatuaże i bardzo sympatyczny uśmiech. Mówi, że dużo się śmieje, ale w niektórych momentach kąciki ust przechylają się wyraźnie w drugą stronę.

Pomysł na (nie)wspólne życie

O poprzednim związku nie chce rozmawiać. Jego przebieg udaje mi się wychwycić tylko fragmentarycznie. Matuesza poznała perkusistę w zespole rockowym. Była fanką tego bandu i chodziła na każdy koncert w okolicy, a grali ich wtedy dużo. Zawsze miała wrażenie, że pałkarz wypatruje jej wśród tłumu i że czasami rzuca przeciągłe spojrzenia. Któryś z koncertów odbywał się w rockowej knajpie, w której była stałą gościnią. Została na afterze i następnego dnia pamiętała tylko alkohol, tańce i pocałunki perkusisty. Tak zaczął się ich związek.

– Było nam razem dobrze, stanowiliśmy naprawdę świetną parę. Tak sądzę nawet po latach. Dziś tego nie rozpamiętuję i nie lubię wspominać. Już ustalaliśmy datę ślubu, ale Mati przestraszył się, jak wspomniałam, że chcę dziecka. Mnie przestraszyła jego reakcja i dostałam alergii na związki. Również na nasz, więc poszliśmy swoimi drogami.

„We dwójkę” to przereklamowana opcja

Po zakończeniu wieloletniego związku, pełnego wzlotów i upadków, całkowicie zmieniła swoje nastawienie do życia we dwoje. Od tamtego czasu relacje Amelii z facetami składały się wyłącznie z romansów, i to od tej fizycznej strony. Nie chciała się wiązać – chyba że w łóżku – zagrzebywać się w uczuciach. Liczył się tylko seks. Ale nie z byle kim, bo nie kochanków wolała najpierw trochę poznać. W większości znałam ich od lat i dopiero kiedy ustalili, co jest dla nich ważne i co mogą sobie dać, po decydowała się na łóżko. Miała przy tym własne zasady..

– Żadne ONS-y (one night stand, czyli przygoda na jedną noc – przyp. red.) nie wchodziły w grę. Nie było też mowy o spotykaniu się z kilkoma facetami jednocześnie, chyba że zapraszaliśmy do łóżka kogoś trzeciego. W miarę możliwości starałam się, żeby poprzedni i aktualni partnerzy się nie znali i dbałam o to, żeby po zakończeniu jednego romansu móc zacząć kolejny – wspomina Amelia.

Dziwię się, że mówi o tym z taką śmiałością, jakby to był najzwyklejszy tryb życia pod słońcem. Ale Amelia wdaje się wtedy w bardzo długą rozprawę o tym, jak monogamia jest zła, a życie we dwójkę przereklamowane. Potrafi też jednym tchem wymienić zalety wchodzenia w takie związki.

– Jesteś sama sobie panią, od nikogo nie zależysz. Możesz wrócić do domu, kiedy chcesz i z kim chcesz. Możesz wyjść ubrana jak tylko chcesz, bo nikt ci nie powie, że wyglądasz byle jak. Możesz przez tydzień nie gotować albo każdego dnia gotować zupę krem i nikt nie będzie się irytował, że tym się nie da najeść. Nikomu z niczego się nie tłumaczysz, pod nikogo nie dostosowujesz wolnego. Pijesz wino sama, jeśli masz ochotę, jesz lody na śniadanie, możesz tygodniami nie uprawiać seksu, jeśli nie masz chęci, a jeśli masz, to w łóżku nic cię nie ogranicza – wylicza Amelia i deklaruje, że mogłaby wyliczać dalej.

Takie układy jej pasowały. Od dawna wie, że jest osobą, która zawsze musi mieć wybór i chodzić swoimi ścieżkami. Nie lubi podążać za tłumem, woli być wolna i sama brać odpowiedzialność za swoje decyzje. Taki stan rzeczy nazywa prawdziwym życiem.

Był dla niej jak brat

Amelia zawsze była dziewczyną, która lepiej dogadywała się z chłopakami niż z dziewczynami. Wie, że to stereotypowe podejście, ale jako dziewczynka ze święcącymi oczami kopała piłkę i wchodziła na drzewa, natomiast bawienie się w dom albo lalkami było dla niej jak kara.

Jeszcze z końcówki czasów całodziennego przesiadywania na trzepaku ma przyjaciela Igora. To od niego chłonęła rockową energię, on jej pokazał klasyki gatunku, zabierał na koncerty i sprezentował pierwsze glany. Dostała je na osiemnastkę i założyła je jeszcze w 30. urodziny, ale impreza była taka, że w lewym bucie już całkiem odpadła podeszwa sklejana sto razy. Przyjaźni z Igorem przez lata nie musiała sklejać ani razu, bo choć raz mieli częstszy, raz rzadszy kontakt, to jednak zawsze mogli na siebie liczyć i lubili spędzać razem czas.

