Partner: Logo KobietaXL.pl

Miejscem, do którego kierują się oboje jest zazwyczaj las, niosący niesamowite możliwości, ale jednak niebezpieczny i przerażający. Otóż dziewczynki rzadko same z siebie wyruszają.

Dziewczynka zamiast drogi ma raczej miejsca, w których powinna czekać bez ruchu; – pisze Peju – oczekiwanie na Uroczego Księcia, który ją ‘uprowadzi’, oczekiwanie na dziecko, które przyjdzie na świat, oczekiwanie na króla, będącego na wojnie – w tym nie jest ona bohaterką. A jeżeli podąża własnym szlakiem to jest to zawsze ucieczka, wyklęcie albo zepchnięcie na margines.

Może i tak, ale nie u Andersena! Kim jest Calineczka? Uosobieniem urody, delikatności i kruchości, która jest przy tym bezwolna i pasywna. Jak pisze Katarzyna Miller książce Bajki rozebrane:

Mała, piękna, delikatna kobietka, w dodatku zupełnie niewymagająca, z którą można zrobić co się chce, a ona nawet nie piśnie, nie będzie się awanturować, dyskutować, chcieć coś zzmieniać. Taka śliczna panienka do ozdoby – marzenie wielu mężczyzn…

Calineczka rodzi się z kwiatu. Z Tulipana. Ale opiekuje się nią kobieta mająca z nią na pozór niewiele wspólnego. Była sobie raz kobieta, która bardzo chciała mieć maleńkie dziecko, ale nie wiedziała skąd je wziąć. Poszła więc do starej czarownicy…  – czytamy we wstępie baśni. Kim jest ta kobieta i jakie ma znaczenie dla dalszej historii Calineczki? Pojawia się i dostaje ziarnko. Ale nie byle jakie, jest to ziarnko od Czarownicy: nie takie, jakie rośnie na chłopskich polach, ani takie, jakie jedzą kury. Sadzi je w doniczce a potem patrzy jak kiełkuje kwiat, który otworzy się dopiero, kiedy kobieta go pocałuje. W jego wnętrzu, na maleńkim zielonym stołeczku siedzi mikroskopijna dziewczynka.

Jaka jest relacja tej kobiety i tej dziewczynki? To nie jest matka. Matka wie, skąd się biorą dzieci. Matka ma proporcje podobne do dziecka a Calineczka liczyła sobie „nie więcej niż cal”. Ponieważ kwiat symbolizuje m.in. centrum mistyczne, można pokusić się o interpretację, iż kobieta ta szuka siebie, swojej siły i mistyki i dlatego udaje się do czarownicy. Mądra wiedźma ofiarowuje jej ziarenko… ziarenko, które zacznie kiełkować w sercu kobiety szykując ją na zmiany.

Na początku pojawia się wiec u kobiety chęć zmiany. Ale ledwo wyczuwalna, delikatna. Kobieta otwiera się na nowe jednak zupełnie nie wie co robić. Idzie zatem do kobiety mądrzejszej – pewnie starszej – do Czarownicy. Na dnie kwiatu ukazuje się maleńka, piękna dziewczynka. Idealna, słodka, filigranowa. Umie cudownie śpiewać. Jest zachwycającą mini-kobietą. Ta, która poszła do Czarownicy by ruszyć w drogę ku samopoznaniu, dostaje otwarty kwiat zawierający w sobie samo piękno. Ikonę piękna i delikatności. Wydawałoby się w pierwszym odczytaniu – ideał fallocentrycznego widzenia kobiety: nic nie potrzebuje, jest piękną, delikatną ozdobą, „zastygłą w jednej z form atrakcyjnych dla kultury patriarchalnej”  – jak pisze Miller. I nic nie robi poza pięknieniem i upiększaniem życia innym. I kobieta tak ją właśnie traktuje. Bawi się nią jak laleczką, dba o nią, robi jej łóżeczko:

Za kołyskę miała ładnie polakierowaną skorupkę od orzecha, błękitne płatki fiołków służyły jej za materac, a płatek róży za kołderkę. Spała tam w nocy, a w dzień bawiła się na stole, gdzie kobieta postawiła talerzyk, który otoczyła wianuszkiem kwiatów; ich łodyżki zanurzone były w wodzie, po której pływał duży płatek tulipana. Calineczka mogła na nim siedzieć i pływać sobie z jednego końca na drugi, a do wiosłowanie służyły jej dwa białe końskie włosy. 

