Partner: Logo KobietaXL.pl

Porządne małżeństwo

Anna i Janusz (imiona zmienione) są małżeństwem od 40 lat. Wspólnie dochowali się trójki dzieci i trójki wnucząt. Mieszkają w powiatowym mieście, oboje już na emeryturze.

- Mój mąż Janusz, pracował na budowach jako kierownik, był szanowanym fachowcem – opowiada Anna – Ja pracowałam w mleczarni, również na kierowniczym stanowisku. Dorobiliśmy się domku, samochodu, działki pod lasem i wspaniałej rodziny. Ludzie w mieście wskazywali nas jako wzorową parę, żadnych kłótni, pijaństwa, skandali czy innych powodów do plotek. Czasami było nam ciężko, wiadomo jakie to były czasy, a i wychowanie dzieci na porządnych ludzi, też wymaga poświęceń.

Małżonkowie przyrzekli sobie, że gdy oboje przejdą na emeryturę, to wtedy znajdą czas dla siebie i w końcu zaczną się cieszyć życiem.

- Miałam jeszcze pół roku pracy, gdy Janusz odchodził z budowy. Był schorowany, wiadomo czasami trzeba przecież być na mrozie albo wietrze, bo termin oddania inwestycji goni. Miał kłopoty ze stawami i kręgosłupem – opowiada Anna – Sama go zachęcałam aby pojechał do sanatorium, na trzy tygodnie. Porządnie się wykurował, odpoczął. Dzieci z nami nie ma, wszystkie na swoim, mogłam pobyć ten czas sama. Zresztą i tak musiałam chodzić do pracy. Dbałam o niego, chciałam by był zdrowy i długo ze mną, cieszył się życiem na emeryturze. Jaka ja byłam głupia!

Mąż Anny, Janusz załatwił sobie sanatorium w polskich górach. Żona odwiozła go jeszcze na dworzec kolejowy, pożegnała i spokojna wróciła do codziennych zajęć.

- Dzwonił do mnie każdego dnia, przed kolacją, opowiadał jakie miał zabiegi, gdzie poszedł na spacer – wspomina Anna – Był zadowolony, tylko narzekał na nudę, bo nie miał podobno żadnego ciekawego towarzystwa. Mówił, że za mną tęskni. Dzisiaj wiem, że mi kłamał w żywe oczy!

Trzy tygodnie szybko minęły. Janusz wrócił do domu odmieniony, wypoczęty, zrelaksowany.

- Byłam bardzo zadowolona, że mu te zabiegi tak pomogły – przyznaje żona – Oczywiście był stęskniony, ja na powitanie przygotowałam uroczystą kolację z jego ulubionym faszerowanym kurczakiem i piwem.

Zaczął się problem

Czas upływał, państwo Barańscy wrócili do codziennych zajęć. I nagle Janusz zaczął się dziwnie zachowywać. Był milczący, gdzieś dzwonił, coś zaczął po kryjomu szukać. Pojechał do innego miasta, bo nagle miał jakieś sprawy do załatwienia.

- Najpierw myślałam, że to taki stres z braku dawnej pracy i rutyny. No wiadomo, jak się we dwoje siedzi w czterech ścianach, jakoś trzeba na nowo zbudować relacje – opowiada kobieta – Ale gdy zaczął mnie unikać w sypialni, to się zaniepokoiłam. Myślałam, że może jakaś kochanka, ale nie, bo nagle zaczął brać jakieś leki. Zrobił się tajemniczy i jakby wystraszony. Pomyślałam, że może ma raka i chce to przede mną ukryć!

Anna nic nie mówiła, tylko coraz bardziej zaniepokojona, była jeszcze bardziej miła dla męża i czekała aż sam jej opowie o tym co go gryzie. Wtedy ona też zaczęła się dziwnie czuć. Nagle w okolicach i na strefach intymnych, zobaczyła wysypkę.

- Bardzo się przestraszyłam, nie miałam pojęcia co to takiego. Poszłam do mojej koleżanki lekarki w naszej, rodzinnej przychodni – relacjonuje Anna – Koleżanka obejrzała zmiany i dała mi jakieś maści. Nie bardzo wiedziała co to może być. Była zakłopotana, że nie potrafi wskazać przyczyny. Dzisiaj to dziwne zachowanie rozumiem!