Zdarzało się, że ktoś myślał o nich jak o parze, że partnerka Igora była o Amelię zazdrosna, a babcia Amelki nie mogła pogodzić się z tym, że ten uroczy chłopiec nie stworzy rodziny z ukochaną wnusią, ale między nimi nigdy nic nie było. A okazji nie brakowało, wyjeżdżali przecież razem na festiwale i spali w jednym namiocie.

– Dziś mnie to wręcz dziwi. Fizyczność opierała się tylko na typowo przyjacielskich stosunkach, co najwyżej buziak w policzek na pożegnanie, chociaż dość często zwierzaliśmy się sobie z kontaktów romantycznych. Czasami te opowieści obfitowały w szczegóły, co tylko upewniało mnie, że nie jesteśmy sobie pisani – wspomina.

Piwo, koncerty i seks

Wszystko zmieniło się przypadkiem, ale było zbyt podobne do początku związku z Mateuszem, żeby Amelia mogła spać spokojnie i po prostu dać się ponieść temu, co przyniesie czas. Kilka miesięcy temu poszli razem na koncert. Grała początkująca kapela w kameralnej knajpie z kiepskim piwem. Ale coś musiało być w powietrzu: bawili się świetnie i nawet podły smak alkoholu w tym nie przeszkadzał. Głowa miło otulała się procentami, a ciała coraz ciaśniej splatały się w objęciach. Podniecenie było tak wielkie, że ich wspólny pierwszy raz zdarzył się nie u niej i nie u niego, a w obskurnej łazience tej nieciekawej knajpy. W łóżku wylądowali dopiero później, bo z imprezy pojechali do Amelii.

– Rano był szok. Żadne z nas nie spodziewało się, że kiedykolwiek do czegoś między nami dojdzie. Nic tego nie zapowiadało, a było nam lepiej, niż się spodziewaliśmy. Ale mimo zajebistego seksu oboje wiedzieliśmy, że ta noc naprawdę dużo skomplikowała – przyznaje Amelia.

Razem z Igorem podjęli decyzję, że przegadają to, co się wydarzyło, ale najpierw dadzą sobie parę dni na przemyślenia. A tych było sporo, bo Amelia nadal wiedziała, że wchodzenie w związek jest wykluczone. Z drugiej strony bała się, że wieloletnia relacja runie, kiedy będzie się składała tylko z seksu.

– Spotkaliśmy się tydzień później, tym razem u niego. Byłam tam już setki razy, ale tego dnia czułam się wyjątkowo spięta. A jednocześnie, muszę to przyznać, nieziemsko podniecona. Sama się za to karciłam – wspomina.

Rozmowa nie należała do najłatwiejszych, bo Igor stwierdził, że jeśli chcą jeszcze uprawiać seks, nie mogą ograniczyć się tylko do kontaktów fizycznych. Przekonywał, że bez uczuć się nie uda, chociaż wiedział, jakie zdanie na ten temat ma Amelia. Ona tłumaczyła, że nie nadaje się do związku, a on, że nie dadzą rady inaczej, bo seks prędzej czy później się to skończy, a wtedy ich wieloletnia relacja może skończyć się w raz z nim.

– I znowu zrobiło się gorąco, ale tym razem od krzyków. Nigdy dotąd nie mieliśmy nawet jednej sprzeczki. Nie darł się na mnie nawet wtedy, kiedy obrażona na cały świat odmówiłam pojechania na koncert, na który kupił mega drogie bilety. Do tej pory to była granica naszej relacji. Podczas tej rozmowy szybko się przekonałam, że takich granic w ogóle nie ma – mówi z nieśmiałym uśmiechem.

Z nieśmiałym, bo twierdzi, że nie ma odwagi opowiedzieć, jak dokładnie zakończyło się to spotkanie. Po delikatnym rumieńcu i błąkającym się w kącikach uśmiechu wnioskuję, że tym razem odkrywali na nowo łóżko Igora, w którym przez lata wysłuchali mnóstwa rockowych winyli. Co jest między nimi teraz?

– To nie jest tak, że nagle nawróciłam się na związki. Ale dałam się przekonać Iggy’emu, że relacja bez uczuć nam się nie uda. A on dał się przekonać mi, że nie musimy niczego planować. Cieszymy się sobą, dużo całujemy i zobaczymy, co przyniesie przyszłość – twierdzi.

Katarzyna Mak

 

Tagi:

romans ,  kochanek ,  życie , 

Kliknij, aby zamknąć artykuł i wrócić do strony głównej.

Polecane artykuły:

Podobne artykuły:

Powrót