Calineczka jest więc ozdobą kobiecego stołu. Można się nią zajmować, podziwiać i nie angażować. Jest jakby spełnieniem dziecięcej (dziewczęcej) potrzeby, spełnieniem marzenia o czystym idealnym pięknie. Otoczona stojącą (w talerzyku) wodą wciąż się nie narodziła. Jest tylko przeczuciem siebie. Trwaniem w łonie. Radością samą w sobie, obojętnością. Jak rybka w akwarium. ‘Jaką mam piękną duszę, jaka jestem wspaniała w środku, kocham i akceptuję siebie’ – myśli sobie kobieta dbając o swoją Calineczkę.

To drugi etap na drodze samorozwoju. Najpierw wykiełkowała w niej chęć zmiany, potem wykiełkowała świadomość doskonałości duszy. Samopoznanie.

Ale to dopiero początek drogi ku samej sobie. Teraz do akcji wkracza ropucha. Żaba symbolizuje między innymi akuszerkę. Kobiecą moc płodności. A więc kobieta, która poszła do Czarownicy, a za nią jej maleńkie alter ego – Calineczka, rodzi się ponownie. Wciąż trzyma się wody. Tym razem jednak ropucha sadza ją na wielkim liściu, na rzece. Czyli do historii wkrada się ruch. Wody płodowe ruszają, rzeka wylewa. Calineczka staje się. Ropucha jest jednak obrzydliwa, na poziomie śmieszności charakterów ludzkich (błyskotliwie i bardzo atrakcyjnie opisywanych przez Andersena) jest niespełnioną, okropna kobietą, która porywa Calineczkę dla swego syna, a jego stać tylko na wydobycie z siebie rechotu: kreks, kreks, breke-ke-keks! Ropucha jest zatem jakby złą akuszerką, która kojarzy się rzeźniczkami, które dla konieczności hołdowania ‘tardycji’ w krajach muzułmańskiej Afryki wciąż okaleczają małe dziewczynki. I w tym momencie – zanim nastąpi obrzydliwe cięcie przez wstrętną akuszerkę – na ratunek przypływają maleńkie rybki, przegryzając łodygę liścia. Calineczka uratowana. Liść odpływa. Zaczyna się droga.

Calineczce towarzyszy piękny biały motyl. Symbol dążenia do światła, symbol intuicji. Motyl zaczyna prowadzić Calineczkę. Jest – na innym poziomie – jej pierwszym skrzydlatym towarzyszem. Do niego przywiązuje się, by ją poniósł, by przyspieszył pęd ku życiu. Z nim szybciej płynie po rzece. Ucieka przed ropuchą i jej synem. Niestety motyl nie jest jeszcze tym, na którego czeka. Jest tylko zapowiedzią jej skrzydlatości.

calineczka

Dziewczynkę porywa chrabąszcz. Jest przerażona, znów zdarzyło się coś nieoczekiwanego, na co nie miała wpływu. Boi się o siebie, boi się chrabąszcza, ale przede wszystkim martwi ją los związanego z nią (Calineczka zdjęła swój pasek, jednym końcem obwiązała motyla, a drugi przymocowała do liścia ) motyla – jeżeli nie uda mu się odplątać, zginie.

Czyli ona nieświadomie rani kogoś, kogo w pewnym momencie potrzebowała, który wydawał jej się wspaniałym towarzyszem drogi. Jest jeszcze bardzo niedojrzała, wykorzystała kogoś drugiego dla swojej korzyści, bezwiednie narażając gona nie bezpieczeństwo.

