Partner: Logo KobietaXL.pl

Do Puław trafiła 19 lat temu, jak to się mówi – za mężem. Miasto małe, ale przyjazne – podkreśla. Trzeba było odnaleźć w nim siebie. To co zrobiła na samym początku to uprawnienia przewodnickie.

- Tak bez większego przekonania – mówi. - Nawet oblałam pierwszy egzamin. Puławy, Kazimierz, Janowiec. Nic nie wskazywało, że to będzie moja pasja. Bardziej zrobiłam to przez intuicje.

Imała się różnych zajęć, prowadziła sklep z książkami, wreszcie osiadła w bibliotece.

- Każda praca z ludźmi mi odpowiada - mówi – A książki kochałam zawsze.

Ale ponieważ ciągle jej było mało, postanowiła 10 lat temu otworzyć własna firmę. Kazimierz – Tour, przewodnicką, zajmująca się organizacjami wycieczek po regionie. Zgodnie z przekonaniem i zgodnie z intuicją. Firma jakoś się kręciła, choć koleje losu bywały różne. Ela jednak wierzy w ludzi i jak podkreśla – nic by z tego nie wyszło, gdyby nie dobra współpraca z innymi.

- Zupełnie samej zrobić coś trudno – dodaje. - Fajnie jak się trafia na zaufanych ludzi, jak razem coś wychodzi.

 

Na życiowym zakręcie

 

Życie osobiste układa od nowa. Od nowa trzeba stawać na nogi, urządzać świat wokół siebie. A nie jest łatwo z dwójką dzieci – synem Mateuszem i córką Kasią. Ela ma świadomość, że wszystko na jej głowie.

- Mateusz co prawda pracuje – podkreśla. - Bo na razie zrezygnował z nauki. Ale i tak trzeba się nagłowić, żeby sprostać wszystkim wyzwaniom. Trzeba codziennie brać byka za rogi.

Kasia uczy sie w liceum, ale weekendy też dorabia. Pasjonuje się fotografią i robi coraz lepsze zdjęcia.

 

Decyzja o samotności nie była łatwa i Ela nie ukrywa, że był czas żałoby. Kika miesięcy w plecy, bo nie spływają jak po kaczce takie życiowe wybory. Trzeba jednak za wszelką cenę się podnieść, iść dalej i wierzyć w swoje plany.

- Chce postawić na turystykę, mam różne pomysły – wyjaśnia. - Na szczęście mogę rozwijać firmę pracując równocześnie na etacie. W obecnej sytuacji nie ma mowy o skakaniu na głęboką wodę.

 

Znaleźć swoja pasję

 

Odkryła co daje jej największa przyjemność – ludzie, ludzie i jeszcze raz ludzie. Kiedy oprowadza ich po Kazimierzu, Nałęczowie, lubi nie tylko opowiadać. Uwielbia też słuchać opowieści turystów.

- Człowiek zawsze się czegoś uczy, nieważne czy to grupa dzieci czy grupa emerytów – mówi. - Spotykam fascynujące osoby, często wiedzą więcej ode mnie na temat jakiegoś miejsca czy historii. Słucham wtedy bardzo uważnie, bo zostają kolejne opowieści – dla następnych turystów.

 

Dzieciom stara się opowiadać o historii, żeby wyniosły jakąś dawkę wiedzy, starszym ciekawostki, legendy związane z danym miejscem.

- Zakładam, że wiedzą więcej więc po co ich zanudzać faktami – pyta retorycznie. - Lepiej zaprowadzić w jakieś ciekawe miejsce.

Podkreśla, że dla wszystkich ma wielki szacunek i poważnie traktuje każdego klienta.

- Jak ja kupuję usługę, chcę być dobrze traktowana – dodaje. - Dlatego zwracam uwagę, żeby i inni mieli dobre wspomnienia po spotkaniu ze mną.

 

Dlatego też w odpowiedni sposób dobiera swoich współpracowników – przewodnicy są super, chwalą ich turyści. No i jest świetna współpraca z czerwonymi ekobusikami. Bez tego nie mogłaby organizować swojego największego hitu.

 

Kazimierz nocą

 

Uwielbia te wycieczki i pęka z dumy, że to jej autorski pomysł.

- Zaczęło się przypadkiem – wspomina. - Jak trafiła się wieczorna grupa. Co tu z nimi robić? W końcu wpadłam na odpowiedni trop. I tak powstał zupełnie nowy turystyczny produkt.

 

Wycieczka zaczyna się o zmierzchu na kazimierskim rynku. Słońce powoli zachodzi, Kazimierz zastyga w różowej poświacie, cichy, spokojny, słychać tylko gwar z wystawionych na bruk kawiarnianych stolików. Potem wyprawa pod kościół Kościół i Klasztor Franciszkanów i na Mały Rynek, gdzie przed wojną mieszkali Żydzi. Ela opowiada jak wtedy wyglądało miasto, a coraz większy półmrok sprawia, że łatwo w wyobraźni cofnąć się do zeszłego wieku. Potem degustacja nalewek Pod Bykiem. Chwila przerwy i wypoczynku przed kolejną wyprawą.

Ekobusiki wiozą pod żydowski cmentarz. Ścianę płaczu oglądamy już w świetle latarek. Trzeba przyznać, że wrażenie jest niesamowite. Ela opowiada o macewach, o tym, co symbolizują konkretne znaki. Nadchodząca noc sprawia, że cmentarz zaczyna żyć swoim własnym życiem.

Na zakończenie prawdziwy hit programu – Korzeniowy Wąwóz. Marsz z pochodniami. Wrażenie zupełnie niesamowite.

 

- Robimy te wycieczki od roku, w dodatku w różnych językach – mówi Ela. - I są prawdziwym hitem. Ludzie widzą zupełnie inny Kazimierz. I o to mi chodziło.

 

To jeszcze nie ostatnie słowo

 

Hit, hitem, ale Ela podkreśla, że jeszcze nie spasowała. Kazimierza nie odpuści, bo kocha to miasto jak swoje, ale to trochę za mało.

- Nie chce za dużo mówić, bo nie chce zapeszać – mówi. - Ale mam jeszcze inne turystyczne plany. Najważniejsze, że wiem, co mnie kręci, wiem, co daje przyjemność. Więc mówię wam wszystkim – trzeba robić to co się kocha. Pieniądze też są ważne, ale nie najważniejsze! Same pieniądze szczęścia nikomu nie dały!

 

Magdalena Gorostiza

Zdjęcia Maciej Kozłowski

 

Chcesz zamówić nocne zwiedzanie? zadzwoń do Eli!

Czytaj także Zbieranie chwil ulotnych

Tagi:

kobietaxl ,  życie ,  kobieta ,  Ela Skoczylas ,  Kazimierz , 

Kliknij, aby zamknąć artykuł i wrócić do strony głównej.

Polecane artykuły:

Podobne artykuły:

Powrót