Partner: Logo KobietaXL.pl

Za naiwność słono się płaci. Ibszowie to wiedzą. Obiady gotują na pobliski targowisku, śpią w swoim dawnym bloku, na ósmym piętrze nieopodal maszynowni.  Jak sąsiedzi wyjeżdżają, pozwalają normalnie pomieszkać. Jak prawdziwi ludzie. A nie jak bezdomni.

 

ibsz

 

Bo to już trzy lata takiej tułaczki. W dodatku bez żadnej pomocy. Tyle co ludzie na targu mają dobre serca. Urzędnicy już nie bardzo. Kolejny raz rozwiał się sen na lepszą przyszłość.

 

ibsz

- Ja chora, mąż chory – wzdycha Zofia Ibsz. - I tak się tułamy na stare lata.

 

Miało być dożywocie

 

Diabeł ich pokusił. W 2013 roku wzięli chwilówkę w firmie D. Bo były kłopoty. Spłacili co do grosza. Wtedy D. ich namówił, żeby pozbyli się problemu na stałe. Mieszkanie zadłużone. On je spłaci, dostana gotówkę, będą mieli dożywocie.

 

- Co nas omotało? Nie wiem – mówi Zofia Ibsz. - Zawierzyliśmy obcemu człowiekowi. Nie mając pojęcia, że się pakujemy w kłopoty.

 

Miało być tak – bank dostaje 60 tys. zł spłaty zadłużenia, oni 100 tysięcy do ręki w gotówce, przepisują mieszkanie, ale żyją w nim do końca swoich dni.

 

- D. powiedział, że mam podpisać, że pieniądze już dostaliśmy, a on je nam wpłaci – mówi Zofia. - czemu człowiek był taki głupi?

 

U notariuszki podpisali akt. Nie ma w nim jednak ani słowa o żadnym dożywociu. Czemu nie sprawdzili?

 

- Pani, my się na tym nie znamy – mówi Witold Ibsz. - Notariuszka czytała, my nic nie rozumieliśmy. Uważaliśmy, że jest tak, jak było umówione.

 

 

ibsz

 Ilekroć Zofia Ibsz staje pod drzwiami do dawego mieszkania, to płacze. Ale do nowych lokatorów żalu nie ma. Bo skąd mogli wiedzieć o całej sytuacji?

 

Eksmisja po roku

 

Jeszcze jakiś czas mieszkali na swoim, dopominali się o pieniądze, te obiecane 100 tysięcy, ale bezskutecznie. Kiedy dług w banku został przez nowego właściciela spłacony, kazał im się wynieść do mieszkania w sąsiednim bloku.

 

- Twierdził, że umowa jest ważna, że wszystko w porządku – mówi Zofia. - Przenieśliśmy się blok dalej. Od właściciela mieszkania dowiedzieliśmy się, że D. podpisał z nim umowę tylko na rok…

 

Stare mieszkanie zostało sprzedane zaraz po akcie notarialnym. 2 miesiące po wizycie u notariuszki kupiła je warszawska spółka. Kiedy umowa najmu nowego lokum skończyła się, Ibszowie wylądowali na bruku. Wezwali D. do zapłaty zaległej kwoty, ale nie otrzymali odpowiedzi.

 

- Dopiero wtedy zrozumieliśmy tak naprawdę, że padliśmy ofiarą oszusta – mówi Zofia. - A na naszym mieszkaniu ktoś zarobił kolejne 100 tysięcy złotych...

 

Prokuratura umarza

 

W maju 2015 roku złożyli zawiadomienie o przestępstwie do Prokuratury Rejonowej Lublin – Północ. Opisali całą sytuację.

 

- I co myśli pani, że ktoś nam pomógł? - mówi Zofia Ibsz. - Nikt. Prokuratura umorzyła sprawę, odwołaliśmy się do sądu od tej decyzji. Bezskutecznie.

 

- To się nóż w kieszeni otwiera – wtrąca Marcin Mulak, właściciel stoiska na pobliskim targu. - Na taką sprawiedliwość. Wiem, że D. kilka takich transakcji załatwił i znikł jak kamień w wodę. Albo mu łeb gdzieś ukręcili.

 

Faktycznie D. nie można nigdzie znaleźć, a chciałam mu zadać kilka pytań. Choćby o pismo, które wysłał do Ibszów, że jakoby im wszystko zapłacił. Że nic nie jest im winny.

 

To porządni ludzie

 

Przy ul. Żelazowej Woli na lubelskim Czechowie historię Ibszów zna wiele osób. Chcieliby pomóc, ale są bezsilni. Jedni sąsiedzi przechowują rzeczy, inni czasami ugoszczą. U Marcina na targu gotują, trzymają żywność.

 

ibsz

 

Wystąpili po raz kolejny do Wydziału Spraw Mieszkaniowych UM w Lublinie. Kilka dni temu przyszła odpowiedź – mają za wysoki dochód.

- Razem mamy koło 2 tysięcy złotych – mówi Zofia. - Oboje jesteśmy schorowani, mam zaświadczenia. Nie stać nas na mieszkanie komercyjne, a miasto pisze, że jesteśmy za bogaci.

 

Idzie zima, a ona nie wyobraża sobie kolejnej pod windą. Nie wie, co może jeszcze zrobić.

 

ibsz

 

- To porządni ludzie, tyle że naiwni – mówi Marcin Mulak. - Nawet żeby jakiś mały lokal do remontu dali. My tu na targu złożymy się, pomożemy go wyszykować. No przecież tak z ludźmi nie można.

 

 

Magdalena Gorostiza

 

ibsz

 

P.S. Jak widać na piśmie, adres niecodzienny. Odezwałam się w sprawie państwa Ibsz do lubelskiej radnej, bez odpowiedzi. Dzwoniłam do znajomej prezes jednej z lubelskich administracji nieruchomości. Obiecała, że poszuka jakiegoś taniego lokalu, ale nic nie może obiecać. Podkreśliła jednak, że i tak będzie to rozwiązanie tymczasowe, bo zawsze właściciel może dać im wymówienie. I że to UM w takiej sytuacji powinien im pomóc...

 

 

Tagi:

życie ,  Ibsz Zofia ,  Lublin ,  Czechów ,  Żelazowej Woli , 

Kliknij, aby zamknąć artykuł i wrócić do strony głównej.

Polecane artykuły:

Podobne artykuły:

Powrót