Partner: Logo KobietaXL.pl

– To był maj, pachniała Saska Kępa… Naprawdę – śmieje się Klaudia. Dziś, po dwóch latach szczęśliwego związku, może się śmiać. Znajomi, których poznała w „ciemnym”, jak go nazywa, okresie życia, nie mogli się nadziwić zmianie.

Ale od początku.

 

Początki jak wiele innych

 

– Odkąd jestem z Adamem, bardzo często myślę o początkach. Dlaczego najbardziej magiczne relacje w życiu zaczynają się tak banalnie – zastanawia się Klaudia.

Banalny początek – jak sama go nazywa – był u niej taki, że miała słabość do słodkości. Nie do byle jakich: uwielbiała niedużą cukierenkę na Saskiej Kępie i serwowane tam wypieki. Bardzo lubiła przesiadywać tam we wtorkowe przedpołudnia, bo nie było wtedy wielu ludzi, a jej studencki plan zajęć pozwalał na słodką chwilę tylko dla siebie i zatopienie w książce.

– Ludzi nie było dużo, ale to nie znaczy, że cukiernia była zupełnie pusta. Nie było tygodnia, żeby ktoś chociaż na chwilę się nie dosiadł. Najczęściej byli to starsi ludzie zadowoleni z możliwości kontaktu z taką młodą osobą jak ja. Miałam wtedy 21 lat, byłam najmłodszą klientką lokalu i chyba trochę myślałam, że mogę wszystko – przyznaje z uśmiechem Klaudia.

Nie inaczej stało się w pewien majowy wtorek, kiedy przysiadł się do niej mężczyzna. Był sporo młodszy od osób, które najczęściej spotykała w cukierni, ale jednocześnie wyraźnie starszy od niej. Szybko zauważyła, że jest przystojny, ale kontekst i wiek sprawił, że nie uznała go za nikogo ciekawego.

– Uwierzysz, że nawet nie pamiętałam, o czym rozmawialiśmy? Później oczywiście wszystko mi powiedział, bo sam pamiętał doskonale, ale to potwierdza, że naprawdę niczego od niego nie oczekiwałam – wspomina.

Takie „spotkania” powtarzały się częściej. Po kilku tygodniach, kiedy mężczyzna zorientował się, że Klaudia nie poświęca mu uwagi, zmienił taktykę. Dosiadał się do niej i też czytał książkę. W milczeniu. Wspólne picie kawy i milczenie trwało jeszcze dwa miesiące, dopóki oboje nie zorientowali się, że tym razem czytają tę samą książkę. Na pytanie o tytuł Klaudia najpierw się uśmiecha.

– Oczywiście, że pamiętam. „Mistrz i Małgorzata”, jedna z najpiękniejszych historii miłosnych, jakie poznałam. Chociaż przyznaję, że mogę być nieobiektywna – śmieje się.

 

Żółte kwiaty

 

Niepozorne spotkanie szybko przeistoczyło się w romans. Za oknem pełnia lata, w żyłach gorąca krew, a na pierwszej randce żółte kwiaty jako nawiązanie do książki, która ich połączyła.

– Rozumieliśmy się w lot, czasami wystarczało jedno spojrzenie. Nudny i starszawy gość z cukierni ustąpił mężczyźnie, który był żywiołem. Uwielbialiśmy być ze sobą w łóżku, byliśmy ciągle głodni siebie. Zakochaliśmy się w sobie po uszy… Po prostu niewiarygodne uczucie, nigdy nie czułam się tak jak wtedy – przyznaje Klaudia.

Ale ten gorący romans miał też jedną wadę. Adam był żonaty, o czym dość szybko powiedział Klaudii.

– To może wydawać się dziwne, ale stały związek nie był czymś, na czym wtedy mi zależało. Tak jak mówiłam, byłam młoda i wydawało mi się, że mam u stóp cały świat. Cieszyłam się chwilą, a każda spędzona z Adamem liczyła się dla mnie podwójnie. Nie chciałam ich niszczyć dywagacjami, nie chciałam psuć czegoś, co działało – wyjaśnia Klaudia.

