Partner: Logo KobietaXL.pl

- Wszyscy się dziwili, że nie chcę z nim być. Koleżanki mówiły, że ze świecą drugiego takiego szukać, a moja mama załamywała ręce – mówi Anka. - Ja jednak nie zdzierżyłam takiego życia. Może jestem zbyt wymagająca.

 

Była w trudnym momencie

 

Poznała Krzyśka po rozstaniu z Markiem. To nie był dla niej łatwy czas. Nie, Marek nie zostawił jej dla innej. On chciał emigrować, ona nie wyobraża sobie życia na obczyźnie. I nie dlatego, że jest taką patriotką. Ale nie ma ochoty być u kogoś „ w gościach”.

 

- Nigdy nie jesteś u siebie, mówisz obcym językiem, ja nie chciałam wyjeżdżać – mówi. - Ale Marek zawsze się tu dusił. Chciał robić karierę za granicą. Ma potencjał i wiem, że ją zrobi.

 

I Anka nie chce dywagować, czy to Marek ją za mało kochał by zostać, czy to ona go niewystarczająco kochała, żeby z nim wyjechać. Po trzech latach związku rozstali się. Marek dostał propozycję świetnej pracy w Luksemburgu. Nie wahał się ani chwili, namawiał Ankę na wyjazd. Nie chciała, wiedziała, że on nie wróci, nie było sensu tego ciągnąc.

 

- I wtedy poznałam Krzyśka. Czuły i opiekuńczy, dawał poczucie bezpieczeństwa, ani myślał gdzieś emigrować – wzdycha Anka ciężko. - No pomyślałam, fajny facet, nawet przystojny, niczego sobie.

 

Zaczęli się spotykać. I na odległość było im całkiem dobrze. Krzysiek dzwonił, pytał czy może w czymś Ance pomóc. Zmieniał opony w jej samochodzie, robił jej zakupy i podrzucał do domu, nawet kiedyś podpaski w nocy jej kupował.

 

- Facet marzenie, można pomyśleć, dobry, zaradny – opowiada Anka. - I żeby sprawdzić nasz związek, postanowiliśmy razem zamieszkać.

 

Majonez musi stać koło keczupu

 

Wynajęli mieszkanie. Krzysiek okazał się być pedantem. Anka w zasadzie nie musiała praktycznie nic robić. On gotował, on sprzątał. Prosił tylko, żeby, jak może, koszule mu prasowała. Bo on sam nie znosi tego robić. Anka zgodziła się ochoczo. Wyprasować kilka koszul na tydzień to pestka, w porównaniu do mycia kabiny prysznicowej i lataniem z mopem po domu.

 

- Więc mogłam żyć, jak królowa. Obsługiwana, zadbana – mówi Anka. - Ale Krzysiek miał nieznośne przyzwyczajenia. Siadaliśmy do stołu, a on opowiadał, jak co gotował, jakie są składniki, dlaczego lepiej używać przypraw tej, a nie tamtej firmy. Ze szczegółami o tym mówił, jakby to naprawdę było najważniejsze.

 

To on dbał o porządek w domu, składał, układał, wycierał, przestawiał. Anka wkładała rzeczy do lodówki byle jak, bo dla niej to nigdy nie miało znaczenia.

 

- I wymiękłam, jak usłyszałam, że majonez powinien stać koło keczupu, wtedy wszystko się łatwo znajdzie – mówi Anka. - Miałam przeczucie, że chyba nie wytrzymam. Że cudownie jest żyć w takim ładzie, ale nie może on być sensem życia.

 

Wolałabym gapić się na gwiazdy

 

Coraz częściej wspominała Marka. Nie był przecież żadnym lekkoduchem. Facet był ogarnięty, nawet bardzo. Ale jemu nie przeszkadzało to, gdzie stawiała keczup.

 

- Nie był taki troskliwy, jak Krzysiek, ale nie znaczy to, że był nieczuły czy, że zostawiłby mnie bez pomocy – mówi Anka. - To prawda, że wolał zamówić pizzę, niż stać sam przy kuchni. Ale jedliśmy ją często w nocy na balkonie, prosto z pudełka, popijając winem i gapiąc się na gwiazdy.

 

Z Krzyśkiem nie byłoby to możliwe. Trzeba by było wyjąć serwetki, talerze, sztućce. Żadnych okruchów, bałaganu. A po jedzeniu zaraz sprzątnąć.

 

- To dobry człowiek, ale zero fantazji. Praktyczny aż do bólu – mówi Anka. - A ja myślę, że da się przecież to pogodzić. Nie można ciągle żyć pod linijkę, ja często wolę się gapić na gwiazdy.

 

Nie nadajemy na tych samych falach

 

Jej matka była Krzyśkiem zachwycona. Uwielbiała rozmowy z nim, jaki majonez jest lepszy do jajek na twardo, a jaki do sałatki jarzynowej. Gdzie są promocje, co dodać do kiszonych ogórków, żeby były chrupkie i pachnące.

 

- Krzysiek niewiele czym się interesował. Miał swoją pracę i żużel, który oglądał namiętnie. Niewiele czytał, nie lubił rozmów, jak to podkreślał „o niczym” – mówi Anka. - A ja lubię czasami pogadać choćby o naszym przeznaczeniu czy karmie. Dla niego to były dyskusje kompletnie pozbawione sensu.

 

Po roku wspólnego zamieszkania uznała, że nie ma dla nich wspólnej przyszłości. Nudziły ją wywody Krzyśka, opowieści o gotowaniu, o zakupach. Jego czasami nadmierna wręcz troska. Jak jechała gdzieś w dalszą podroż, to on jej szukał najlepszej trasy na mapach googla.

 

- Czasami czułam się przy nim, jakbym była jakaś niedorozwinięta – śmieje się Anka. - Mówiłam mu, że dam radę, a on na to, że to wszystko z troski. A ja już miałam tej jego dobroci naprawdę powyżej uszu.

 

Rozmawiała z koleżanką, która jest psychologiem. Tamta zapytała, czy Anka nie jest przypadkiem uzależniona od huśtawki emocjonalnej, bo głównie takie kobiety odrzucają tak zwanych dobrych facetów. Anka długo o tym myślała, ale stwierdziła, że to jej jednak nie dotyczy. Bo Marek nie był przemocowy, nie fundował jej emocjonalnych rollercoasterów.

 

- Ja myślę, że problemem takich dobrych facetów jest często to, że są dość nudni. Krzysiek zasługuje na jakąś dobrą kobietę – mówi Anka. - Niestety, ja z nim być nie mogę. Nie nadajemy na tych samych falach.

 

Zlikwidowali wspólne mieszkanie. Anka wynajęła dla siebie kawalerkę. Nie zastanawia się, jaki majonez ma kupić. A już na pewno nie martwi się o to, by koniecznie stał w lodówce koło keczupu. I wierzy, że może jeszcze kiedyś spotka mniej dobrego od Krzyśka faceta, ale który zechce pogadać z nią o sensie życia?

 

Magdalena Gorostiza

 

Tagi:

związek ,  toksyczny związek ,  facet ,  kobieta ,  życie , 

Kliknij, aby zamknąć artykuł i wrócić do strony głównej.

Polecane artykuły:

Podobne artykuły:

Powrót