Partner: Logo KobietaXL.pl

GRACZE NIEZWYKŁEJ PARTII SZACHÓW

Szachowe losy obu zawodników były podobne; obaj byli uważani za jednych z najlepszych, ale tytułu mistrza świata żadnemu z nich nie udało się zdobyć

 

Wiktor Korcznoj urodził się w 1931 r. w Leningradzie, przeżył blokadę miasta. Szachami zaczął się zajmować mając 13 lat. Skończył wydział historii na leningradzkim uniwersytecie, jednak szachów nie zdradził – brał udział w poważnych turniejach i w końcu wszedł do radzieckiej szachowej elity. Czterokrotnie został mistrzem ZSRR, a w składzie drużyny radzieckiej sześć razy zdobywał złoto w szachowych olimpiadach.

W 1976 r., po zakończeniu międzynarodowych zawodów w Amsterdamie, odmówił powrotu do kraju i osiedlił się w Szwajcarii. Ma się rozumieć, po takim zwrocie nazwisko Korcznoja zostało wykreślone z historii radzieckich szachów, a on sam pozbawiony tytułu zasłużonego mistrza sportu.

Radzieccy szachiści bojkotowali turnieje z udziałem Korcznoja, tym niemniej, co najmniej dwukrotnie przyciągał uwagę radzieckiej społeczności, kiedy w 1978 i 1981 roku spotykał się z Anatolijem Karpowem w meczach o tytuł mistrza świata. Nawiasem mówiąc, oba mecze z Karpowem przegrał.

Géza Mároczy urodził się w 1870 roku w Szeged, na Węgrzech. Zaczął grać w szachy w wieku 15 lat. Po zdobyciu wykształcenia matematyka i inżyniera technologa, brał udział w wielu turniejach szachowych. Był znany, jako szachista doskonały w grze obronnej oraz w końcówkach. Zmarł w Budapeszcie w 1951 roku, na 34 lata przed rozpoczęciem meczu z Wiktorem Korcznojem.

TRZY KANDYDATURY

Pomysł rozegrania tej niezwykłej partii należy do doktora nauk ekonomicznych ze Szwajcarii, Wolfganga Eisenbeiss’a. Właśnie on zwrócił się do Korcznoja z propozycją zmierzenia się z którymś ze zmarłych arcymistrzów.

Korcznoj początkowo uznał propozycję za śmieszną i bez sensu, ale w końcu zgodził się. Na pytanie Eisenbeiss’a, z kim miałby ochotę spotkać się przy szachownicy, Wiktor odpowiedział: z drugim mistrzem świata, Kubańczykiem Jose Raulem Capablancą, radzieckim szachistą estońskiego pochodzenia Paulem Keresem albo z Węgrem Gézą Mároczym.

Przewodnikiem do „tamtego świata” został dawny znajomy Eisenbeiss’a – Robert Rollans, muzyk, a jednocześnie medium, posiadający zdolność automatycznego pisania w stanie transu.

Eisenbeiss wybrał Rollans’a nie tylko dlatego, że go nieźle znał: po pierwsze – nie potrafił on w ogóle grać w szachy, dlatego w żaden sposób nie mógł pomagać duchowi, a po drugie -zgodził się wziąć udział w eksperymencie całkowicie za darmo. Nawiasem mówiąc, Korcznoj za udział w partii z Márdoczym też nie dostał ani franka.

Po tygodniu Rollans powiadomił, że nie udało mu się znaleźć „po tamtej stronie” ani Capablanki, ani Keresa, natomiast Mároczy jest gotów do gry. Eksperyment wystartował.

POCZĄTEK PARTII

„Jestem Mároczy Géza – pisał duch słynnego szachisty ręką medium podczas pierwszego kontaktu – witam Was”.

Węgrowi przypadły białe pionki i on wykonał pierwszy ruch. Wcześniej wyraził troskę o swoją formę, wszak nie trenował już od wielu lat. Ma się rozumieć, organizator gry bardzo chciał się dowiedzieć, dlaczego Mároczy zgodził się znowu usiąść przy szachownicy.

„Będę do Waszej dyspozycji z dwóch powodów – napisał w imieniu Węgra Rollans. Chcę pomóc ludziom dojść do przekonania, że śmierć nie jest końcem wszystkiego. Umysł oddziela się od fizycznego ciała i żyje w nowym świecie, w innych wymiarach. A po drugie – robię to dla chwały mojej ojczyzny – Węgier”.