Chrabąszcz symbolizujący małość i mrok, jest jednocześnie bardzo popularnym owadem. Można więc dopatrywać się w nim pierwszego poważniejszego kontaktu ze społeczeństwem. Ale przyzwyczajona do zachwytu nad nią Calineczka, nagle dowiaduje się, że „jest brzydka”.

Calineczka nic nie wiedziała o świecie ani o samej sobie. – mówi Katarzyna Miller –  Czerpała wiedzę o sobie od innych. Ciągle słyszała o sobie: śliczna, śliczna, śliczna… więc myślała, że jest śliczna. Kiedy w końcu chrabąszcze jej nie chciały, mówiąc, że jest brzydka, bardzo się zasmuciła. (…) Uwierzyła im natychmiast ponieważ  przez cały czas istniała tylko w odbiciu.

Kolejny etap w podróży. Zakwestionowanie jej osoby przez innych. Gubi się ponieważ nie rozumie kim jest. Nie zna samej siebie. Chrabąszcze wypędzają ją. Konfrontuje się z kobiecą zazdrością o mężczyznę. Z rywalizacją. Przecież chrabąszcz budzi jej obrzydzenie i strach, wcale nie chce go za męża. A jednak bardzo ją ranią okrutne słowa chrabąszczówien.

Teraz następuje bardzo ważny moment w podróży niewinnej, bezbronnej istoty – pozostaje sama ze sobą. W lesie! Wielokrotnie w baśniach ludowych zagubiona, uciekająca dziewczynka w baśniowym lesie – w koncepcji Peju – jest istota fikcyjną, która wskazuje na to, że jeśli ‘kobiecość’ jest ewidentnie więziona między wielkimi postaciami zazdrośnie feminizującej matki i męża – Uroczego Księcia, to istnieje dla niej jednak droga ucieczki, nazwana lasem, wrzosowiskiem, dzikością, pustynią albo szaleństwem. (…) W lesie [bowiem] bardzo prędko się gubimy.

Ale u Andersena dziewczynka wcale nie ucieka, zostaje wyrzucona poza społeczny nawias i wcale się w lesie nie gubi! Wręcz przeciwnie. Wspaniale sobie radzi. Zaczyna żyć sama. Ma długi okres samotności, gdzie jest samodzielna i zorganizowana. Zaczyna widzieć rozumieć siebie. Zaczyna nazywać to kim jest, co lubi a czego nie znosi. Kocha kwiaty i śpiew ptaków. Kocha słońce.

Przez całe lato Calineczka żyła samiuteńka w wielkim lesie. Uplotła sobie ze źdźbeł trawy łóżeczko [pierwsze dostała – to potrafi stworzyć sama] i powiesiła je pod wielkim liściem szczawiu, tak, że nie padał na nią deszcz. Żywiła się nektarem, który wydobywała z kwiatów, i piła rosę osiadającą każdego ranka na liściach. Tak minęło lato i jesień…

Niestety nadchodzi zima. Zmieniają się warunki, w nowych nie może wciąż być samodzielna. Zaczyna marznąć, bać się, jest głodna, smutna i samotna. Kiełkuje w niej potrzeba zwrócenia się o pomoc. Ale jest już na tyle sobą, że nie musi się bać. Po raz pierwszy zaczyna działać. Nie czeka aż ktoś się pojawi. Przestaje być niesiona, tylko idzie sama.  Wie, że najważniejsze dla niej jest przetrwanie, dlatego puka do drzwi polnej myszy. Mysz symbolizuje rozum spryt ale też bojaźliwość i niską pozycję społeczną. 