 

Ile się goi złamane serce

 

Płomienny romans rozgrzewał ciała Klaudii i Adama jeszcze przez kilka miesięcy. Nie wiadomo, ile dłużej by trwał i w co przerodził, gdyby nie to, że po jednym z czułych spotkań mężczyzna nie usunął wiadomości od Klaudii. Czy Adam podjąłby decyzję, żeby odejść od żony? A może sami doszliby do wniosku, że ich relacja nie ma sensu? Te pytania pozostaną bez odpowiedzi.

– Żona Adama miała w zwyczaju przeglądać jego telefon. On o tym wiedział, dlatego na bieżąco usuwał wiadomości ode mnie. Któregoś razu nie zdążył. Żona wpadła w furię, zrobiła straszną awanturę. Nie wiem dlaczego, ale na tamtym etapie życia Adam nie potrafił się jej przeciwstawić. Kazała mu wybierać – opowiada Klaudia.

Nie ukrywa, że mimo że świadomie była „tą drugą”, decyzja Adama złamała jej serce. Nie wiedziała, że tak bardzo będzie ją bolało zakończenie związku.

– Nie bez powodu mówię „bolało”, bo były dni, kiedy odczuwałam niemal fizyczny ból. Taki ból fantomowy spowodowany brakiem jego dotyku, uścisków, pocałunków. Tak jakby jego ciało było częścią mojego. Musiałam uczyć się nowego życia po „amputacji” – porównuje Klaudia.

Złamane serce goiło się długo i Klaudia do dziś nie wie, czy zagoiło się wtedy, kiedy myślała, że tak. Rok później poznała kogoś innego – też był starszy od niej, bardzo się starał. Wydawało jej się, że jest w nim zakochana, dlatego szybko zgodziła się ślub.

 

I że ci nie odpuszczę

 

O tym, że małżeństwo było błędem, wiedziała może nawet od powiedzenia „tak”, ale nie chciała tego przyznać przed samą sobą. Rana po zbyt szybko przerwanym romansie motywowała ją do rzucenia się w nowy związek. Ale niestety tylko ją.

– Hubert dużo pił. Chciałabym powiedzieć, że wcześniej tego nie widziałam, ale chyba po prostu nie chciałam widzieć. Tuż po ślubie koszmarem były tylko weekendy, z kolejnymi latami doszły do tego praktycznie wszystkie popołudnia. Pił na umór i z czasem zaczął się wobec mnie zachowywać bardzo agresywnie. Bałam się go – opowiada Klaudia.

Dziś nie wie, dlaczego wytrwała w małżeństwie 11 lat. Skąd miała na to siłę? Dlaczego pozwoliła się tak traktować? Czy nie miała nikogo, kto mógłby jej pomóc?

Cud zdarzył się w jeden z niewielu spokojnych weekendów. Zafundował jej go mąż, który leżał na izbie wytrzeźwień. Cudem okazało się facebookowe zaproszenie do znajomych od Adama. Zaakceptowała je drżącą ręką, a zaraz później dostała wiadomość.

– Zapytał, co u mnie. Nie wiem, skąd miałam odwagę, żeby opowiedzieć mu, przez co przeszłam i przechodzę każdego dnia. Okazało się, że rozstał się z żoną już kilka lat temu, ale najpierw nie był gotowy, a później bał się do mnie napisać. Myślał, że bez niego jestem szczęśliwa i nie chciał się o tym przekonać, bo wiedział, że go to zaboli. Przemógł się i napisał, bo jakaś staruszka sprzedająca kwiaty na Saskiej Kępie wcisnęła mu w ręce bukiecik żółtych kwiatów – mówi Klaudia z uśmiechem. Po chwili dodaje, że może jednak to wtedy był prawdziwy początek jej romansu z Adamem. Bo ten był magiczny. A ona uświadomiła sobie, że nie zostawił żony dla niej. Bo chyba byłoby jej jednak z tym trudno.

Katarzyna Mak

 

Tagi:

romans ,  zdrada ,  życie , 

Kliknij, aby zamknąć artykuł i wrócić do strony głównej.

Polecane artykuły:

Podobne artykuły:

Powrót
Wyszukiwarka
Newsletter
zapisz