Anna smarowała się maściami, na jakiś czas zmiany zanikły. Pożaliła się mężowi, ten ją pocieszał, że to na pewno nic takiego i samo przejdzie. Za jakiś czas zmiany wróciły w gorszej postaci z wybroczynami. Pojawiły się jakieś niepokojące grudki. W tym czasie żona dostrzegła, że Janusz coś chowa w garażu. Gdy pojechał do sklepu po zakupy, poszła poszukać co takiego ukrywa. W szafce z narzędziami zobaczyła antybiotyk. Szybko znalazła w internecie co oznacza nazwa leku i na co jest przepisywany, Wtedy zamarła.

- Jakbym dostała w twarz, to był lek na choroby weneryczne, ten mój „porządny mąż” przywlekł do domu chorobę weneryczną, zaraził mnie i jeszcze próbował oszukać – mówi z emocjami w głosie - Czekałam na niego z tym pudełkiem leków w ręce.

Gdy Janusz wrócił, wszedł do kuchni z pakunkami, Anna pokazała mu opakowanie. Zaczął kręcić, nakrzyczał na nią, że musi wszędzie węszyć, a on nie ma żadnej prywatności. Chciał zmienić temat.

- Zapytałam wprost, czy zaraził mnie jakąś chorobą, którą przywlókł z sanatorium? - mówi Anna – A wtedy Janusz, bezczelnie oświadczył, że jaką on ma pewność, że to nie ja przywlekłam kiłę do domu. Przecież mogłam się puszczać, jak jego nie było. To, że w nerwach wykrzyczał o kile, było dla mnie dowodem, że dobrze wie co zrobił. A jego zarzuty wobec mnie, były dodatkowym ciosem poniżej pasa.

Zbrodnia i kara

Anna z nerwów, nie mogła spać ani jeść. Dała sobie czas na namysł, nie chciała działać pod wpływem emocji. Mąż z nią nie rozmawiał, wyniósł się do innego pokoju. Nawet razem nie jedli. Mimo wstydu, poszła do swojej lekarki.

- Ona podejrzewała od początku, ale nie chciała mi mówić, bała się jak zareaguję. Przecież byliśmy takim porządnym małżeństwem – przyznaje Anna – Opowiedziała mi o chorobie, o leczeniu i możliwych powikłaniach.

Kiła jest na szczęście chorobą uleczalną za pomocą antybiotyków. Szybko wdrożone leczenie jest stosunkowo proste, krótkie i bardzo skuteczne. Na szczęście, dla Anny, jeszcze nie było zbyt późno i choroba nie poczyniła znacznych zniszczeń w organizmie.

- Zaczęłam przyjmować leki, kiła zaczęła się cofać – mówi - Ale zdrada i zniewaga męża nie dają mi spokoju. Nie mogę mu tego darować.

Anna postanowiła zasięgnąć porady prawnej u adwokat w innym mieście. Dowiedziała się, że jest przepis art. 161 § 2 K.k. zgodnie z którym: kto, wiedząc, że jest dotknięty chorobą weneryczną lub zakaźną, ciężką chorobą nieuleczalną lub realnie zagrażającą życiu, naraża bezpośrednio inną osobę na zarażenie taką chorobą, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku.

- Pani adwokat poinformowała mnie, że przestępstwo opisane w art. 161 § 2 obejmuje wszelkie choroby weneryczne oraz inne choroby zakaźne, ale tylko takie, które realnie zagrażają życiu bądź stanowią ciężką chorobę nieuleczalną – cytuje Anna – Niestety jest tu haczyk, mój niewierny mąż, uprawiając ze mną seks, po powrocie z sanatorium, mógł jeszcze nie wiedzieć, że jest chory. Bardzo bym chciała aby został ukarany, za zdradę, poniżenie i narażenie mnie, nawet na śmierć. Przecież z premedytacją wmawiał mi, że moje objawy to nic takiego, przejdą. Musiał wiedzieć, że choroba w wyższym stadium grozi nawet zgonem. Myślę, że wtedy wolał abym umarła, niż aby jego niewierność i głupota wyszły na jaw. Nie wiem jeszcze co zrobię, ale on pożałuje.

 

 

Tagi:

zdrada ,  romans ,  małżeństwo ,  życie , 

Kliknij, aby zamknąć artykuł i wrócić do strony głównej.

Polecane artykuły:

Podobne artykuły:

Powrót