Calineczka żyje u myszy bezpiecznie. Pracuje na swoje utrzymanie, jej zadanie polega na tym, żeby utrzymywać czystość w domu myszy i zabawiać ją opowieściami. To faza młodości ale już dorosłej osoby. Calineczka znów jest zależna od kogoś innego, jednak nie na zasadzie biernej ofiary ale na zasadzie wymiany usług. Żyje jednak w kompromisie godząc się na ciemność korytarzy myszy. Nie widuje słońca, tęskni za przestrzenią, za powietrzem. Żyje pod ziemią.

Mysz przedstawia jej kreta. Jest to kolejny, narzucony jej, kandydat na męża. Kret jest ślepy. Mysz twierdzi, że kret jest mądry i uczony, chociaż nie znosi słońca i pięknych kwiatów, źle o nich mówi, bo nigdy ich nie widział. Calineczka wie, że na górze jest zima, że nie poradzi sobie sama. Wtedy zdarza się cud. Kret pokazuje jej martwą – jak przypuszcza – jaskółkę. Calineczka kocha jaskółki. Kocha je też jej stwórca, Andersen. Autor utożsamia się ztym wędrownym ptakiem, utożsamia się też z nią czytelnik, wreszcie utożsamia się z nią Calineczka, która dokłada wszelkich starań, by ptak wrócił na powierzchnię, wrócił do lotu.  Opiekuje się nim całą zimę a wiosną jaskółka wylatuje przez zrobiony dla niej otwór w ziemi.

Calineczka przygotowuje się natomiast do zaślubin. Dlaczego się na nie zgadza? Bo wierzy myszy, że kret to najlepszy kandydat na męża? A może trochę się jej obawia, mysz starszy wszakże: Nie bądź uparciuchem, bo cię ugryzę moim białym zębem! Dostajesz przecież cudownego męża! Takiego czarnego futra jak aksamit nie ma nawet królowa! Kret ma pełną kuchnię, pełną piwnicę. Dziękuj za niego Bogu! Ach, jakże to kusząca propozycja dla kobiety! Dla małej, delikatnej istotki. Dobry mąż, dobra partia, pełna piwnica! Calineczka poznała już na tyle samą siebie, że doskonale, wie iż decyzja o ślubie to rezygnacja z wielkiej, ważnej części swojej duszy, z wewnętrznej ‘dzikiej kobiety’. A jednak wybiera dobrobyt i pewność.

Szykuje się do zaślubin. Mysz przejmując role matki, przygotowuje dla dziewczynki wiano. Wynajmuje 4 pająki, by tkały i przędły a Calineczka kręci szpulką wrzeciona. Kolejny bardzo ważny symbol w drodze kobiecego rozwoju. Kazimiera Szczuka pisze:

W totemicznych wierzeniach indiańskich pająk symbolizuje niestrudzoną i stale odnawiającą się twórczość. Według północnoamerykańskich Indian Hopi postać boga stwórcy jest żeńska, to pająk, zwany Pani Pają lub częściej Babka Pająk, co podkreśla, że jest ona czymś więcej niż matką, jest wspólnym przodkiem wszystkich istot ludzkich. Babka Pająk zamienia mieszkające w jaskiniach pierwotne zwierzęta w ludzi, którzy wychodzą na powierzchnię, budują prawdziwe wioski, dzielą się na różne narody. Babka Pająk kończy swoje dzieło, ucząc ludzi sztuki tkania i wyplatania koszyków. 

A więc żyjąca pod ziemią (prawie w jaskini) dziewczyna ma wezwane na pomoc – przez nieświadomą niczego mysz – aż cztery pajęczyce, które pomogą jej dojrzeć do decyzji. Z każdą nową szpulką Calineczka jest bardziej pewna, że decyzja o zaślubieniu ślepego kreta będzie dla niej zgubna.