W międzyczasie partia rozwijała się. Rollans przekazywał posunięcia Mároczy’ego do Eisenbeiss’a, a ten informował o nich Korcznoja. O swoim ruchu Korcznoj powiadamiał organizatora gry, a ten dzwonił do medium. Grali, można powiedzieć, nieśpiesznie – to Maroczy nie był pod ręką, to jego przeciwnik wyjeżdżał na kolejny turniej.

Po 27 posunięciu Korcznoj tak skomentował partię: „Ten, z kim gram, rozpoczął nie całkiem przekonywająco, a jego gra jest staromodna. Ale muszę przyznać, że nie gwarantuję swojego zwycięstwa. Przeciwnik wyrównał niedostatki w debiucie mocnymi posunięciami pod koniec gry. Talent gracza przejawia się w końcówce, a mój przeciwnik zza grobu gra bardzo dobrze”. Końcówka… pamiętamy przecież, że węgierskiego szachistę uważano za mistrza efektownych końcówek.

CZYSTOŚĆ EKSPERYMENTU

Doktorowi Eisenbeiss’owi chodziło nie tyle o wyłonienie zwycięzcy, co o bezwzględne zachowanie czystości eksperymentu. Wiedział, że tak, czy inaczej oskarżą go jeśli nie o oszustwo, to o próbę wywołania sensacji. Właśnie z tego powodu zaprosił do gry w charakterze niezależnego obserwatora dyrektora instytutu neurologii, doktora Neppe. Był on poza tym bardzo dobrym szachistą.

Przeanalizowawszy przebieg partii, ekspert podsumował: „Wspomniany Maroczy działał początkowo na poziomie mistrza, ale potem jego gra weszła na poziom arcymistrzowski. Niepewny debiut, bardzo możliwe, był wynikiem wykorzystania przez Korcznoja nowych pomysłów teoretycznych, opracowanych już po śmierci jego przeciwnika.”

Co najważniejsze, profesor Neppe był absolutnie przekonany: ani Robert Rollans, ani jego znajomi nie mogli naśladować gry Maroczy’ego, ponieważ wymagałoby to wielu lat zajmowania się szachami na najwyższym poziomie. Także komputer nie byłby w stanie tak subtelnie wymodelować stylistycznej indywidualności węgierskiego arcymistrza.

Wnioski eksperta wydały się dla Eisenbeiss’a niewystarczające i za pośrednictwem medium poprosił zmarłego mistrza o szczegóły z jego życia. Maroczy odniósł się do prośby bardzo przychylnie: podyktował swoją autobiografię aż na 40 stronach. I tutaj zaczęły się prawdziwe cuda – duch węgierskiego szachisty informował o szczegółach, o których nikt oprócz Gézy Mároczy’ego wiedzieć nie mógł.

KONIEC MEDIUM

Zachowały się wspomnienia Roberta Rollans’a o tym, w jaki sposób komunikował się z duchem zmarłego arcymistrza. „Znajdowałem się w dwóch różnych stanach. Pierwszym był dla mnie zwykły stan transu, kiedy Maroczy pisał moją ręką. To drugie było dla mnie całkowitą nowością. Maroczy obmyślał swoje posunięcia. Zwracał się do mnie i pokazywał mi różne warianty rozwoju partii. Siedziałem przed szachownicą, a Maroczy demonstrował mojemu wewnętrznemu widzeniu wzory, jakby przesuwał figury szachowe. Przy tym wszystkie oceny sytuacji na szachownicy były dla mnie całkowicie zrozumiałe, chociaż sam ani razu nie grałem w szachy.

Pojedynek Maroczy’ego z Korcznojem zakończył się 11 lutego 1993 roku. Węgierski mistrz uznał swoją porażkę w 48 posunięciu. Pozostał mu w tamtym momencie król i dwa pionki, podczas gdy Korcznoj zachował króla i trzy pionki. Cała gra toczyła się przez siedem lat i osiem miesięcy.

Dziennikarze, historycy szachów już przygotowywali się do wywiadu z główną postacią tej historii – Robertem Rollans’em, aby dowiedzieć się więcej szczegółów ze spotkań z Géza Mároczy’m. Niestety, nadzieje wszystkich okazały się próżne: 2 marca 1993 roku Rollans nagle zmarł. Być może jego śmierć przyspieszyło długotrwałe obcowanie z „tamtym światem” – nie wiadomo. W każdym razie duch Roberta Rollans’a ani razu się nie ujawnił.

 

tekst i foto olabloga.pl

 

Tagi:

duchy ,  biała magia ,  szachy , 

Kliknij, aby zamknąć artykuł i wrócić do strony głównej.

Polecane artykuły:

Podobne artykuły:

Powrót
Wyszukiwarka
Newsletter
zapisz