Nadchodzi dzień ślubu. Calineczka wychodzi na powierzchnię, by – jak sądzi – pożegnać się ze słońcem. Wtedy przylatuje jej na pomoc, wolność niosąca, jaskółka. Dziewczynka ma pewne obiekcje, że rozczaruje i zawiedzie swą mysią przyjaciółkę, której jednak dużo zawdzięcza, ale ostatecznie wybiera siebie. Wybiera wolność. Odlatuje z ptakiem. Jaskółka mówi: Przywiąż się tylko swoim paskiem, a więc dziewczynka spotyka kolejną osobę, do której się przywiązuje, ale tym razem kontakt jest bezpośredni (nie jak w przypadku motyla za pośrednictwem liścia). Poza tym jaskółka sama jej to proponuje, ponieważ ją kocha i ponieważ ma wobec niej dług wdzięczności.

Calineczka – młoda kobieta – jest wreszcie wolna. Odlatuje z jaskółką do prawdziwego kwiatowego raju. Jest to spełnienie marzeń o wolności. Na ziemi leżała wielka biała kolumna z marmuru, która się kiedyś przewróciła i rozpadła na trzy kawałki, pomiędzy nimi rosły najpiękniejsze wielkie białe kwiaty. Jakaż to wspaniała alegoria upadku systemu patriarchalnego, powrotu do intuicyjnego, zgodnego z naturą (też: naturą kobiety) życia. Calineczka odnalazła swój raj. Zaniosła ją do niego przyjaciółka-jaskółka. Teraz dopiero dziewczyna dojrzała do związku.

Spotyka królewicza, a jakże! W każdej bajce z ‘happy endem’ pojawia się wszak królewicz. Calineczka nie jest już jednak biedną bierną, poddaną istotą. Jest sobą. Zna swą moc i siłę. Potrafi o sobie decydować. Jest gotowa, by zostać królową kwiatów. Jest wreszcie u siebie. Bo z kwiatu przecież się urodziła. I do kwiatów powraca. Spotyka wiele innych, podobnych do siebie (i w swoim rozmiarze) istot, które przyjmują ją taką, jaka jest. To ich obecność przysparza jej skrzydeł. Odtąd bohaterka sama może latać!

Wspaniałe optymistyczne zakończenie (wcale nie takie częste u Andersena). Kobieta dojrzała, zrozumiała swą naturę i weszła świadomie w partnerski związek z osobą do siebie podobną, którą się szczerze zachwyca. Calineczka jest już na tyle ukształtowana, że może się zakochać.

Pierwotna natura niesie ze sobą olbrzymią integralność. – pisze Clarissa P. Estes – Wiąże się to z wyznaczeniem terytorium, odnalezieniem grupy, poczuciem pewności i dumy z własnego ciała, niezależnie od jego możliwości i ograniczeń, z mówieniem i działaniem w swoim imieniu, z wyostrzoną świadomością i czujnością, z czerpaniem z wrodzonej kobiecej intuicji i wyczucia, z zestrojeniem z biologicznymi cyklami, ze znalezieniem własnego miejsca, z nabieraniem godności i zachowaniem wysokiej świadomości.

Wracając do początku baśni – czego autor nie czyni, ale to niedopowiedzenie nie pozwala nam zapomnieć – co się dzieje z kobietą, która poszła do czarownicy? Stała się zintegrowana. Przeżyła drogę inicjacyjną i zrozumiała, że jej piękno nie polega tylko na sprawianiu przyjemności innym.

To oczywiście tylko jedna z wielu dróg interpretacji utworu, ale jak pisze Peju:

Opowiadamy – i naraz świat odnajduje kruchą spójność.
Opowiadamy – i tajemnica świata szczęśliwie się dzięki temu pogłębia
baśń stanowi bowiem niewyczerpane źródło znaczeń i obrazów.
 
…a ja uwielbiam Andersena!

artykuł z portalu www.czarownice.com

Tagi:

biała magia ,  bajki ,  bajka ,  Calineczka , 

Kliknij, aby zamknąć artykuł i wrócić do strony głównej.

Polecane artykuły:

Podobne artykuły:

Powrót
Wyszukiwarka
Newsletter
zapisz